- Apelujemy do każdego, kto ma wiedzę o tym mężczyźnie, o podanie jej policjantom - mówiła TVN24 komisarz Iwona Jurkiewicz, rzeczniczka prasowa CBŚP. Policjanci poszukują Pawła M. pseudonim Misiek, domniemanego szefa gangu działającego w Wiśle Kraków. O sprawie informował w sobotnim reportażu "Superwizjer".
Poszukiwany przez Centralne Biuro Śledcze Policji mężczyzna dwa dni przed wielką policyjną akcją na południu Polski, gdzie zatrzymanych zostało 40 mężczyzn związanych z grupami pseudokibicowskimi, w tym właśnie z Wisłą Kraków, wyjechał za granicę.
Apel o dzielenie się wiedzą o poszukiwanym przekazała na antenie TVN24 rzeczniczka CBŚP, komisarz Iwona Jurkiewicz. - Informacja może wydawać się nieistotna, mało ważna, ale ten sygnał może pomóc znaleźć ściganego - podkreśliła.
Przypomniała, że zgodnie z art. 239 kodeksu karnego osobom, które pomagają ukrywać się ściganym grozi odpowiedzialność karna - pozbawienie wolności od 3 miesięcy do nawet 5 lat.
W sobotnim materiale "Superwizjera", pokazano, w jaki sposób gangsterzy weszli na salony polskiej piłki nożnej. Poza kibicowaniem, angażują się w zorganizowaną przestępczość, trenują do "ustawek", handlują narkotykami. Zostają także - jak wynika z reportażu - wysoko postawionymi postaciami w zarządzie klubu Wisły Kraków.
Władze klubu Wisła Kraków nie chciały rozmawiać o przekazanych przez reporterów informacjach. Wydały natomiast oświadczenie, w którym piszą, że "zwalczanie przestępczości to zadanie dla organów państwa, a nie działaczy klubów sportowych".
Władze Wisły Kraków SA wielokrotnie podejmowały decyzje wymierzone w kibiców łamiących prawo, w ramach przysługujących uprawnień - jako jedyny klub w Polsce zakazaliśmy posługiwania się w trakcie meczów tzw. sektorówkami, pod którymi chowają się osoby odpalające zakazane race, wielokrotnie wprowadzaliśmy i egzekwowaliśmy zakazy wejścia na teren stadionu dla osób naruszających przepisy. Wokół każdego klubu piłkarskiego istnieją różne grupy kibiców, także te naruszające porządek prawny. Zwalczanie przestępczości to zadanie dla organów państwa - Policji, Prokuratury i Sądów, a nie działaczy klubów sportowych
"Kibole próbują przenikać do klubów"
- Jestem zdziwiony skalą patologii, jaka jest w Krakowie, ale sam fakt, że kibole próbują przenikać do klubów i wpływać na nie nie jest zaskakujący - mówił na antenie TVN24 Piotr Żytnicki z "Gazety Wyborczej".
- Zwykle w Polsce odbywa się to tak, że każdy klub ma jakieś stowarzyszenia kibiców. Te, które działają legalnie, często zdarza się, że przejmowane są przez bojówkarzy, czyli chuliganów, którzy albo łamią prawo bezpośrednio na stadionach albo biją się w lasach w ustawkach z bojówkarzami innych drużyn - dodał.
Jak zaznaczył Żytnicki, "to patologia, która trwa od lat". - I jeżeli byli właściciele klubów, którzy próbowali z tym walczyć, podejmowali wojnę, to kończyło się to dla nich porażką - dodał.
- Kibice mają całe spektrum możliwości, żeby utrudnić życie właścicielom klubów piłkarskich - zaznaczył. Jako przykład podał bojkot w postaci braku dopingu drużyny. Jak tłumaczył, "widowisko traci przez to atrakcyjność". - Trybuny wtedy milczą, ludzie nie chcą oglądać takich spotkań - mówił.
Żytnicki dodał, że kibice mogą też zakłócać porządek: odpalać race, rzucać się na boisko, doprowadzając do przerwania spotkań.
Przywołał mecz Lecha Poznań z Legią Warszawa o mistrzostwo Polski z maja. Spotkanie zostało przerwane po tym, jak kibice Kolejorza obrzucili murawę racami i petardami, a Legia otrzymała walkowera przy wyniku 3:0, zostając mistrzem Polski.
W Krakowie sytuacja "ekstremalna"
- W Krakowie sytuacja jest inna, ekstremalna, bo w bardzo sprytny i legalny sposób osoby związane z bojówką Wisły Kraków przejęły władze w Towarzystwie Sportowym Wisła, a następnie, stając się właścicielem spółki akcyjnej Wisła Kraków, mającej drużynę piłkarską, przejęły władze również w tej spółce. I to jest szokujące, to nowa jakość, oczywiście w cudzysłowie - mówił dziennikarz. Zapytany, kto powinien wspierać kluby w walce z takimi zjawiskami, Żytnicki stwierdził, że w tym przypadku przede wszystkim oczekiwałby reakcji władz klubu. - Po tym, co zobaczyłem w reportażu moja wiara nie jest zbyt wielka, ale uważam, że presja powinna być z różnych stron. Ważną rolę odgrywają tutaj media i opinia publiczna - podkreślił.
- Wisła Kraków nie funkcjonuje w próżni, jest częścią Ekstraklasy, która jest spółką prowadzącą rozgrywki. Jest także Polski Związek Piłki Nożnej, jest prezes Zbigniew Boniek. Te wszystkie osoby i instytucje, w tym politycy i samorządowcy powinni wywierać presję po to, żeby takie osoby wyeliminować - wskazał.
"Wszyscy mówią o tym problemie, ale nikt nic nie robi"
- Władze miasta mają związane ręce, bo my mówimy o ludziach, którzy są bezwzględni, dysponują potężnymi pieniędzmi, wpływami, siłą - tłumaczył autor reportażu Szymon Jadczak.
- Jeśli tymi ludźmi nie zajmie się państwo, policja, prokuratura, to ani PZPN, ani władze miasta sobie nie poradzą. Oni chcieli sobie poradzić, były spotkania z przedstawicielami rządu, ale z tych spotkań nic nie wynikało, bo ani prawo się nie zmieniało, ani podejście organów ścigania się nie zmieniało. Wszyscy mówią o tym problemie, ale nikt nic nie robi - podkreślił reporter "Superwizjera".
Autor: akw//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN