Trzeba zacząć od hierarchii w Kościele, pousuwać tych, którzy nie są odpowiednimi osobami na odpowiednich stanowiskach, może wtedy coś się zacznie zmieniać - mówiła w TVN24 Barbara Borowiecka oskarżająca księdza Henryka Jankowskiego o molestowanie seksualne. We "Wstajesz i wiesz" opowiadała między innymi, jak wyglądały jej kontakty z kurią w sprawie złożenia zeznań o molestowaniu. Przyznała, że do dziś czeka na wyznaczenie terminu spotkania.
Barbara Borowiecka pod koniec 2018 roku opowiedziała, że w wieku 12 lat była molestowana seksualnie przez ówczesnego wikariusza w parafii świętej Barbary w Gdańsku, a następnie między innymi kapelana Solidarności - księdza prałata Henryka Jankowskiego.
Pod koniec kwietnia mieszkająca na stałe w Australii Borowiecka przyleciała ze swoim partnerem do Polski. To pierwszy raz, kiedy pojawiła się w kraju od czasu ujawnienia przez nią informacji związanych z księdzem Jankowskim. Chciała także spotkać się w tej sprawie z przedstawicielami gdańskiej kurii.
Został wyznaczony termin spotkania, jednak ostatecznie do niego nie doszło, ponieważ Borowiecka nie dotarła na czas. Poprosiła więc kurię o wskazanie nowej daty. Ta prośba - jak twierdzi - pozostała na razie bez odpowiedzi.
"Dzwoniliśmy w cztery różne miejsca"
O działaniach, jakie podejmowała, żeby spotkać się z przedstawicielami gdańskiej kurii w tej sprawie, Borowiecka mówiła w czwartek we "Wstajesz i wiesz" w TVN24.
- Złożyłam moje świadectwo, wysłałam je drogą mailową i tradycyjną, jak domagała się tego kuria. - mówiła. Następnie poinformowała, że ze strony kurii nie pojawiła się żadna odpowiedź.
- Na początku kwietnia [2019 - przyp. red.] dostaliśmy pismo, że mam się stawić z dokumentami 15 kwietnia o godzinie 12. Nie zapytano mnie, o której przylatujemy [z Australii - red.], tylko kazano mi się zgłosić z dokumentami. Nie powiedzieli, w jakim charakterze - czy jako świadek, czy może wręcz jako osoba oskarżona - i czy mogę mieć osobę towarzyszącą, prawnika - wskazywała dalej. Jak stwierdziła, "to była jedyna forma kontaktu".
- Wysłaliśmy maila, że to jest niemożliwe w tym czasie [15 kwietnia - red.] i że prosimy o przełożenie. Nie ma też odpowiedzi do tej pory, jak to będzie wyglądało, w jakim charakterze mam się stawić. Kuria milczy - przyznała Borowiecka.
- Byliśmy któregoś dnia z ekipą TVN w Gdańsku w kurii, widzieliśmy przechodzących księży, a w momencie, w którym zobaczyli kamerę, szybko schowali się i zamknęli drzwi - opowiadała dalej. - Poszliśmy tam zadzwonić, dzwoniliśmy w cztery różne miejsca na tym samym placyku kurii, nikt nam nie odpowiedział - relacjonowała.
"Trzeba zacząć od hierarchii w Kościele"
Borowiecka komentowała także przypadki pedofilii w polskim Kościele i reakcje kościelnych dostojników na ten problem.
Pytana, czy jej zdaniem w Polsce możliwe jest, aby za sytuację związaną z pedofilią w Kościele ponieśli odpowiedzialność przedstawiciele episkopatu, stwierdziła: - Jeszcze musi upłynąć dużo, dużo czasu, żeby do takiego czegoś doszło.
- Właśnie ze względu na chęć ukrywania nic się nie dzieje w takiej instytucji, jaką jest Kościół - oceniła.
- Trzeba zacząć od hierarchii w Kościele, pousuwać tych, którzy nie są odpowiednimi osobami na odpowiednich stanowiskach, może wtedy coś się zacznie zmieniać - powiedziała Borowiecka. - Ja nie mówię, że wszyscy muszą ustąpić, ale chociaż część z nich, przede wszystkim [metropolita gdański - przyp. red.] arcybiskup [Sławoj Leszek - red.] Głódź - dodała.
"My nie atakujemy Kościoła, atakujemy pedofilię wśród księży w Kościele"
Borowiecka odniosła się także do komentarzy niektórych polityków, jakie padają w związku z ujawnianiem przypadków pedofilii w Kościele. Nawiązała w tym kontekście do wypowiedzi prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który 4 maja w Pułtusku mówił, że "kto podnosi rękę na Kościół, chce go zniszczyć, ten podnosi rękę na Polskę". Prezes PiS powiedział to dzień po przemówieniu wygłoszonym na Uniwersytecie Warszawskim przez redaktora naczelnego "Liberte!" Leszka Jażdżewskiego, który mówił, że "Kościół katolicki w Polsce, obciążony niewyjaśnionymi wciąż skandalami pedofilskimi, opętany walką o pieniądze i o wpływy, stracił moralny mandat do tego, aby sprawować funkcję sumienia narodu".
- My nie atakujemy Kościoła, atakujemy pedofilię wśród księży w Kościele - podkreśliła Borowiecka.
- Jak słyszałam, że podnoszę rękę na Kościół, a tym samym podnoszę rękę na Polskę... Jakie to jest górnolotne i bzdurne określenie - powiedziała. - Trzeba konkretnie powiedzieć - [to jest atak - przyp. red.] na pedofilię w Kościele - powtórzyła.
Jak dodała jednocześnie, przypadki pedofilii nie dotyczą tylko Kościoła. - Ale jeśli chodzi o Kościół, to jest to najbardziej ukrywana sprawa - przenoszenie z kościoła do kościoła, z diecezji do diecezji i pozwolenie na pracę z dziećmi - wyliczała. Oceniła, że takie postępowanie "jest karygodne".
- Tak robią zwierzchnicy tych księży pedofili, bo najlepiej o tym nie wiedzieć, nie wiedzieć i zamieść pod dywan - zaznaczyła Borowiecka.
Odnosząc się do propozycji rządu w sprawie zaostrzenia kar za przestępstwa pedofilskie, stwierdziła, że jej zdaniem "to jest wszystko na pokaz, przed wyborami".
"Była we mnie taka myśl: co ja takiego zrobiłam?"
Rozmówczyni TVN24 mówiła również o sytuacji osób, które padły ofiarą molestowania ze strony duchownych i o swojej historii związanej z postacią księdza prałata Henryka Jankowskiego.
- Jeżeli chociaż jedna osoba będzie mogła w jakiś sposób z tego wyjść lub ujawnić się po latach [że była ofiarą pedofilii - przyp. red.] to było warto. Jeżeli dodałam otuchy chociaż jednemu dziecku, żeby przyszło do mamy, do taty i powiedział: "słuchajcie, to mi się stało", i będzie wzięty na poważnie, to już było warto - stwierdziła.
Wskazywała, że decyzja o ujawnieniu, że padło się ofiarą molestowania seksualnego, jest dla takiej osoby, "bardzo trudna". - Wiem z autopsji, co się działo w moim mózgu, miałam myśli samobójcze, jak byłam nastolatką, nie potrafiłam sobie dawać z tym rady - przyznała.
- Była we mnie taka myśl: co ja takiego zrobiłam albo co mogłam zrobić, żeby uniknąć takiej sytuacji? - kontynuowała. Jak stwierdziła, "to jeszcze bardziej pogłębiało jej depresję".
Odnosząc się do filmu braci Tomasza i Marka Sekielskich opowiadającym o przypadkach pedofilii w Kościele, Borowiecka przyznała, że w pewien sposób "zazdrości" ofiarom, które tam wystąpiły. - Że miały możliwość spotkania się w oko z oko z osobą, która dokonała tych czynów na nich - wyjaśniała.
Oskarżenia wobec księdza Henryka Jankowskiego
Barbara Borowiecka oskarża księdza prałata Henryka Jankowskiego o to, że padła ofiarą molestowania seksualnego z jego strony, gdy była dzieckiem. Sygnały o tym, że legendarny kapelan Solidarności dopuszczał się wobec nieletnich molestowania, pojawiały się od wielu lat. W 2004 roku prokuratura dwukrotnie rozpoczynała postępowanie w tej sprawie, ale za każdym razem je umarzano.
Pod koniec 2018 roku do fundacji "Nie lękajcie się", która zajmuje się opieką nad ofiarami przemocy seksualnej ze strony duchownych, zaczęły zgłaszać się kolejne osoby, które wyznawały, że są ofiarami księdza Jankowskiego.
Relacje tych osób i oskarżenia pod adresem prałata wywołały z jednej strony szereg protestów w obronie jego pamięci, a z drugiej przyczyniły się do podjęcia dyskusji o przeszłości gdańskiego duchownego.
W marcu Rada Miasta Gdańska zadecydowała o odebraniu tytułu honorowego obywatela miasta nadanego księdzu Jankowskiemu w 2000 roku. Radni zdecydowali także o zmianie nazwy skweru, na którym stał pomnik duchownego i o usunięciu samego pomnika, postawionego w 2012 roku w sąsiedztwie Bazyliki świętej Brygidy w Gdańsku.
Ksiądz Jankowski nigdy nie stanął przed sądem, aby móc odpowiedzieć na pojawiające się zarzuty w sprawie molestowania seksualnego nieletnich. Zmarł w lipcu 2010 roku.
Autor: mjz//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24