- "Testament życia" to nie jest legalizacja prawa do eutanazji, tylko do godnej śmierci - stwierdził Jarosław Gowin (PO). Jego klubowi koledzy nie są tego tacy pewni, projekt zespołu bioetycznego chwalą natomiast lekarze i etycy.
"Nie życzę sobie, żeby ratowano mnie na siłę lub bez końca utrzymywano w śpiączce" - taką deklarację moglibyśmy nosić w portfelu, gdyby pomysł PO wszedł w życie. O projekcie Jarosław Gowin opowiedział wcześniej portalowi tvn24.pl.
"Dziś ratuje się do oporu"
W "Poranku" TVN24 tłumaczył: - Jest różnicą między uporczywym podtrzymywaniem życia a prośbą o skrócenie tego życia. Tak długo, jak będzie szansa, to lekarze będą mieli obowiązek ratować pacjenta - podkreslił poseł PO.
To jest pomysł moralnie niekontrowersyjny. W zespole byli przedstawiciele kościoła i innych wyznań, i te propozycje zyskały jednomyślną akceptację. Jarosław Gowin (PO)
Według Gowina prawo do nie reanimowania będzie dotyczyć głównie pacjentów, którzy latami leżą np. w śpiączce i w ocenie medyków nie ma szans na ich uratowanie. Ustawa jednak nie może regulować wszystkich, bardzo szczególnych i trudnych przypadków. - Będzie formułowała ogólna zasadę. Będzie też zapobiegać nadużyciom i groźbie eutanazji - mówił Gowin. - W polskim prawie medycznym kwestia zgody pacjenta nie pełni wielkiej roli, staramy się to zmienić.
Pomysł niekontrowersyjny?
Według Gowina w Polsce "testament życia" miałby być dokumentem potwierdzonym notarialnie. W Nowym Jorku np. symbolem braku zgody na resuscytację jest fioletowa bransoletka. - Chciałbym mieć prawo do decydowania o tym, co dzieje się ze mną w sytuacji skrajnej. Założyłbym taka opaskę - podsumował Gowin.
- To jest pomysł moralnie niekontrowersyjny - zapewnia poseł Platformy. - W zespole byli przedstawiciele kościoła i innych wyznań, i te propozycje zyskały jednomyślną akceptację - dodaje.
Chlebowski: należy ratować do końca
Szef klubu PO ma jednak spore wątpliwości. - Ja jestem zwolennikiem ratowania życia ludzkiego do każdego momentu, w którym daje ten ratunek szansę życia - uważa Zbigniew Chlebowski.Według niego powinno się ratować człowieka nawet wtedy, gdy jest on temu przeciwny, a niektóre wprowadzone w Europie zmiany w prawodawstwie dotyczące terapii w przypadkach skrajnych są "bardzo niedobre".
Zawsze będę miał szacunek do lekarzy, którzy nie będą się spieszyć z orzeczeniem, że mamy do czynienia z sytuacją „terapii uporczywej”. ks. Bogdan Bartold, Archikatedra św. Jana w Warszawie
Na wartości chrześcijańskie powoływał się Joachim Brudziński z PiS. - Ja, jako nie polityk, ale jako katolik uważam, że życie ludzkie powinno być chronione od momentu poczęcia do naturalnej śmierci - powiedział poseł PiS. Dlatego, zdaniem polityka, należy poczekać na projekt ustawy, bo póki co na ten temat jest "bardzo wiele znaków zapytania".
Projekt entuzjastycznie przyjęła natomiast Joanna Senyszyn (SLD). - Człowiek oczekuje od życia pewnej jakości. Dla jednego życie w pewnym stanie nie ma już wartości, a dla innego człowieka życie w takim samym stanie ma wartość, dlatego nie można nikogo uszczęśliwiać na siłę - argumentowała.
"Samą karteczką niczego nie załatwimy"
Ks. Bogdan Bartold z Archikatedry Św. Jana w Warszawie przyznał, że jest przeciwny, aby pacjent indywidualnie decydował o tym, kiedy lekarz może odłączyć go od respiratora. - Z doświadczenia wiem, że osoby całkowicie zdrowe mogą takie oświadczenie podpisać, ale w momencie zagrożenia często zdarza się tak, że chcą, by lekarze walczyli do samego końca o ich życie.
Natomiast etyk prof. Kazimierz Szewczyk przypomina, że przerwanie uporczywej terapii nie oznacza eutanazji. - Tutaj po prostu słucha się chorego, który nie chce być już dalej leczony, a w tym wypadku dalej męczony. Daremnie się leczy, bez sensu się leczy, nie powinno się tego robić, to jest wbrew sztuce, wbrew etyce bo się wyrzuca pieniądze w błoto, a co ważniejsze męczy się tego pacjenta - argumentował.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24