Nieprawidłowości w RARS to gigantyczna afera sięgająca samego szczytu władz - ocenił w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 minister spraw wewnętrznych Tomasz Siemoniak.
Michał K., były prezes Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych i bliski współpracownik ówczesnego premiera Mateusza Morawieckiego, został zatrzymany w poniedziałek w Londynie po tym, jak wystawiono za nim Europejski Nakaz Aresztowania. Prokuratura zarzuca K. udział w zorganizowanej grupie przestępczej oraz przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Grozi mu 10 lat więzienia.
We wtorek gościem "Rozmowy Piaseckiego" w TVN24 był Tomasz Siemoniak, minister spraw wewnętrznych i koordynator służb specjalnych. - Mamy efekt współpracy służb. To była bliska współpraca służb polskich i brytyjskich - mówił o zatrzymaniu K.
Siemoniak stwierdził, że "jeżeli mamy do czynienia z zarzutem zorganizowanej grupy przestępczej, który dotyczy jednego z najbliższych współpracowników premiera, to takich słów nie rzuca się na wiatr".
- Uważam, że w tym przypadku, i potwierdza to sąd, mamy do czynienia z gigantyczną aferą sięgającą samego szczytu władz. Aferą dotyczącą dziesiątków milionów złotych, które pod pozorem nadzwyczajnych sytuacji - najpierw COVID-u, potem wojny w Ukrainie - były wydawane bardzo lekką ręką - mówił minister.
Stwierdził, że "materiał jest ogromny" i "opiera się na zeznaniach różnych osób".
- Ja już myślałem, że po Funduszu Sprawiedliwości nic gorszego się nie zdarzy, bo w Ministerstwie Sprawiedliwości pojawiły się zarzuty zorganizowanej grupy przestępczej. Tym razem mamy do czynienia z taką sytuacją wokół premiera (Morawieckiego - red.) - dodał gość TVN24.
Wskazywał, że "Michał K. niewątpliwie był jednym z najbliższych współpracowników premiera i histeryczne reakcje Mateusza Morawieckiego tego dowodzą".
Siemoniak: to przykład zamiatania spraw pod dywan
Siemoniak potwierdził, że służby interesowały się nieprawidłowościami w RARS jeszcze za czasów poprzedniej władzy. - Tak, tak było. To są sprawy, które wcześniej zostały podjęte. Jest to jeden z licznych przykładów takiego zamiatania pod dywan - powiedział.
- Nie wiem, co robił w tych sprawach Mariusz Kamiński, nie ma śladów jakiegoś jego działania. Być może coś robił, natomiast na dole w służbach funkcjonariusze zdawali sobie sprawę, że dzieją się złe rzeczy i próbowali na różne sposoby, formułowali takie wnioski, żeby "góra" się nie zorientowała, o co tak naprawdę może chodzić i jak wysoko może sięgać jakieś śledztwo - mówił.
Wskazywał, że RARS-em "interesowało się CBA" i "gołym okiem było widać, że tam różne rzeczy się dzieją, ogromne pieniądze są w ruchu". - Tam, gdzie są ogromne pieniądze, powinna być szczególna ochrona. Tej ochrony brakowało - ocenił.
Siemoniak: CBA zostało przeżarte złymi działaniami, ale są uczciwi funkcjonariusze
Siemoniak, mówiąc o CBA, stwierdził, że w czasach PiS "cała instytucja została upolityczniona i przeżarta złymi działaniami, złymi praktykami". - Nie mam nic do uczciwych funkcjonariuszy. Oni po likwidacji CBA znajdą swoje miejsce, a szczególnie ci, którzy mimo tych ogromnych trudności próbowali uczciwie działać i realizować misję CBA - zaznaczył.
- Projekt (ustawy o likwidacji CBA - red.) jest gotowy. Nie dotarł do Sejmu. Miałem nadzieję, że ustawa zostanie uchwalona przed wakacjami, bo projekt był gotowy dużo wcześniej, natomiast tu nie sam minister koordynator jest władcą tego projektu. Musi być zaopiniowany przez kolegia służb specjalnych, musi być przyjęty przez Radę Ministrów - powiedział minister.
Jak dodał, "oczywiście pracując nad tym projektem, mamy świadomość, że prezydent Duda zapowiedział, że ten projekt zawetuje".
- Natomiast najważniejsze dla opinii publicznej jest to, że CBA normalnie pracuje. Nie ma żadnych ograniczeń co do tego, jakimi sprawami ma się zajmować - mówił gość TVN24.
Siemoniak: sytuacja na granicy jest spokojniejsza, ale to nie znaczy, że nie będzie powrotu
Siemoniak mówił też o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. Zapowiedział, że rząd chce utrzymać tam strefę buforową. - Ona uderza przede wszystkim w przemytników ludzi, w tych, którzy podejmują ludzi przeprowadzonych przez przestępcze gangi - powiedział.
Dodał, że jest "splot różnych czynników, który przynosi to, że presja na granicę dziś jest mniejsza". - Na pewno zadziałało to, że pojawiły się zwarte oddziały policji od początku czerwca na granicy. Zaczęło się uszczelnianie zapory, którą bardzo łatwo lewarkami było rozszczelniać. Jest również zapora elektroniczna. (...) Trzeba wziąć pod uwagę różne nasze działania, też polityczne prezydenta Dudy - powiedział.
Zastrzegł, że spokojniejsza sytuacja "nie oznacza, że za tydzień nie będzie powrotu do rekordowych liczb". - Musimy robić wszystko, żeby granica była szczelna - podkreślił.
CZYTAJ WIĘCEJ: Strefa buforowa "zapewne będzie dalej obowiązywać"
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24