- Zdarzenie pod ambasadą rosyjską w Warszawie było zdarzeniem zdecydowanie bardziej masywnym niż to w Moskwie. To w Moskwie wygląda na zaaranżowane - powiedział w czwartek na konferencji prasowej premier Donald Tusk. Odniósł się w ten sposób do zarzutów, że polska odpowiedź na zajścia w Moskwie była słabsza niż rosyjska ws. ataku na ambasadę w Warszawie.
Premier o zgrzyt w stosunkach z Rosją był pytany na czwartkowej konferencji prasowej. Jego zdaniem "zdarzenie pod ambasadą rosyjską w Warszawie było zdarzeniem zdecydowanie bardziej masywnym niż to w Moskwie".
- To w Moskwie wygląda na zaaranżowane. Nie powiem przez kogo, bo lubię mówić rzeczy, które wiem. Mówię, że wygląda na zaaranżowane i widzieliśmy parokrotnie w przeszłości próbę retorsji, która nie zawsze wygląda na spontaniczną - podkreślił Tusk.
Nota standardowa
Premier zaznaczył, że "zadaniem polskiego rządu jest organizowanie relacji pomiędzy Polską a Rosją, szanujących naszą godność, nie pozwalających na ingerowanie w nasze sprawy i nieeskalujących napięcia".
- Rząd polski wystosował zaakceptowaną przeze mnie w każdym szczególe notę, w której wyraziliśmy ubolewanie. To jest nota standardowa i ona nie oddawała oczekiwań strony rosyjskiej. Była sformułowana w taki sposób, jaki polski rząd uznał za stosowne. Uważam, że nasze działanie jest powściągliwe, symetryczne - ocenił szef rządu.
Jak przypomniał, ambasador FR w Warszawie został wezwany do wyjaśnienia sprawy pod ambasadą polską. - Trzeba te kwestie załatwiać możliwie szybko, stanowczo, ale ani Polska, ani Rosja nie powinny szukać przy tego typu sytuacji powodu, by ciągnąć i intensyfikować konflikt oraz eskalować napięcie. To nie jest w interesie ani Polski, ani Rosji - podkreślił Tusk.
Pytany o odpowiedzialność za zajścia z 11 listopada, Tusk ocenił, że odpowiedzialność rozkłada się na służby, organizatorów, ale też polityków. - Są w Polsce politycy, którzy jeśli chodzi o środowiska chuligańskie, tzw. kibolskie, od kilku lat budują atmosferę przyzwolenia, akceptacji, a nawet takiego wrażania, że kibol, który atakuje polskiego policjanta, jest patriotą. Uważam, że trzeba umieć to nazwać po imieniu - dodał.
Taktyka nieskuteczna
Donald Tusk ocenił też, że taktyka policji podczas "Marszu Niepodległości" - z bardziej dyskretną obecnością funkcjonariuszy - okazała się tym razem nieskuteczna, ale prawdopodobnie przyniosła mniej strat materialnych i osób rannych niż poprzednie demonstracje. Premier zaznaczył na czwartkowej konferencji prasowej, że w przypadku poniedziałkowego "Marszu Niepodległości" przyjęta została taka sama taktyka policji, jak podczas wrześniowych demonstracji związków zawodowych. - Minister Sienkiewicz zaryzykował, za moją zgodą, pewną nową formułę - w czasie wielkiej manifestacji związków zawodowych w Warszawie. Podjęliśmy pewne ryzyko, rezygnując z obstawiania płotkami, szpalerami policji, instytucji, pod którymi ta manifestacja miała się odbywać - powiedział Tusk. - Zbudowaliśmy takie elementarne zaufanie (...), ten eksperyment wówczas się powiódł - ocenił. - Decyzja policji i szefostwa MSW, by spróbować zabezpieczyć marsz właśnie w taki sposób, z policją bardziej dyskretną i poprzez współpracę z siłami porządkowymi organizatorów marszu, okazała się w tym przypadku nieskuteczna, będziemy badali, czy ktoś zaniechał jakiegoś obowiązku - powiedział Tusk. Ocenił jednak, że "ta taktyka per saldo przyniosła mniej strat materialnych, mniej rannych policjantów i mniej poszkodowanych osób cywilnych niż poprzednie manifestacje, gdzie reagowano szybko i bardzo twardo".
Wzorzec idealny
Premier ocenił, że "nie ma prawdopodobnie idealnego wzoru postępowania". Jak jednak powiedział, grupa organizatorów tegorocznego "Marszu Niepodległości", powołując się na przykład demonstracji związków zawodowych, zapewniała, że będzie w stanie przygotować marsz "w taki sam sposób". Organizatorzy ci, dodał, ocenili, że "przesadna obecność policji i szybkie interwencje powodowały w przeszłości eskalację agresji". Gwarantowali też, mówił premier, że "jeśli nie będzie zderzenia sił porządkowych, to oni sobie poradzą dzięki wyszkoleniu własnych służb porządkowych". Tusk przypomniał, że służby te "stały się bardzo szybko obiektem ataku niektórych grup demonstrantów", na przykład pod squatem na ul. Skorupki.
Autor: mn//bgr / Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: drugros.ru