Na początku lat 90. ubiegłego wieku Aleksander Gawronik był numerem jeden na liście najbogatszych Polaków.
Bywalec salonów i inwestor, twórca pierwszej w Polsce sieci kantorów, zarządca spółki Art-B, importer paliwa z Niemiec. Roczne obroty jego firm sięgały 200 miliardów starych złotych.
- Są ludzie, dla których zarabianie jest celem samym w sobie, dla mnie to było sprawdzenie, czy to, co sobie wymyśliłem sprawdzi się - mówi "Superwizjerowi".
Upadek
Po wzlocie nadszedł upadek. Aleksander Gawronik spędził kilka lat w więzieniu za przestępstwa gospodarcze. Został ponownie aresztowany w listopadzie 2014 roku. Pod zarzutem podżegania do zabójstwa poznańskiego dziennikarza Jarosława Ziętary, który 1 września 1992 roku wyszedł z domu i ślad po nim zaginął. Gawronika obciążył m.in. jeden z uczestników wydarzeń sprzed lat, ochroniarz firmy innego biznesmena.
Świadek ten twierdził, że Jarosław Ziętara zajmował się powiązaniami między poznańskimi firmami, które nielegalnie przemycały alkohol. Trasa przemytu miała wieść z Niemiec przez Czechy do Polski. Wśród firm, które dziennikarz wytypował, były też należące do Gawronika.
"Nie wiem, nie znam"
Aleksander Gawronik twierdzi, że o zniknięciu Jarosława Ziętary nic nie wie. - Ja nie wiem, czy on żyje, nie wiem czy on nie żyje. Nigdy z nim nie rozmawiałem. O tym, że ktoś taki istniał dowiedziałem się rok temu - utrzymuje Gawronik.
Jak to możliwe, że biznesmen nie słyszał o tak głośniej w Polsce sprawie? - Żeby wiedzieć, co się dzieje w mediach, trzeba to czytać. Ja nie czytałem mediów poznańskich – tłumaczy Gawronik. - Ja w tamtym czasie zajmowałem się dużymi biznesami, a w Polsce byłem gościem. To jest zupełnie absurdalna historia - komentuje oskarżenia o związek ze sprawą zabójstwa dziennikarza.
- Moje życie jest nadmiernie dramatyczne. Są za duże wzloty i za duże upadki. I na jedno i na drugie wbrew pozorom nie miałem dużego wpływu - mówi Gawronik.
Zobacz inne materiały "Superwizjera"
Źródło: Superwizjer TVN
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN