- Trzeba spróbować doprowadzić do końca proces liczenia głosów - mówił w "Faktach po Faktach" Włodzimierz Cimoszewicz, senator, były premier, były minister sprawiedliwości. Jego zdaniem, zaraz potem członkowie PKW powinni podać się do dymisji.
W środę Jarosław Kaczyński i Leszek Miller przekonywali, że kadencja samorządów, które zostały wybrane w niedzielę, powinna być skrócona i że powinny zostać rozpisane nowe wybory samorządowe.
Sprawę skomentował Włodzimierz Cimoszewicz. Pomysł SLD i PiS, by ponownie przeprowadzić wybory nazwał "niedopuszczalnym awanturnictwem politycznym".
- Miller i SLD uciekają od poważnej rozmowy o przyczynie klęski. Wtedy by musieli rozmawiać o swojej odpowiedzialności. Kaczyński zaś rozpoczyna atak na Bronisława Komorowskiego, któremu szykuje garnitur poplecznika fałszerzy - podsumował Cimoszewicz.
"Operacja nie do przeprowadzenia"
Jego zdaniem ponowne wybory samorządowe, to "operacja nie do przeprowadzenia".
Były premier skrytykował też przedstawicieli komisji wyborczej, odpowiedzialnej za - czterodniowe już - liczenie głosów. - To co zabiło autorytet tej komisji, to rutyna, która sprawiła, że nie myśleli - ocenił.
Według niego, już dwie doby temu PKW powinna podjąć decyzję o przejściu do tradycyjnego liczenia głosów. - Przez całe dziesięciolecia tak liczyliśmy i się doliczaliśmy - mówił. - Dziś byłoby już trudniej niż dwie doby temu, bo trudniej byłoby zmobilizować członków komisji. Ale to trzeba zrobić - dodał Włodzimierz Cimoszewicz.
Wyraził też "nadzieję, że członkowie komisji zdają sobie sprawę ze skali swojej kompromitacji i szkody, jaką wyrządzili powadze państwa i wiarygodności wyborów".
Dlatego, jak dowodził Cimoszewicz, członkowie PKW powinni zrezygnować z pełnionych funkcji zaraz po tym jak w końcu uda się podać do publicznej wiadomości oficjalne wyniki wyborów samorządowych.
Autor: bieru//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24