Matka sześcioletniego chłopca chorego na porażenie mózgowe, który w chwili śmierci ważył tylko sześć kilogramów, przekonuje, że zajmowała się nim dobrze.- Nie było żadnych zaniedbań - zapewnia.
W ubiegłą niedzielę do szpitala Na Wyspie w Żarach matka przywiozła ciało 6-letniego chłopca. Chłopiec miał porażenie mózgowe i ważył zaledwie 6 kg przy 90 cm wzrostu. Dziecko niemal nie miało mięśni ani tkanki podskórnej, jedynie kości obciągnięte skórą. Na ciele widniały plamy opadowe.
"Nie było żadnych zaniedbań"
Matka chłopca przekonuje jednak, że zajmowała się nim dobrze. - Wszyscy, którzy mnie znają, wszyscy, którzy przychodzili do nas dobrze wiedzą, w jaki sposób traktowałam swoje dziecko. Nie było żadnych zaniedbań - przekonywała. Również babcia dziecka odpiera zarzuty, jakoby matka nieodpowiednio nim się zajmowała. - To są oszczerstwa i to straszne oszczerstwa dlatego, że nie ma u nas tak, że nie byłoby co jeść dla tego dziecka. To jest nieprawdopodobne - podkreślała. - Oni wyobrażają sobie to, że karmiłabym pozostałą dwójkę, a jego jednego nie? Nigdy w życiu czegoś takiego nie było. On miał deserki, on miał wszystko - dodawała matka chłopca. - Pani doktor powiedziała, że on będzie chudy, że to jest taka choroba - zaznaczyła kobieta.
"To dziecko cały czas wszyscy widzieli"
Babcia chłopca tłumaczy, że rodzina myślała, iż mała waga chłopca nie jest niczym złym. - Pani doktor ważyła go co dwa tygodnie. Dziecko chodziło na kontrolne ważenia, na kontrolne badania. Pani doktor nigdy nam nie powiedziała, że coś jest nie tak, że coś jest źle. Córka pojechała prywatnie w niedzielę, wiedziała, że się coś dzieje. Pani doktor zamiast wezwać pogotowie wysłała ją swoim samochodem. Kazała wsiadać w samochód i wieźć dziecko do szpitala - relacjonuje. Jak podkreśla, chłopiec nie był ukrywany w domu, chodził do przedszkola, ostatni raz we wtorek. - To nie jest tak, że dziecka nikt nie widział, to dziecko cały czas było i wszyscy je widzieli - mówi. A matka dziecka dodaje: - W październiku byłam z nim nawet w Żarach u pana doktora, u neurologa, nie pamiętam jak ten pan doktor się nazywa i pan doktor też mówił: "On taki chudziutki jest, ale tak będzie".
Matka: dziecko regularnie ważone
Babcia i matka dziecka twierdzą, że lekarze niską wagę chłopca tłumaczyli zanikaniem mięśni.
- Jemu ta waga też skakała. Ja z nim jeździłam najpierw ważyć go co tydzień. Później pani doktor powiedziała, żeby przyjeżdżać z nim co dwa tygodnie i tak żeśmy jeździli, co dwa tygodnie do ważenia. Kiedy ja przyjeżdżałam z nim do ważenia, oni nawet karty nie wyciągali. Brali go tylko do gabinetu, w gabinecie go ważyli, powiedzieli ile waży i to było wszystko - opowiada matka.
Prokuratura bada sprawę
Grzegorz Szklarz z prokuratury rejonowej w Zielonej Górze przekazał, że w związku ze śmiercią chłopca przesłuchana została jego rodzina, pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej oraz lekarz. Prokurator przekazał, że dziecko było zarówno pod opieką MOPS, jak i lekarzy. Roman Działa, kierownik MOPS tłumaczy, że pracownik socjalny widząc, jak wygląda dziecko, zainteresował się jego stanem. - Kontaktował się z lekarzem i z chorób Oskara wynikało, że może on tak wyglądać, co uspokoiło pracownika socjalnego.
Autor: nsz/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24