- Ta tragedia wisiała na włosku - mówią sąsiedzi 77-latka, który zastrzelił żonę i syna. Konflikt w rodzinie z Otwocka trwał od lat. Prawnik Piotr Kruszyński przewiduje: - Sprawca dostanie dożywocie lub resztę życia spędzi w zakładzie psychiatrycznym.
- Z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością mogę stwierdzić, że sprawca będzie skazany na dożywocie. Podwójne zabójstwo, próba podpalenia – gdyby w Polsce była kara śmierci, pewnie by ją dostał. Chyba że biegli stwierdzą, że jest niepoczytalny, wtedy resztę życia spędzi w zakładzie psychiatrycznym. Na wolności już nie będzie - stwierdził w programie "24 godziny" Kruszyński.
Sąsiedzi twierdzą, że małżonkowie kłócili się od miesięcy o podział majątku. - Ta tragedia wisiała na włosku. Tam zawsze były starcia, ale ja nie wiedziałam, że może dojść, aż do tego. - Kilkakrotnie widziałam jak tam przyjeżdżała policja, bo mężczyzna się awanturował - opowiada sąsiadka.
"Emocje odbierają rozum"
Psycholog Anna Dzierżawska-Popiołek przestrzega: - Mechanizm konfliktu jest taki, że jeśli nie jest rozwiązywany na kolejnych etapach, może dojść do momentu, kiedy jednym rozwiązaniem jest zniszczenie drugiej strony, nawet jeśli samemu nic się nie ugra. Emocje mają to do siebie, że odbierają rozum, człowiek robi wszystko, żeby rozerwać to napięcie - tłumaczy.
Świadkami tragedii byli sąsiedzi małżeństwa. Jedna z mieszkających w pobliżu kobiet tuż przed tragedią widziała sprawcę i członków jego rodziny. - Widziałam jak przyjechały trzy panie i jakiś pan. Jeszcze pytali mnie, gdzie mieszka pan Stanisław M.- dodaje.
Zapytał: jak się czuję?
Jak relacjonuje, zaraz potem na posesji pojawił się właściciel. - Jeszcze pytał mnie, jak się czuję - mówi. Kobieta po krótkiej wymianie uprzejmości wróciła do swoich prac. - Zaczęłam zgrabiać liście i nagle usłyszałam strzały. Natychmiast poleciałam do sąsiadki i mówię, coś się złego stało - mówi.
- Chwilę później z tego domu wyskoczyła jakaś kobieta. Dobiegła do stojącego pod bramą samochodu i zaczęła dzwonić po policję - mówi. Sąsiadka dodaje, że po chwili z domu wybiegła także córka właściciela, a po chwili na miejscu była już policja.
Spór trwał lata
Kobieta dodaje, że spór rozpoczął się po rozwodzie. - Pan Stanisław miał pokój z kuchnią, a jego żona z synem i wnuczką zajmowały pozostałe pomieszczenia - opowiada.
Dodaje także, że 15 lat temu uczestniczyła w rozprawie sądowej. Wówczas małżonkowie także nie mogli się porozumieć. - Poźniej on mi groził i wyklinał. Ja powiedziałam, żeby ona [żona Stanisława M. - red.] więcej nie prosiła mnie o udział w rozprawie, bo ja i tak jej nie pomogę - dodaje.
Sąsiedzi podkreślają także, że mężczyzna w przeszłości był kłusownikiem, więc prawdopodobnie jeszcze z tamtego czasu miał broń. Dodają także zgodnie, że nie widać było, by nadużywali alkoholu.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24