Pani z Instytutu Pamięci Narodowej potraktowała nas bardzo protekcjonalnie i kazała nam zdjąć przypinki w bardzo autorytarny sposób - opowiadała w programie "Tak jest" Julia Nowicka, jedna z niewpuszczonych w poniedziałek do Sejmu licealistek. - Poczuliśmy się, jakby ktoś nam zakneblował usta i powiedział: wychodźcie stąd, nie macie głosu. A my chcieliśmy pokazać, że mamy głos - dodała.
W poniedziałek uczniowie I Społecznego Liceum Ogólnokształcącego w Warszawie nie zostali wpuszczeni na finał II Ogólnopolskiego Turnieju Debat Historycznych, organizowany przez Instytut Pamięci Narodowej oraz Kancelarię Sejmu RP. Powodem były noszone przez licealistów przypinki: m.in. parady równości, partii Razem, a także hasłami "Uchodźcy mile widziani" i "Nie dla chaosu w szkole". Centrum Informacyjne Sejmu przekazało później, że na terenie Sejmu przepisy przewidują m.in., że przedmioty, które mogą zostać użyte w sposób zagrażający porządkowi powinny być pozostawione w szatni.
"Uczniów poinformowano, że formuła debaty nie umożliwia udziału z tego typu emblematami" - czytamy w komunikacie CIS. "Parlament - jako miejsce stanowienia prawa - nie powinien być miejscem organizowania happeningów politycznych przez osoby odwiedzające tę instytucję" - napisano.
"Chcieliśmy pokazać, że mamy głos"
- Chcieliśmy wyrazić sprzeciw wobec reformy edukacji. Chcieliśmy solidaryzować się z grupami LGBTQ oraz z mniejszościami, z uchodźcami, ponieważ nie podoba nam się, w jaki sposób są traktowani w tej chwili w naszym państwie - wyjaśniała w programie "Tak jest" Julia Nowicka, jedna z osób, których nie wpuszczono do Sejmu.
- Moi koledzy i ja byliśmy zawiedzeni i bardzo zdenerwowani - relacjonowała. - Pani z Instytutu Pamięci Narodowej potraktowała nas bardzo protekcjonalnie i kazała nam zdjąć przypinki w bardzo autorytarny sposób. Powiedziała: zdejmujcie to albo nie wchodzicie. Nie podała żadnych merytorycznych argumentów, więc poczuliśmy się, jakby ktoś nam zakneblował usta i powiedział: wychodźcie stąd, nie macie głosu. A my chcieliśmy pokazać, że mamy głos - podkreśliła.
- Dostaliśmy od (Marka) Kuchcińskiego lekcję cenzury. Dostaliśmy lekcję konformizmu. A nam się to nie podoba i chcielibyśmy walczyć z cenzurą, bo ona nie ma żadnego związku z prawem. Konstytucja pozwala nam na noszenie takich przypinek. Gdzie mamy je zakładać, jeśli nie w Sejmie? - pytała.
"Gdybyśmy zdjęli przypinki, byłaby to uległość"
Karol Pęczek, wiceprezes krakowskiej młodzieżówki partii Wolność, przekonywał, że w zaistniałej sytuacji uczniowie powinni przede wszystkim zwrócić uwagę na to, "czego życzą sobie lub nie życzą organizatorzy danego wydarzenia". - Gdyby mnie kazano zdjąć przypinkę, oczywiście zdjąłbym ją - zapewnił.
- Trzeba zwrócić uwagę, w jakim charakterze wystąpiła młodzież - mówił. - Młodzież wystąpiła w charakterze uczniów, którzy debatują na tematy historyczne. Trzeba oddzielić rolę ucznia czy studenta od działalności politycznej - stwierdził.
Innego zdania była Nowicka, która argumentowała, że ważna jest konsekwencja. - Gdybyśmy zdjęli przypinki, według nas byłaby to uległość, konformizm. To byłoby zrezygnowanie z własnych przekonań, za które nie zostaliśmy wpuszczeni do Sejmu. To nie jest tak, że w momencie, w którym tam wchodzimy, możemy zrezygnować ze wszystkich wartości, w które wierzymy - zaznaczyła.
Pęczek ocenił, że choć wyjaśnienia Centrum Informacyjnego Sejmu są "śmieszne", to nastolatkowie powinni wykazać się "trochę większym szacunkiem dla tego, czego oczekują organizatorzy".
- Wyjaśnienie Sejmu i Instytutu Pamięci Narodowej jest kuriozalne - powiedziała Nowicka, dodając, że uczniowie domagają się szerszego wytłumaczenia.
Jak podkreślała, w regulaminie wydarzenia nie było żadnej wzmianki, która wskazywałaby, że wejście na teren Sejmu z przypinkami może być niemile widziane. - Były jedynie wzmianki o tym, że nie należy używać wulgaryzmów ani odnosić się ad personam. Nie zrobiliśmy ani jednej z tych rzeczy, ponieważ szanujemy regulamin. Ale nie było w nim paragrafu, w którym by pokazano, że nie można przyjść z przypinką, która głosi "uchodźcy mile widziani". Gdyby był taki zapis, to wydaje mi się, że nawet nie rozważylibyśmy wzięcia udziału w tych debatach, bo to jest z góry przeciwne temu, w co wierzymy - tłumaczyła.
- Zostaliście zaproszeni jako uczniowie na debatę. I w tym wypadku akurat organizator sobie tego nie życzył. Jeżeli wcześniej o tym nie uprzedził, to oczywiście, moim zdaniem, jest to błąd organizatora - stwierdził Pęczek. Jak dodał, w Sejmie organizowane były inne wydarzenia, jak Sejm Dzieci i Młodzieży, w czasie których "były wygłaszane bardzo różne, bardzo ekspresyjne czasem poglądy z obu stron". - W tym wypadku akurat organizator tego wydarzenia to jak najbardziej dopuszczał - mówił.
- To, co my chcieliśmy wyrazić, zupełnie nie szkodziło nikomu - podkreślała Nowicka. - Każda z tych przypinek miała tak naprawdę pozytywny wydźwięk i niosła jakąś formę solidaryzowania się wobec pewnych grup, na przykład przypinka parady równości. W momencie, kiedy coś takiego jest w pełni niemerytorycznie, niekonstruktywnie od razu wyrzucone z Sejmu, a parę tygodni temu na Sejmie Dzieci i Młodzieży ktoś drze flagę Unii Europejskiej oraz odnosi w okropny, obrzydliwy sposób wobec różnych grup, głosi mowę nienawiści to jest dla mnie zupełny absurd - powiedziała.
Na uwagę Pęczka, że licealiści mieli ze sobą również przypinkę partyjną - partii Razem - Nowicka odpowiedziała, że ugrupowanie nie wiedziało o planach uczniów, a ona sama nie jest jego działaczką.
- W niedzielę ustaliliśmy po prostu, że bierzemy te przypinki, które mamy. Popieramy działania partii Razem - wyjaśniła.
"Nie widzę za bardzo pozytywnych aspektów w polskiej polityce"
Poproszona o ocenę polskiej polityki Nowicka stwierdziła, że "w tej chwili rzadkością jest spotkanie się z kimś, kto wypowiada się merytorycznie, nie krzywdzi nikogo i to jest skuteczne".
- Ja nie widzę za bardzo pozytywnych aspektów w polskiej polityce. Szczególnie mówię tu o głównych partiach w Sejmie. Nie chodzi tylko o Prawo i Sprawiedliwość, o Platformę Obywatelską również. Według mnie oni wszyscy ignorują te postulaty, które chcieliśmy wnieść (do Sejmu - red.) i nie szkodząc nikomu przedstawić, bo mamy do tego prawo - mówiła.
Według Pęczka "politycy są tacy, jacy są", a jego zdaniem "wymusza" to na nich "ustrój, który panuje". - Są przede wszystkim populistyczni - ocenił.
Autor: kg/sk/jb / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24