- Tak się złożyło, że pracuję w Warszawie, mieszkam w Gdańsku i weekendy spędzam z reguły w domu rodzinnym. I przy okazji pracuję - tak premier Donald Tusk odpowiedział na pytanie o swoje częste podróże między Warszawą a Trójmiastem, które podliczył mu tygodnik "Wprost". - Jestem tanim premierem. Oczywiście, jeśli chodzi o koszta, które ponosi podatnik - dodał półżartem.
Od listopada 2007 roku do marca 2011 roku Tusk latał rządowym samolotem do i z Gdańska 175 razy. Poza tym korzystał z samolotów rejsowych oraz rządowego śmigłowca - napisał w poniedziałek "Wprost" przypominając, że na początku obejmowania rządów premier obiecywał "oszczędne" podróże. Tygodnik wytknął też, że weekendy premiera trwają często od piątku do poniedziałku, a szef rządu potrafi latać z Trójmiasta do stolicy kilka razy w tygodniu. "Wprost" szacuje, że podróże premiera mogły kosztować nawet sześć mln zł.
Powściągliwe wydatki
We wtorek premier odniósł się do informacji tygodnika.
- Pretensje sformułowane są w związku z tym, że latam zarówno rejsowymi samolotami bardzo często, jak i to, że korzystam z samolotów rządowych. Nie wiem, czy mogę usatysfakcjonować wtedy, kiedy latam rejsowymi, a dzieje się to bardzo często, czy wtedy, kiedy latam rządowymi samolotami - tłumaczył. - Środek transportu wiązałby się tak czy inaczej z kosztami, czy to jest samochód, czy samolot rządowy, czy rejsowy. Jak latam rejsowymi, to jestem traktowany jak każdy inny parlamentarzysta i nie są to dodatkowe koszty. Tak jest, że niektóre aspekty mojego urzędowania kosztują. Prosiłbym o rzetelną ocenę całego bilansu. Te środki wydawane na moje urzędowanie są i tak bardzo powściągliwie wydawane - zapewnił.
Źródło: tvn24