Duża część rakiet “Strzała”, które sprzedała Agencja Mienia Wojskowego była jeszcze zapakowana fabrycznie, nikt nie pozbawiał ich “cech bojowych” - wynika z informacji przekazanych portalowi tvn24.pl przez ich aktualnego właściciela. Tymczasem wicepremier Tomasz Siemoniak twierdzi, że nie są sprawne i nie można z nich “zestrzelić nawet wróbla”.
Po ujawnieniu przez nas kulis transakcji sprzedaży “Strzał” jej pilną kontrolę zlecił wicepremier i szef MON Tomasz Siemoniak. Jednocześnie jednak na swoim twitterowym koncie napisał:
"Jeszcze musiałyby być to działające zestawy. Te sprzedane przez AMW nie mają cech użytkowych.Nie zestrzelą nawet wróbelka:)".
Fabrycznie zapakowane
Rozmawialiśmy z ich aktualnym właścicielem, przedsiębiorcą, który wygrał na początku 2012 roku przetarg zorganizowany przez AMW. - Duża część zestawów jest fabrycznie, hermetycznie zapakowana. Nie rozumiem, co ma na myśli Pan wicepremier - mówi. On sam kupił je na przetargu Agencji Mienia jako "środki bojowe" kategorii IV. Definicja tej kategorii dla broni brzmi: "z wykorzystaną normą eksploatacyjną, którą można użytkować po przeprowadzeniu remontu odtwarzającego normy eksploatacyjne". Dopiero następna kategoria (V) mówi o środkach uzbrojenia które: "nie nadają się do dalszej eksploatacji, których remont jest nieopłacalny lub przeznaczone do wycofania".
Eksperci nie mają wątpliwości
Również niezależni eksperci nie mają wątpliwości, że Agencja Mienia Wojskowego popełniła błąd sprzedając na wolnym rynku zestawy rakiet przeciwlotniczych “Strzała”. - Ktoś to kupił jako środek bojowy, musiał mieć także koncesję na obrót bronią. Rozumiem, że wojsko nie może nimi strzelać, bo skończyły się ich resursy (certyfikat, że można ich używać - red.) ale niepowołany użytkownik nie zwracałby uwagi na datę na pieczątce - mówi Andrzej Kiński z Nowej Techniki Wojskowej. Żadnych wątpliwości, czy “Strzały” stanowią zagrożenie, nie miał były zastępca Tomasza Siemoniaka, generał Waldemar Skrzypczak. Podczas wizyty w studio TVN24 stwierdził, że jeżeli ktoś posiada odpowiednią wiedzę, to będzie w stanie odtworzyć walory bojowe rakiet. Podkreślał, że jest to bardzo niebezpieczna broń.
- Agencja Mienia Wojskowego nie powinna sprzedawać tej broni firmie prywatnej w kontekście porozumienia z Wassenaar - mówił. - Ewidentnie błąd popełniła AMW - dodał. Podobnie uważają eksperci z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, którzy od kilku miesięcy prześwietlali transakcję. Funkcjonariusze doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa najpierw złożyli do wojskowej prokuratury okręgowej w Poznaniu. Wojskowi śledczy nie wszczęli jednak śledztwa, przekazali doniesienie do cywilnej prokuratury. Dlatego, że ewentualnego przestępstwa mogli się dopuścić cywile z Agencji Mienia Wojskowego.
Prokuratura wszczyna śledztwo
"Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu (..) przekazała do dalszego prowadzenia według właściwości rzeczowej i miejscowej Prokuraturze Rejonowej Warszawa Śródmieście materiały w sprawie ewentualnego przekroczenia uprawnień przy sprzedaży przez Agencję Mienia Wojskowego ręcznych rakiet przeciwlotniczych „STRZAŁA-2M” tj. popełnienia przestępstwa określonego w art. 231 § 1 kk, a także odsprzedaży tych rakiet pomiędzy firmami cywilnymi, tj. popełnienia przestępstwa określonego w art. 36 ust. 1 ustawy z dnia 22 czerwca 2001 r. o wykonywaniu działalności gospodarczej w zakresie wytwarzania i obrotu materiałami wybuchowymi, bronią, amunicją oraz wyrobami i technologią o przeznaczeniu wojskowym lub policyjnym" - napisał nam w oficjalnej odpowiedzi Rzecznik Prasowy WPO w Poznaniu ppłk. Sławomir Schewe. Wczoraj, około południa rzecznik prokuratury okręgowej w Warszawie poinformował, że śledztwo zostało wszczęte. - Poprowadzi je prokurator z prokuratury okręgowej - dodał prokurator Przemysław Nowak.
Przetarg, na którym można było kupić 153 rakiety "Strzała-2M", 153 wyrzutnie do nich oraz 78 mechanizmów startowych wyprodukowane w latach 70-tych, zorganizowała Agencja Mienia Wojskowego. Odbył się on latem 2012 roku i mogła do niego przystąpić każda firma z ważną koncesją na obrót bronią. Najlepszą cenę - choć nie udało nam się ustalić, jaką - zaproponowała firma ze Śląska, która zajmuje się m.in ochroną i usługami detektywistycznymi. Jak podejrzewają prokuratura i ABW, Agencja mogła tą transakcją złamać traktat z Wassenaar, który ogranicza obrót tego typu bronią.
Autor: Robert Zieliński (r.zielinski@tvn.pl)
Źródło zdjęcia głównego: tvn24