Zły pomysł, złe wykonanie. Polska, która zawsze potrafiła na Bliskim Wschodzie trzymać balans w trudnych problemach, teraz jest po konkretnej stronie - powiedział w "Faktach po Faktach" poseł Platformy Obywatelskiej Tomasz Siemoniak, były minister obrony narodowej. Skomentował konferencję bliskowschodnią zorganizowaną przez Polskę i USA.
W dniach 13-14 lutego w Warszawie odbyło się międzynarodowe spotkanie ministrów poświęcone bezpieczeństwu na Bliskim Wschodzie.
"Nic nie zyskaliśmy"
- Tak jak mówiliśmy wcześniej, nie było widać interesu Polski w tej konferencji - ocenił w "Faktach po Faktach" Tomasz Siemoniak. Jago zdaniem, nic dzięki niej nie zyskaliśmy.
- Po tej konferencji została afera wokół wypowiedzi premiera (Izraela-red. Benjamina) Netanjahu. Prezydent i premier zamiast wczoraj spijać śmietankę z konferencji, wpisywali się do internetu w nocy (...) To chyba coś nie bardzo z tą konferencją było - zauważył były szef MON.
- Zły pomysł, złe wykonanie. Polska, która zawsze potrafiła na Bliskim Wschodzie trzymać balans w trudnych bardzo problemach, nie mając interesu w tym, żeby gdzieś się mocno wpisać, teraz jest po konkretnej stronie - uważa Siemoniak.
Dodał, że "główny bohater konferencji, premier Netanjahu, zrealizował tutaj swoją agendę antyirańską i jak się też okazało, mocno nadszarpnął autorytet gospodarza".
"Jerusalem Post" podał w czwartek wieczorem, że podczas pobytu w Warszawie premier Benjamin Netanjahu powiedział, że Polacy kolaborowali z nazistami w Holokauście. Informację tę zdementowała ambasador Izraela w Polsce Anna Azari. - Podczas rozmowy z dziennikarzami premier Benjamin Netanjahu mówił o Polakach, nie polskim narodzie ani państwie. Jego wypowiedź została błędnie zrozumiana i zacytowana w prasie - oświadczyła natomiast w piątek kancelaria szefa izraelskiego rządu.
"Robiliśmy dobrą minę do złej gry"
Zdaniem Tomasza Siemoniaka, Polska jako gospodarz nie miała wpływu na przebieg konferencji.
- Myślę, że daliśmy salę i catering. Robiliśmy dobrą minę do złej gry - ocenił.
Dodał, że "wypowiedzi naszych polityków, prezydenta (Andrzeja) Dudy, premiera (Mateusza Morawieckiego), szefa MSZ (Jacka Czaputowicza) nie miały dla nikogo większego znaczenia.
- Może poza momentem, kiedy minister Czaputowicz powiedział, że my jednak podzielamy stanowisko Unii, że porozumienie z Iranem obowiązuje. Sekretarz (stanu USA Mike - red.) Pompeo na niego łypnął. I to był chyba jedyny moment, gdzie jakieś podmiotowe stanowisko pokazaliśmy, ale zasłaniając się Unią - dodał.
- To jest wielka porażka - skwitował.
W dwudniowej konferencji wzięli udział przedstawiciele ok. 60 krajów. Do Warszawy przyjechali m.in. wiceprezydent USA Mike Pence, sekretarz stanu Mike Pompeo, premier Izraela Benjamin Netanjahu, szefowie dyplomacji Wielkiej Brytanii, Włoch, Węgier oraz kilku krajów arabskich.
Na warszawskiej konferencji nie było przedstawicieli Iranu, który nie został zaproszony do udziału w spotkaniu.
"Radość dla wojska, ale to bardzo mały kroczek"
Były minister obrony odniósł się również do podpisanej przez MON umowy o wartości 414 mln dolarów na dostawę amerykańskiego systemu artylerii rakietowej HIMARS. Bez offsetu. W jej ramach Polska otrzyma od USA 20 wyrzutni, w tym 18 bojowych i dwóch w wersji ćwiczebnej. Kontrakt obejmuje też dostawy amunicji rakietowej GMLRS i ATACMS oraz szkolnej LCRR. pojazdów dowodzenia, wozów amunicyjnych, ciągników ewakuacyjnych, a także wsparcie logistyczne, szkoleniowe i techniczne.
- Sam sprzęt, bardzo wysokiej jakości jest potrzebny polskiej armii - podkreślił Siemoniak. Wspomniał, że sześć lat temu, kiedy był ministrem obrony narodowej, wyrażał chęć posiadania takich rakiet.
- To jest potężna broń odstraszania - stwierdził.
- Na pewno można było więcej zrobić dla polskiego przemysłu i nawet politycy PiS-u obiecywali duży udział PGZ-u. Podpisywano różne dokumenty w tej sprawie. Natomiast na sam koniec okazało się, że kupujemy produkt, gdzie każda śrubka będzie amerykańska, gdzie nawet ciężarówki Jelcza nie mogą być podwoziami - wskazał.
- Może nie potrafimy takich rakiet produkować, ale ciężarówki, radary, różne inne rzeczy tak - dodał.
W ocenie Siemoniaka, zakup systemu HIMARS to "radość dla wojska" choć - dodał - "to bardzo mały kroczek". - My kupujemy 20, Rumuni kupili ponad 50 tego typu wyrzutni - zauważył.
Pytany, czy "kupiłby więcej i załatwił offset", odparł: - Oczywiście, że tak trzeba było rozmawiać.
- Trzeba wymagać i patrzeć na swój własny interes - podkreślił.
Ocenił, że jeśli już kupiliśmy system bez offsetu, to można było to zrobić dwa lata temu. - Dostawy się skończą w 2023 roku, a przemysł polski nic z tego nie będzie miał - zauważył Siemoniak.
- Przemysł obronny to nie tylko miejsca pracy (...), to jest element naszego potencjału (...) Nie zadbano o interesy polskiego przemysłu i to jest na pewno minus - mówił.
- Natomiast jestem bardzo za tym, żeby program HIMARS rozwijać, bo to jest broń bardzo potrzebna i nawet bym powiedział - z perspektywy sześciu lat - jeszcze bardziej potrzebna niż wtedy - powiedział.
"Jesteśmy blisko porozumienia szerokiej koalicji"
Tomasz Siemoniak mówił również o ewentualnej koalicji partii opozycyjnych na wybory do Parlamentu Europejskiego. - Wiem, że jesteśmy blisko porozumienia szerokiej koalicji, która w oparciu o różne środowiska pójdzie razem w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Potrzeba teraz kilku dni na to, żeby poszczególne władze poszczególnych partii wypowiedziały się w tej sprawie - powiedział.
Podkreślił, że najważniejsze jest to, iż jest zaufanie między liderami. Przyznał, że również z szefową Nowoczesnej Katarzyną Lubnauer. Pytany. czy jest pojednanie, powiedział: - Nie wiem, czy pojednanie. Polityka jest też domeną pewnego interesu.
- Myślę, że wszyscy mamy interes w tym, żeby iść razem, żeby był szeroki blok na wybory europejskie i parlamentarne - dodał.
Autor: js//kg / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24