- Mąż z synem schowali się pod ścianą, skulili, zasłonili głowy i to wszystko. Później nie wiedzieli już, co się działo - tak przejście trąby powietrznej nad jej domem zapamiętała Barbara Erdanowska z miejscowości Wycinki w woj. pomorskim.
Pani Barbara i jej rodzina nadejściem sobotniej trąby powietrznej byli kompletnie zaskoczeni, bo - jak opowiada mieszkanka Wycinek - "szła bezszelestnie". - My jej w ogóle nie słyszeliśmy. Gdy zauważyliśmy, co się dzieje, wbiegliśmy na podwórko. Później jedni do domu, a mąż z synem do stajni. Zamknęli tylko drzwi, schowali się pod ścianą, skulili, zasłonili głowy rękoma i dalej już tylko słyszeli ogromny trzask - opowiada.
"Na szczęście żyjemy"
Dopiero, gdy trąba przeszła nad domem, a jego mieszkańcy wyszli na podwórko, zobaczyli "ogrom zniszczeń". - Cała siła poszła na budynki. To były dosłownie sekundy. Na szczęście żyjemy, to jest najważniejsze - przyznaje pani Barbara.
Dodaje jednak, że tak naprawdę nie oswoiła się jeszcze z sytuacją. - Człowiek chodzi w takim amoku, nie zdaje sobie sprawy z tego, co się właściwie stało. To dotrze dopiero po jakimś czasie. W tej chwili skupiamy się tylko na tym, jak zabezpieczyć nas przed deszczem, gradem - powtarza.
Rodzina Erdanowskich "ma jeszcze na to siłę", ale pani Barbara zastanawia się na jak długo jeszcze jej wystarczy. Nie do przecenienie jest sąsiedzka pomoc. - Wszyscy starają się jak tylko mogą. Na razie zabieramy się za uporządkowaniu podwórka, później odbudowa stajni - kreśli plan na najbliższe dni pani Barbara.
Bez wody i prądu
Wycinki w woj. pomorskim nadal są pozbawione wody. Woda jest dowożona cysternami. Z kolei miejscowy zakład energetyczny przekazał, że do poniedziałkowego południa powinno zostać przywrócone zasilanie w kilku gospodarstwach, które - z powody nawałnicy - do tego czasu nie miały prądu.
Autor: ŁOs / Źródło: TVN24, PAP