Nie chcą pracować za mniej niż rezydenci. Trzydziestu lekarzy odchodzi ze szpitala

Szpital w Choroszczy w dramatycznej sytuacji
Trudna sytuacja kadrowa szpitala psychiatrycznego
Źródło: tvn24

- Zaczniemy limitować przyjęcia, ograniczać, bądź kierować na inne obiekty - alarmuje Tadeusz Goździkiewicz, dyrektor szpitala w Choroszczy. Największy w kraju szpital psychiatryczny znalazł się w dramatycznej sytuacji. Z pracy zrezygnowało trzydziestu lekarzy. To wybitni specjaliści, którym kazano pracować za stawki mniejsze niż otrzymują rezydenci. Materiał "Polska i Świat".

Szpital psychiatryczny w Choroszczy to największa tego typu placówka w Polsce. W tej chwili leczy się w nim 800 osób. Ale to nie potrwa długo.

Trzydziestu lekarzy zrezygnowało

- Za jakieś trzy miesiące zaczniemy limitować przyjęcia, będziemy ograniczać, bądź kierować na inne obiekty - alarmuje Tadeusz Goździkiewicz, dyrektor szpitala w Choroszczy.

Wszystko przez nierozwiązany konflikt z lekarzami. Z pracy z trzymiesięcznym okresem wypowiedzenia zrezygnowało właśnie trzydziestu psychiatrów - to połowa zatrudnionych tu specjalistów z tej dziedziny. Poszło o pieniądze. Lekarz specjalista zarabia tu niecałe cztery tysiące złotych. Jego uczeń - rezydent - po ostatnich podwyżkach dostaje dwa tysiące więcej.

Jak podkreśla dyrektor szpitala, chce "co najmniej wyrównać" pensję lekarza specjalisty z "aktualną płacą rezydenta".

"Poczucie głębokiej zaściankowości ochrony zdrowia"

Szpital w Choroszczy to kolejny przykład po Kluczborku, Oleśnie, Giżycku, Wrocławiu i wielu innych, na to jakie są skutki niedofinansowania służby zdrowia w Polsce i o co toczy się ta walka.

- Mamy wszyscy - pacjenci i lekarze - poczucie głębokiej zaściankowości ochrony zdrowia w tej chwili w Polsce. Naszym marzeniem jest, żeby to się jak najszybciej zmieniło - mówił Łukasz Jankowski z Porozumienia Rezydentów OZZL.

Spotkanie z nowym ministrem zdrowia

W piątek o 17 protestujący od miesięcy lekarze po raz pierwszy spotkają się z nowym ministrem zdrowia. Po spotkaniu będzie wiadomo czy Łukasz Szumowski ma do zaoferowania więcej niż Konstanty Radziwiłł, który nie potrafił rozwiązać konfliktu z lekarzami od października.

- Wciąż idziemy na to spotkanie z nadzieją na to, że coś się zmieni - zaznacza Jankowski.

I to pewna nowość, bo dotychczasowe doświadczenia rezydentów w kontaktach z rządem nie napawały optymizmem. Historia tych rozmów jest długa i burzliwa.

Najpierw głodówka

Protest zaczął się w październiku, od głodówki. Lekarze zażądali wzrostu nakładów na zdrowie do 6,8 procent PKB w trzy lata. Minister zdrowia spotkał się z nimi już dzień później. Przedstawił im propozycję - 6 procent PKB na zdrowie w ciągu 8 lat. Od tamtej pory rząd nie ustąpił ani o krok.

- Ja myślę, że to jest bardzo dobra oferta - mówiła wówczas była premier.

Potem rząd przyjął metodę ignorowania protestu.

- Powody do protestu zniknęły, jeśli w ogóle były - twierdził w październiku Konstanty Radziwiłł. Wtórował mu marszałek Senatu Stanisław Karczewski, który ocenił, że "protest staje się bezsensowny".

"Niech jadą"

Głodówka trwała, a niezadowoleni lekarze dostali wymowną poradę od posłanki Józefy Hrynkiewicz z PiS.

Podczas sejmowej debaty posłanka PO Lidia Gądek mówiła, że młodzi lekarze są świetnie wykształceni, znają języki obce i w każdej chwili mogą wyjechać z kraju, choć chcieliby pracować w Polsce. "Niech jadą" - padło wówczas z ust posłanki Józefy Hrynkiewicz.

- Słyszycie? To do was powiedziała posłanka PiS (...). Zamiast wam podziękować, pochylić czoła za to, co robicie dla całej ochrony zdrowia w Polsce, słyszymy: "Niech jadą" - powiedziała Gądek.

Hrynkiewicz w rozmowie z reporterką TVN24 tłumaczyła potem swoje słowa, twierdząc, że "nikogo nie obraziła".

Lekarze wypowiedzieli klauzulę, obniżyli oczekiwania

Zmęczeni i sfrustrowani głodówką lekarze 30 października zmienili formę protestu. Zaczęli wypowiadać klauzulę umożliwiającą im prace ponad normy kodeksowe. W efekcie od początku stycznia w kolejnych szpitalach są potężne braki kadrowe, a kilka oddziałów musiało zawiesić prace.

5 stycznia rezydenci ostatni raz spotkali się z Konstantym Radziwiłłem. Obniżyli też oczekiwania do 6 procent PKB za pięć lat. Rząd pozostał przy swoim.

- Państwo rezydenci chcą rozmawiać wyłącznie na temat pieniędzy - twierdził Radziwiłł po ostatnim spotkaniu z rezydentami.

Radziwiłł zdymisjonowany

Cztery dni później Konstanty Radziwiłł stracił stanowisko. Jego następca, od momentu powołania, milczy. Ale rezydenci wierzą, że skoro objął urząd w takiej sytuacji to musi mieć coś w zanadrzu.

- Warunkiem zakończenia protestu jest formalne zagwarantowanie podniesienia nakładów na ochronę zdrowia. Nie poprzestaniemy na wierzeniu w obietnice - podkreślił Łukasz Jankowski z Porozumienia Rezydentów OZZL.

Spotkanie będzie pierwszym testem na skuteczność nowego ministra.

Autor: kb/ / Źródło: tvn24

Czytaj także: