Strażacy z OSP w Lisim Polu (woj. zachodniopomorskie) zamiast walczyć z pożarem, walczyli z niesprawnym hydrantem. - Zamiast ciśnienie iść na węże, to z boku była taka duża dziura. But można było wsadzić. Przegnite - mówi Tadeusz Wach, który w pożarze stracił dom. - Gdyby nie hydranty, nie byłoby tak tragicznie - ocenia jeden ze strażaków.
Pożar domu w Lisim Polu wybuchł rano. W kilka chwil dwie rodziny straciły dach nad głową i dobytek swojego życia. - Tragedia się stała. Wszystko od nowa trzeba było robić - mówi Tadeusz Wach, jeden z poszkodowanych.
Kilka minut po wybuchu pożaru na miejscu pojawili się strażacy z ochotniczej straży pożarnej w Lisim Polu. Mimo że nie mają profesjonalnego sprzętu, a jedynie ciągnik z przyczepką, od razu przystąpili do akcji. Ta jednak okazała się bezskuteczna, bo nie działał najbliższy hydrant.
- Miałem tu ponad 30 ludzi - samych młodych chłopaków strażaków. Byłaby akcja. Była sprawna, przechodziło wszystko, tak jak się należy. Ale cóż, zawiodły hydranty - wspomina Edward Klepajczuk, komendant OSP w Lisim Polu.
"But można było wsadzić"
- Moment byli strażacy, nasi ochotnicy. Podłączyli węże do hydrantu. Zamiast ciśnienie iść na węże, to z boku była taka duża dziura. But można było wsadzić. Przegnite - mówi Tadeusz Wach, właściciel spalonego domu.
Przerdzewiały hydrant opóźnił i utrudnił akcję ratowniczą, ale strażacy nie stracili woli walki. Próbowali uruchomić kolejne hydranty, ale okazało się, że ciśnienie wody było w nich zbyt niskie.
- Mówię, nie było z czym się wykazać, skoro mamy takie hydranty, skoro mamy takie nieprawidłowości, zaniedbania gdzieś wyżej - mówi w rozmowie z reporterką "Blisko Ludzi" TTV Edward Klepajczuk.
"Faktycznie jeden okazał się niesprawny"
Strażacy ochotnicy bezsilnie patrzyli, jak pożar się rozprzestrzenia i zamiast gasić, musieli czekać na jednostki zawodowej straży pożarnej.
- Gdyby nie hydranty, nie byłoby tak tragicznie - ocenia jeden ze strażaków. Ale ludzie odpowiedzialni za sieć wodociągów twierdzą, że wszystkie działały. - Wg opinii przedstawiciela wodociągów zachodniopomorskich tuż po pożarze wszystkie hydranty w obrębie 50 m od zdarzenia były sprawne, co nie jest prawdą - mówi Maciej Lisiecki, sołtys Lisiego Pola.
Co na to wodociągi? - Nie czujemy się w żaden sposób winni. Z posiadanych informacji, które dostałem od kierownika oddziału terenowego, one (hydranty - red.) są sprawne i wszystkie działają. Natomiast w tym konkretnym przypadku faktycznie jeden okazał się niesprawny. Natomiast on przeszedł również zeszłoroczną kontrolę - mówi w rozmowie z reporterką Blisko Ludzi" TTV Piotr Droździel, rzecznik wodociągów zachodniopomorskich.
Autor: kde//gak / Źródło: Blisko Ludzi TTV
Źródło zdjęcia głównego: tvn24