Dramat organu, który przypomina Trybunał Konstytucyjny, polega na tym, że nawet gdyby sędziowie nie byliby skłóceni, to i tak moglibyśmy oczekiwać, że orzeczenie pójdzie w określonym kierunku - powiedział w "Faktach po Faktach" profesor Jerzy Zajadło z Uniwersytetu Gdańskiego. Mecenas Sylwia Gregorczyk-Abram z Inicjatywy "Wolne Sądy" stwierdziła, że "organ, który powinien stać na straży praw i wolności obywateli, tak naprawdę kupczy tymi prawami i wolnościami".
W Trybunale Konstytucyjnym na środę wyznaczono termin dwóch rozpraw w pełnym składzie. Członkowie Trybunału mieli zająć się sporem kompetencyjnym między prezydentem i Sądem Najwyższym, dotyczącym prawa łaski oraz nowelizacją ustawy o Sądzie Najwyższym. Zostały one odroczone z uwagi na "nagłą usprawiedliwioną nieobecność" jednego z sędziów.
To kolejny raz, kiedy nie udało się skompletować pełnego składu w skonfliktowanym TK.
Do tej kwestii odnieśli się goście środowego wydania "Faktów po Faktach".
Gregorczyk-Abram: to pokazuje jak w soczewce, jak trudna jest tam sytuacja
- To mówi, że w Trybunale Konstytucyjnym odbywają się polityczne targi - oceniła mecenas Sylwia Gregorczyk-Abram z Inicjatywy "Wolne Sądy". - Organ, który powinien stać na straży praw i wolności obywateli, tak naprawdę kupczy tymi prawami i wolnościami. Wiemy, że trwa konflikt, wiemy, że Trybunałowi się spieszy, bo na 6 czerwca jest wyznaczona rozprawa w Sądzie Najwyższym. Legalni sędziowie mają zdecydować między innymi o tym, czy prezydent może ułaskawić osobę skazaną nieprawomocnym wyrokiem - powiedziała.
CZYTAJ TAKŻE: "Kamiński sam zwrócił się o ułaskawienie". Prezydencki minister ujawnia okoliczności decyzji
Zdaniem Gregorczyk-Abram, "ta presja na TK jest więc coraz większa". - Zdaje się dwóch sędziów buntowników ma rzekomo przyjść i jednak zdecydować się usiąść za stołem, choć tego nie wiemy, bo nikt z Trybunału nie rozmawia z mediami - zwróciła uwagę.
- To pokazuje jak w soczewce, jak trudna jest tam sytuacja i jak niewiele ma wspólnego z ochroną praw i wolności, a jak dużo wspólnego z rozgrywką polityczną - dodała Gregorczyk-Abram.
Profesor Zajadło: tam nie ma prawa być podziału politycznego, bo to jest organ prawa, a nie polityki
Profesor Jerzy Zajadło z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego ocenił, że ten wewnętrzny spór w TK go "specjalnie nie interesuje, bo on dotyczy personaliów". - Załóżmy hipotetycznie, że tego sporu nie ma i sędziowie nigdy się nie skłócili, to (wtedy - red.) dramat tego organu, który przypomina Trybunał Konstytucyjny, polega na tym, że i tak moglibyśmy oczekiwać, że orzeczenie TK pójdzie w określonym kierunku, takim, jakiego oczekuje władza - stwierdził.
- Dotychczasowe doświadczenia związane z funkcjonowaniem tego trybunału, zanim się jeszcze sędziowie skłócili, takie były. Na ich podstawie muszę niestety zaakceptować tę bolesną prawdę, choć sędziowie powinni się wytłumaczyć. Aczkolwiek trudno by im było to zrobić, bo musieliby się przyznać, że ta linia podziału owych sześciu sędziów do dziewięciu przebiega w oparciu o kryterium polityczne, co dyskredytuje ten organ, jakim jest TK - dodał.
- Tam nie ma prawa być tego typu podziału politycznego, bo to jest organ prawa, a nie polityki - podkreślił.
Źródło: TVN24