Na Podhalu wojna o reklamy - te nielegalne, których setki można zobaczyć, gdy dojeżdża się do Zakopanego. Wojnę wypowiedział starosta tatrzański. I grozi, że jak nie pomogą prośby o usunięcie reklam, to użyje argumentu siły.
Gdy wjeżdża się do stolicy Tatr, góry słabo widać. Bo zasłaniają je ogromne billboardy.
- To bałagan reklamowy - starosta tatrzański Andrzej Gąsienica-Makowski oburza się i ogłasza walkę bez pardonu z tym, co zakopiankę zaśmieca.
Na ciupagi
To bałagan reklamowy - starosta tatrzański Andrzej Gąsienica-Makowski
Gospodarze podwórek, przy których stoją bannery, gotowi są ataki odeprzeć. Przyznają, że piękne nie są, ale to ich dochód z wynajmu miejsca na reklamy.
- Jest to moja własność i mogę sobie zrobić z tym co chcę - oburzają się jedni. Inni dodają: - Co jemu przeszkadzają nasze reklamy. Niech sie zajmie zakopianką.
Nie oddadzą bez walki
Jest to moja własność i mogę sobie zrobić z tym co chcę mieszkańcy Zakopanego
Potem urzędnicy przyjrzą się nielegalnym na prywatnych posesjach, zwłaszcza tym, które z promocją regionu nic wspólnego nie mają. Właścicieli legalnych reklam poproszą o ich zlikwidowanie, lub zamianę na mniejsze i ładniejsze - podpowiedziane przez plastyka.
Gospodarze zapowiadają, że nie oddadzą bannerów bez walki.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN