Misje w Republice Środkowoafrykańskiej, w których są polscy obywatele, przygotują plany ewakuacji i wskażą miejsca bezpiecznego schronienia na wypadek zaostrzenia się sytuacji - ustalono na piątkowym posiedzeniu zespołu, który zajmuje się sytuacją polskich misjonarzy w RŚA.
O ustaleniach zespołu, w skład którego wchodzą przedstawiciele MSZ, duchowieństwa i wojska, poinformował rzecznik resortu spraw zagranicznych Marcin Wojciechowski. Rzecznik podkreślił, że chodzi o to, aby każda misja miała plan działania na wypadek zaostrzenia się sytuacji i aby nawet w przypadku utraty łączności było wiadomo, gdzie będą przebywać polscy obywatele. Wojciechowski poinformował, że obecnie w RŚA przebywa 35 polskich obywateli, a czterem osobom udało się bezpiecznie opuścić ten kraj; w tej chwili znajdują się w Kongo i Kamerunie.
"Nie ma bezpośredniego zagrożenia"
Rzecznik MSZ powiedział, że z rozmów z misjonarzami i analiz sytuacji wynika, iż w chwili obecnej nie ma bezpośredniego zagrożenia życia polskich misjonarzy. Wojciechowski podkreślił jednak, że "sytuacja nadal jest bardzo napięta i dramatyczna".
Dlatego MSZ nadal wzywa polskich obywateli w RŚA do ewakuacji i - jak mówił rzecznik - oferuje pomoc w jej przeprowadzeniu. Wojciechowski poinformował też, że w porozumieniu z władzami kościelnymi będą czynione starania na rzecz wypracowania decyzji, by do czasu uspokojenia sytuacji, nie było kolejnych wyjazdów misjonarzy do RŚA. Dodał, że podczas spotkania poruszono też kwestię dostarczenia pomocy humanitarnej do RŚA. - Będziemy pracować nad możliwymi rozwiązaniami w tym zakresie - zapowiedział.
"Wszystko idzie w dobrym kierunku"
Koordynator misji kapucynów w Republice Środkowoafrykańskiej ojciec Tomasz Grabiec, odnosząc się do współpracy z MSZ i wojskiem, ocenił, że "wszystko idzie w dobrym kierunku".
- Tym bardziej, że poza Polakami na misjach pracują też obcokrajowcy, naszą troską w tych wszystkich poczynaniach chcemy objąć też obcokrajowców, Europejczyków z różnych krajów - powiedział. Jak wyjaśnił, misjonarze pozostają w RŚA, ponieważ są przekonani, że "sytuacja będzie się stabilizować". - Cieszymy się, że misjonarze ciągle trwają na ich miejscach pracy i posługi, że mogą czuć się bezpiecznie przez to, że nasz zespół koordynujący działa naprawdę regularnie - powiedział z kolei ojciec Kazimierz Szymczycha, sekretarz komisji ds. misji Konferencji Episkopatu Polski. Jak zapowiedział, komisja zrobi wszystko, by chwilowo "zatrzymać wyjazdy, szczególnie tych, którzy chcieli wyjechać do RŚA". - Wpłyniemy również na ogólną organizację misji w Polsce, by była możliwość takiego chwilowego zatrzymania i dojścia do sytuacji, że naprawdę kraj będzie wolny i przyjazny do przyjęcia kolejnych misjonarzy - powiedział o. Szymczycha.
Krwawe walki
W walkach między muzułmanami i chrześcijanami w Republice Środkowoafrykańskiej zginęło ostatnio co najmniej 75 osób. Walki wybuchły z nową siłą po wycofaniu się w ubiegłym miesiącu ze stolicy kraju - Bangi - muzułmańskich rebeliantów z koalicji Seleka.
Rebelianci z Seleki, będącej luźnym sojuszem przeważnie muzułmańskich milicji, doprowadzili w marcu 2013 r. do obalenia rządu, a ich przywódca Michel Djotodia obwołał się prezydentem. Jednak w styczniu został zmuszony do ustąpienia po fali krytyki w kraju i ze strony społeczności międzynarodowej, która zarzucała mu, że nie zdołał zapobiec pladze aktów przemocy. Obecność wojsk francuskich i sił pokojowych z krajów afrykańskich nie doprowadziła dotychczas do poprawy sytuacji. W Republice Środkowoafrykańskiej, byłej kolonii Francji, znajduje się teraz ok. 1600 żołnierzy francuskich i ok. 5000 z państw afrykańskich. Skupiają się oni jednak na przywracaniu porządku w stolicy kraju i częściowo na północy. Do aktów przemocy dochodzi natomiast w odległych rejonach kraju. Według ONZ, aby skutecznie przywrócić spokój i porządek w Republice Środkowoafrykańskiej, trzeba by tam wysłać co najmniej 10 tys. żołnierzy.
Autor: kg/ja/kwoj / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia