Pielgrzym-tajniak to pomysł warszawskiej policji, która wyszła z założenia, że kieszonkowcy też pielgrzymują do Częstochowy. O tym, że funkcjonariusze infiltrują 296. warszawską pielgrzymkę informuje "Życie Warszawy".
Tajniacy mają za zadanie wmieszać się w tłum pątników i ich obserwować. Po co? - Chodzi o bezpieczeństwo, żeby np. nie padli ofiarą kieszonkowców albo werbowników z sekt - twierdzą policjanci.
Pomysł wywołuje jednak kontrowersje.
– To przypomina minione czasy, kiedy tajniacy chodzili na każdą pielgrzymkę, uważa ks. Adam Boniecki, redaktor naczelny „Tygodnika Powszechnego”. – Moim zdaniem, lepiej żeby pątnicy byli poinformowani o tym, że „na pokładzie" znajduje się policja - dodaje.
Sami pielgrzymi przyznają, że pomoc policji przydaje się, ale...
– Powinni być w mundurach i jechać radiowozem, uważa Renata Kindler, która od 15 lat chodzi na Jasną Górę. – Dobrze, że będą wyłapywać kieszonkowców, ale myśl o tym, że jest się ciągle pod obserwacją tajniaka, nie nastraja do modlitwy i zadumy. A przecież to główne cele pielgrzymki.
Zadaniem policjantów będzie zapewnienie bezpieczeństwa pielgrzymom aż do samej Częstochowy – mówi Agnieszka Hamelusz z komendy stołecznej. – Dzięki temu, że idą jako cywile, będą niewidoczni dla przestępców i będą mogli łatwiej działać - dodaje.
Źródło: "Życie Warszawy"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl