Premier Donald Tusk nie musi przepraszać Bogdana Gasińskiego, autora informacji o "talibach w Klewkach", za rzekome naruszenie jego dóbr osobistych - orzekł we wtorek Sąd Okręgowy w Warszawie.
Sąd nieprawomocnie oddalił pozew Gasińskiego, w którym twierdził on, że Tusk sprokurował alarm bombowy w stołecznym sądzie, aby nie było mediów na rozprawie, gdy w 2011 r. premier zeznawał jako świadek w jego procesie karnym. Według pozwu w ten sposób Tusk miał wpłynąć na to, że proces toczył się nieprawidłowo, co Gasiński uznał za naruszenie swych dóbr osobistych. Adwokat Tuska zaprzeczał temu i wnosił o oddalenie pozwu.
We wtorek sąd uznał, że nie można doszukać się naruszenia dóbr osobistych powoda w całej sprawie. Jak mówiła sędzia Bożena Chłopecka w uzasadnieniu wyroku, zarządzona przez sąd ewakuacja miała na celu ochronę osób w związku z alarmem bombowym.
Gasiński i wyroki za wyłudzenia
Sąd zwolnił powoda z kosztów procesu (które pokrywa strona przegrywająca), bo uznał, że przebywający w zakładzie karnym Gasiński nie ma dochodów. Koszty przejęto na rachunek Skarbu Państwa. Na ogłoszeniu wyroku nie było nikogo ani od strony powodowej, ani pozwanej. Gasiński może się odwołać do sądu apelacyjnego, Gasiński odsiaduje wyroki za liczne wyłudzenia. Jak wyliczała "Polityka", polskie sądy wymierzyły mu już w sumie 28 lat więzienia.
W styczniu 2011 r. premier zeznawał w Sądzie Rejonowym Warszawa-Śródmieście jako świadek w procesie Gasińskiego, oskarżonego za fałszywe zeznania w sprawie rzekomej korupcji pięciu polityków PO (w tym Tuska) i SLD.
To Gasiński był bowiem źródłem informacji dla Andrzeja Leppera, który w 2001 r. z mównicy Sejmu oskarżył o korupcję Tuska, Włodzimierza Cimoszewicza, Andrzeja Olechowskiego, Jerzego Szmajdzińskiego i Pawła Piskorskiego (Leppera skazano za to zniesławienie na rok i trzy miesiące więzienia w zawieszeniu).
Gasiński pozywa premiera
Zeznania Tuska w sądzie poprzedził alarm bombowy. "Ewakuacja sądu spowodowała, że media nie zauważyły, iż w procesie kryminalnym w charakterze świadka uczestniczył premier Donald Tusk, co jest, trzeba przyznać, wydarzeniem wyjątkowym" - napisała wtedy "Polityka". Według niej Tusk przez dwie godziny odpowiadał na pytania Gasińskiego. Sąd niektóre uchylał jako niezwiązane ze sprawą.
Po tym Gasiński (jego sprawę o fałszywe zeznania umorzono z powodu przedawnienia) pozwał Tuska. Reprezentujący premiera mec. Grzegorz Wójtowicz mówił wcześniej, że powód nawet nie uprawdopodobnił swych twierdzeń, którym "pozwany w całości zaprzecza". Adwokat dodał, że Gasiński nie wykazał, jakie jego dobra osobiste Tusk miał naruszyć i w jaki sposób. - Uprawnienia oskarżonego w procesie karnym nie są tożsame z dobrami osobistymi z kodeksu cywilnego - oświadczył adwokat.
"Talibowie w Klewkach"
Gasiński - b. zootechnik z gospodarstwa rolnego w Klewkach pod Olsztynem firmy Inter Commerce będącej własnością biznesmena Rudolfa Skowrońskiego (od kilku lat poszukiwanego) - zasłynął z opowieści o afgańskich talibach lądujących w Klewkach i o wągliku, który miał się tam rzekomo znajdować. Bywał w Sejmie, spotykał się z Lepperem jesienią 2001 r. zanim ten ówczesny wicemarszałek Sejmu wygłosił z trybuny wystąpienie oskarżające polityków.
Gasiński miał liczne inne kłopoty z prawem. Wiele sądów w całej Polsce skazało go za nieopłacenie rachunków za hotele, gdzie przebywał, podszywając się m.in. pod dziennikarzy. Na swoim koncie ma blisko 30 wyroków skazujących go za różne przestępstwa - w większości wyłudzenia i poświadczenia nieprawdy.
W 2011 r. Sąd Najwyższy utrzymał karę 10 miesięcy więzienia za ucieczkę z prokuratury, gdy wyskoczył przez okno łazienki, wykorzystując nieuwagę policjantów.
Autor: pk//kdj / Źródło: PAP