Kazik trafił bardzo celnie w to, że emocje w tym kraju są dla różnych ludzi różnie rozłożone - zwrócił uwagę w "Faktach po Faktach" aktor i reżyser Jerzy Stuhr. W TVN24 komentował sytuację wokół radiowej Trójki. Muzyk Tomasz Lipiński ocenił, że "mamy do czynienia z potworną destrukcją, właściwie na każdym kroku".
Najnowsza piosenka Kazika "Twój ból jest lepszy niż mój" - nawiązująca do wizyty prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego na zamkniętym Cmentarzu Powązkowskim - zadebiutowała w piątek od razu na pierwszym miejscu 1998. notowania Listy Przebojów Trójki. Informacja o tym tego samego dnia zniknęła ze stron państwowego radia.
Jego kierownictwo początkowo twierdziło, że "został złamany regulamin", a "redakcja podjęła decyzję o unieważnieniu głosowania". Później pojawiły się zarzuty, że kolejność na liście została zmanipulowana. W związku z tym z pracy w rozgłośni zrezygnował szereg dziennikarzy, w tym wieloletni prowadzący Listę Przebojów Marek Niedźwiecki, a także Piotr Kaczkowski, Hirek Wrona, Piotr Metz, Agnieszka Szydłowska, Agnieszka Obszańska, Michał Olszański i Marcin Kydryński.
W "Faktach po Faktach" bieżące wydarzenia wokół radiowej Trójki komentowali aktor, reżyser i felietonista Jerzy Stuhr oraz muzyk, kompozytor i lider zespołu Tilt Tomasz Lipiński.
"Kazik celnie trafił"
- Bardzo mnie śmieszy i zadziwia, jak nagle politycy stali się literaturoznawcami. Natychmiast mają opinię o tej piosence, że jest niedobra, że jest o niczym, że jest pomylona. To jest przejaw ogromnego strachu tych ludzi - skomentował Jerzy Stuhr. Stwierdził, że "to piękne, że artysta zdołał zmusić polityków do tak maksymalnego strachu i tak histerycznej reakcji".
Zamknięte cmentarze to na skutek zdarzeń Ostatnich tygodni, ostatnich wydarzeń Na łańcuchy patrzę, ocieram łzy Tak jak i Ty Tak jak i Ty Otwiera się brama, ja nie wierzę oczom Czy jednak się rzeczy inaczej potoczą Podbiegam, twoje karki krzyczą: "stój!" Bo Twój ból jest lepszy niż mój Twój ból jest lepszy niż mój
Według Stuhra dzieje się tak, kiedy "artysta trafia w sedno, w ten najczulszy punkt władzy i jej defekty". - W tym wypadku Kazik trafił bardzo celnie w to, że emocje w tym kraju są dla różnych ludzi różnie rozłożone. Choćby to jedno zdanie tej piosenki stawia ją od razu w topie i czyni, że stała się sztandarowym utworem ostatnich dni. To na pewno zwycięstwo artysty.
"To było nie do uratowania"
Tomasz Lipiński stwierdził w programie, że "obserwujemy od dobrych paru lat stopniowy upadek Trójki i coraz większe próby ratowania resztek jej świetności". Według niego "to było nie do uratowania". - Sytuacja jest o tyle bulwersująca, co śmieszna. To sytuacja, w której nagle piosenka Kazika pojawia się na pierwszym miejscu (Listy Przebojów - red.) Trójki i ktoś, gdzieś, na pewnym szczeblu tej całej struktury nagle dostaje paranoi, bo nie "daj Boże prezes się dowie". To atmosfera, w której żyjemy, którą nam narzucono - mówił.
- Mamy parcie na jedną słuszną ideologię. Tam, gdzie się da, tam się zawłaszcza terytoria publiczne i próbuje się zaprowadzać swoje porządki - ocenił. Jak mówił Lipiński, "mamy do czynienia z potworną destrukcją, właściwie na każdym kroku" i "jest to tragiczne".
- Kazik ma dar do zadawania celnych kuksańców, w bardzo bezpośredni sposób. On nie należał do krytyków obecnej władzy, można powiedzieć, że nawet ją chwalił - przyznał. - Na jesieni nie widział żadnego zagrożenia dla wolności, więc to papierek lakmusowy, jeśli artysta, który w listopadzie nie widzi zagrożenia dla wolności, a w maju pisze piosenkę, która staje się wolnościowym sztandarem, to dowodzi, że jesteśmy w momencie ważnego i historycznego przełomu, którego ta piosenka stała się katalizatorem - dodał.
"Ta władza nie rozumie buntu"
Mówiąc o treści utworu, Lipiński przyznał, że "to cały Kazik". - Nie chcę wchodzić w oceny artystyczne, bo jako artysta nie poczuwam się do tej roli. Kazik ma swój bardzo stały, wieloletni elektorat. Jest on dość pokaźny, bo Kazik jest artystą pierwszej wielkości. Tu się splotło kilka rzeczy. (...) Kazik, jako niekrytyk, nagle skrytykował i wywołał niepokój w obozie władzy. Ewidentnie coś się pruje - ocenił.
Czy artysta ma prawo patrzeć władzy na ręce? - Artysta ma obowiązek do buntu i do niezgody. Z tego się tworzy materia artystyczna. Ja zawsze zaczynałem każde myślenie artystyczne od buntu, niezgody, w stosunku do siebie, do innych i do władzy - odpowiadał Jerzy Stuhr.
Według niego "władza musi wiedzieć, że im bardziej będzie w sposób nachalny sprzeciwiać się artyście, tym on bardziej będzie się buntować". - Oczywiście ta władza nie rozumie buntu, nawet komuniści bardziej to rozumieli - mówił Stuhr.
- Tutaj jest amatorski ostracyzm w stosunku do artystów. Oni tym bardziej będą się buntować. Niech władza to zrozumie, że to nie jest przeciwko nim. Bunt jest immanentnym motorem działania każdego artysty - podkreślał.
"Dlaczego czegoś nie wolno? Dlatego, że ktoś uważa, że tak nie wolno. To niebezpieczny moment"
Artyści pytani byli o swoje doświadczenia z minionych lat, czy kiedykolwiek zabroniono im coś zaśpiewać lub coś powiedzieć.
- O ostatni film walczyłem przez parę lat, żebym mógł go zrobić. A takie małe porażki są bez przerwy - przyznał Jerzy Stuhr. - Przyjdzie czas, żeby swoją niezgodę, swój bunt w sposób artystyczny wyrazić. Jestem przyzwyczajony. Za czasów komunistycznych moje filmy były ocenzurowane, a byłem wtedy nowym aktorem i chciałem pokazać się publiczności. Jestem w tym boju zahartowany - oświadczył.
Tomasz Lipiński tłumaczył, że zarówno on, jak i całe jego pokolenie "siłą rzeczy musiało się do tego zaadaptować". - Artyści często adaptowali się w taki sposób, że tworzyli sobie pewną rzeczywistość, trochę na marginesie tamtej rzeczywistości, w taki sposób, aby mieć z tą rzeczywistością, Polską Rzecząpospolitą Ludową, jak najmniej do czynienia - wspomniał.
- Najistotniejsze jest to, dlaczego o tym rozmawiamy. A rozmawiamy dlatego, że nagle się okazuje, że coś wolno, a czegoś nie wolno. A dlaczego czegoś nie wolno? Dlatego, że ktoś uważa, że tak nie wolno, bo to niezgodne z jego światopoglądem. To jest bardzo niebezpieczny moment. Jeżeli pozwolimy sobie narzucić jedną ideologię, to staniemy się państwem fundamentalistycznym, w którym ci, którzy nie zgadzają się z tą ideologią, będą prześladowani - przekonywał.
Wypowiedź ministra kultury to "potworna demagogia na użytek strachliwej władzy"
W środę rano sytuację wokół Trójki komentował w RMF FM wicepremier i minister kultury Piotr Gliński. Pytany był, czy obecna władza wykorzystuje media państwowe, na co odpowiedział: "Tak. Trudno jest ukryć to, że media publiczne są w jakimś sensie związane z władzą polityczną i tak zawsze było". - Nie bądźmy hipokrytami - dodał.
Jerzy Stuhr oświadczył, że te słowa to dla niego "potworna demagogia na użytek strachliwej władzy". - Byłem szczęśliwy, jak media publiczne pozwoliły mi robić kontrowersyjne spektakle, wypowiedzi, audycje - wspominał. Według niego wypowiedź Glińskiego "to głęboka nieprawda, wypowiedź dla pewnego rodzaju elektoratu, który zawsze uważał, że ci drudzy to są wrogowie".
Źródło: TVN24