- Mam nadzieję, że 10 maja nie będzie rządzić w Polsce PKW, która będzie groziła nam wszystkim represjami. Że nasze obchody miesięcznicy (smoleńskiej - red.) nie będą poddane restrykcjom - mówił w "Faktach po Faktach" Witold Waszczykowski (PiS), komentując ogłoszony w środę termin wyborów prezydenckich. - To, co jest zabronione w trakcie dnia wyborczego, to prowadzenie kampanii wyborczej - odpowiedział Paweł Zalewski (PO).
Datę wyborów prezydenckich ogłosił w środę marszałek Sejmu Radosław Sikorski. Pytany przez dziennikarzy o zarzuty opozycji, że termin 10 maja jest korzystniejszy dla urzędującego prezydenta, bo przypada niedługo po serii uroczystości państwowych z jego udziałem, odpowiedział, że miał do wyboru cztery daty: 1 maja, 3 maja, 10 maja i 17 maja. - Zdecydowałem się pójść środkiem polskiej drogi - zaznaczył. - Dobrzy kandydaci potrafią wygrać w każdym terminie - dodał Sikorski.
Pytany, czy konsultował z kimś datę wyborów, odparł: - To jest suwerenna decyzja marszałka Sejmu. Podjąłem ją samodzielnie - przekonywał.
O dacie wyborów prezydenckich dyskutowali w "Faktach po Faktach" Witold Waszczykowski (PiS) i Paweł Zalewski (PO).
Dwa problemy PiS
- Mamy pewien dylemat, ale jako partia przygotowana do tego, by walczyć o władzę, jesteśmy przygotowani na każdy termin. Z tego punktu widzenia tydzień w tę czy tamtą nie ma różnicy. Natomiast są pewne drobne kwestie - komentował datę wyborów Witold Waszczykowski. - Po pierwsze, prezydent Bronisław Komorowski zapowiedział, że 8 maja chce zorganizować jakieś obchody zakończenia II wojny światowej w Polsce, czyli tuż przed ciszą wyborczą. Od lat była zasada taka, że wydarzeń międzynarodowych nie robiło się w czasie kampanii wyborczej - mówił Waszczykowski.
Jak stwierdził, drugim problemem dla PiS jest wypadająca 10 maja miesięcznica katastrofy smoleńskiej. - Ja pójdę do kościoła rano jak każdego 10, pójdę przed pałac (prezydencki - red.) i zakładam, że będą tam tłumy w godzinę, kiedy stała się katastrofa (smoleńska - red.). Wielu też pójdzie na cmentarz i być może wielu pojedzie do Krakowa, gdzie na Wawelu leży prezydent Lech Kaczyński - mówił poseł PiS.
Dodał, że ma nadzieję, iż taka działalność, prowadzona przez ostatnie pięć lat, nie spotka się tym razem z restrykcjami i represjami ze strony władz w związku z wyborami.
"Pójście do kościoła nie jest prowadzeniem kampanii"
- To, co jest zabronione w trakcie dnia wyborczego, to prowadzenie kampanii wyborczej. Pójście do kościoła, by uczcić tych, którzy zginęli w straszliwej katastrofie smoleńskiej, w moim przekonaniu, nie jest prowadzeniem kampanii wyborczej. Nie jest nią również złożenie kwiatów na grobie świętej pamięci pary prezydenckiej - odpowiedział Paweł Zalewski.
Przyznał też, że dziwi się partii Jarosława Kaczyńskiego, która z jednej strony krytykuje prezydenta Komorowskiego za brak aktywności, a z drugiej, gdy ten przedstawia konkretną inicjatywę obchodów zakończenia wojny 8 maja na Westerplatte, krytykuje go.
- Mam jedną prośbę do kolegów z PiS. Rozumiem sytuację kampanijną, kiedy jesteśmy rywalami. Ale w sprawach ważnych dla Polski bardzo proszę, byście państwo potrafili oddzielić interes kraju od interesu swojego kandydata, tak jak to robi Bronisław Komorowski - mówił Zalewski.
Wsparcie dla Dudy
Witold Waszczykowski był też pytany o to, czy Jarosław Kaczyński będzie wspierał kandydata PiS na prezydenta, Andrzeja Dudę. - Jarosław Kaczyński nie kandyduje w tej chwili na żaden urząd, natomiast wspiera, tak jak jest to możliwe, merytorycznie, organizacyjnie i administracyjnie w ramach partii. Bo na tym polega wsparcie - odpowiedział poseł PiS.
Jak tłumaczył, nie chodzi o to, by "przykryć kandydata" swoim występem. - W tej chwili wszyscy pracujemy na jednego kandydata, który może zmienić prezydenturę (w naszym kraju - red.) na prezydenturę aktywną i za granicą i w Polsce - dodał Waszczykowski.
Autor: kde//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24