Spłonęła część dachu schroniska na Hali Kondratowej w Tatrach. Zniszczenia mogłyby być znacznie poważniejsze, gdyby nie szybka reakcja turystów, którzy ugasili ogień. Pożar udało się opanować jeszcze przed przyjazdem straży pożarnej.
Pożar wybuchł we wtorek około godziny 16. Ogień gasili pracownicy schroniska oraz obecni na miejscu turyści.
- Do pożaru na Hali Kondratowej doszło w dzień, dlatego został on szybko zauważony. Poza tym przebywało tam wielu turystów, którzy pomogli pracownikom schroniska, dzięki czemu akcja została przeprowadzona sprawnie. Dzięki szybkiej akcji pracowników schroniska i turystów nie doszło do większej tragedii – przekazał komendant zakopiańskiej straży pożarnej Grzegorz Worwa.
Turyści ruszyli na pomoc
- Byliśmy akurat na szlaku. Wracaliśmy z wycieczki, z Giewontu, a idąc do góry, zatrzymaliśmy się właśnie w tym schronisku na posiłek. Wracając na dół, zauważyliśmy, że jest duże zadymienie w okolicy schroniska i już wyciągnąłem telefon, żeby dzwonić na 112, ale zobaczyłem, że jest już dużo ludzi na miejscu, tak że podbiegłem na dół. Zobaczyłem, że jedni pomagali, drudzy się przypatrywali. Postanowiliśmy z kilkoma innymi turystami zrobić co się da, żeby to schronisko ratować – opowiadał jeden z turystów biorących udział w akcji.
- Wyciągnęliśmy węże gaśnicze, podłączyliśmy je do hydrantu, puściliśmy wodę i polewaliśmy dach tam, gdzie było największe zadymienie. Była też tam drabina. Wyszliśmy na nią i bezpośrednio laliśmy wodę na dach, tam, gdzie było największe zadymienie. Tak było do momentu przyjazdu straży pożarnej. Siedzieliśmy na dachu i walczyliśmy, żeby uratować to schronisko – mówił Maciej z Gdańska.
- Było więcej osób, które pomagały gasić pożar. Zrobiliśmy to, co byliśmy w stanie zrobić. Pomagaliśmy tak, jak tylko potrafiliśmy. Było dużo nerwów, ale w końcu udało się uratować schronisko. Woda lała się do samego dołu, tak że wszystko jest przemoczone. Tam naprawdę wszystko działo się bardzo szybko. Było dużo emocji i nerwów. Straż przyjechała dosyć szybko – relacjonowała turystka z Torunia, Marcelina.
Działania strażaków
Schronisko na Hali Kondratowej nie jest łatwo dostępne dla pojazdów, zwłaszcza ciężkich samochodów gaśniczych. Do schroniska mogły dotrzeć jedynie samochody gaśnicze terenowe, ponieważ prowadzi tam trakt śródleśny, skalisty z dużymi wzniesieniami.
- Do pożaru zostało zadysponowanych kilkanaście jednostek, ale na miejsce do samego schroniska dotarły dwa wozy gaśnicze z terenowym napędem i kilka samochodów terenowych. Na szczęście pracownicy schroniska zadziałali dosyć szybko. Pomogli turyści, którzy przebywali w okolicy i pożar się nie rozwinął. Jak dotarliśmy na miejsce, to ognia już nie było. Dzięki szybkiej akcji nie ma dużych strat - ocenił komendant Worwa.
Spłonęła konstrukcja dachu na powierzchni około 20 m kwadratowych w okolicach komina. Część budynku została też zalana w trakcie prowadzenia akcji gaśniczej. Na miejsce, oprócz Państwowej Straży Pożarnej z Zakopanego, dotarły jednostki z OSP z Olczy, Dzianisza i Kościeliska.
Strażacy prowadzili prace rozbiórkowe spalonej konstrukcji i zabezpieczyli plandekami spalony fragment dachu. Zarzewie ognia było w okolicach komina, więc tam najprawdopodobniej powstał pożar – ocenił komendant.
Schronisko turystyczne PTTK na Hali Kondratowej w całości jest zbudowane z drewnianych bali. Mieści się przy południowej ścianie Giewontu na wysokości 1333 m n.p.m. Jest to najmniejsze schronisko w polskich Tatrach. Dysponujące 20 miejscami w pokojach 6- i 8-osobowych.
Budynek został wzniesiony przez Polskie Towarzystwo Tatrzańskie w latach 1947–1948. W 1953 r. schronisko zostało częściowo zniszczone przez kamienną lawinę, która zeszła ze stoków Giewontu.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Oliwia Strzelecka