Onet dotarł do lokatorki, która wynajmuje mieszkanie w Szczecinie od podejrzanego o korupcję posła PO Stanisława Gawłowskiego. Zaprzeczyła ona, by w mieszkaniu Gawłowskich prowadzona była agencja towarzyska. Przyznała, że spotykała się tam "z mężczyznami na sponsoring", ale zastrzegła, że ani poseł, ani jego żona o tym nie wiedzieli.
Rzekome informacje o funkcjonowaniu w szczecińskim mieszkaniu posła Gawłowskiego agencji towarzyskiej podało Radio Szczecin. Polityk PO zapowiedział już pozew sądowy przeciwko tej stacji.
"To było po cichu robione"
Rozmówczynię Onetu, która zastrzegła zachowanie anonimowości, zapytano, czy prowadziła w mieszkaniu Gawłowskich agencję towarzyską.
"Po pierwsze, to nie jest żadna agencja" - tłumaczyła.
"Ja miałam działalność gospodarczą, gastronomiczną. Wzięłam duży kredyt, przestałam spłacać. Komornik na mnie wisiał" - wyjaśniała. "No i zaczęłam się spotykać z mężczyznami na sponsoring. Tak sobie po prostu dorabiałam. Muszę spłacać kredyt, mieszkanie to też niemały koszt i tak to wyglądało. Po prostu nie dawałam rady" - kontynuowała.
Zapewniła jednocześnie, że to, czym się zajmowała, "było po cichu robione i nie wydałoby się, gdyby nie afera wokół pana Gawłowskiego". Jak podkreśliła, "zaczęto węszyć, zaczęto dociekać i tak się stało, jak się stało".
"Nic nie wiedzieli. Kompletnie nic"
Kobieta zapewniła, że ani poseł Gawłowski, ani jego żona nie mieli pojęcia o tym, czym zajmowała się w ich mieszkaniu. "Nic nie wiedzieli. Kompletnie nic. Zarówno z panią Gawłowską, jak i panem Gawłowskim widziałam się raz, gdy spisywaliśmy umowę. Gdyby nie ta cała afera, nikt o niczym by się nie dowiedział" - podkreśliła.
W rozmowie z Onetem opisała również wizytę prokuratora, który pojawił się w wynajmowanym przez nią szczecińskim mieszkaniu już kilka miesięcy temu.
"Przyszli o szóstej rano, obudzili mnie. Wszedł policjant, policjantka i pani prokurator. Zrobili rewizję całego mieszkania, szukając jakichś zegarków, jakiejś porcelany, biżuterii. A ja mam kilka telefonów, które zwróciły ich uwagę" - tłumaczyła. "Wtedy spytali, po co mi one. Odpowiedziałam wprost, że po prostu umawiam się z mężczyznami i to są telefony służbowe" - wyjaśniała.
Dodała również, że padły pytania o to, czy do mieszkania przychodzi poseł Gawłowski. "Odpowiedziałam, że pana Gawłowskiego widziałam raz w życiu, przy spisywaniu umowy. Wtedy jeszcze prowadziłam działalność gospodarczą" - opowiadała.
Pytana o to, dlaczego nie poinformowała właścicieli o wizycie prokuratora, stwierdziła, iż "miała nadzieję, że to się nie wyda".
"Chyba najlepiej byłoby się wyprowadzić"
Rozmówczyni Onetu zrelacjonowała również wizytę dziennikarza Radia Szczecin, która miała miejsce kilka dni temu.
"Wszedł, zapłacił 200 złotych i powiedział: mój kolega był tu kilka miesięcy temu i bardzo mu się podobało. Ja dzisiaj nie skorzystam, tylko pieniążki zostawiam. I wyszedł" - mówiła. Dodała, że oprócz niej jeszcze jedna kobieta spotykała się z mężczyznami w mieszkaniu posła.
"Robiła to jeszcze jedna dziewczyna. Ale proszę pana, to jest zwykła 'domówka', a nie żadna agencja" - podkreślała. Wspomniała też, że "ta druga dziewczyna wyjechała do Hanoweru".
"Ale czasem przyjeżdża i właśnie na tę dziewczynę trafił pan z radia, który to wszystko ujawnił" - uściśliła.
Dodała także, że wciąż mieszka w wynajmowanym od Gawłowskich mieszkaniu, ale "teraz musi się z panią Gawłowską skontaktować". "Chyba najlepiej byłoby się wyprowadzić, bo teraz na nią kłopoty sprowadziłam. Proszę pana, właściciele naprawdę nic nie wiedzieli. Szczerze i z ręką na sercu panu mówię. Ja tu cichutko wszystko robiłam" - zapewniała.
Gawłowski: nie miałem wiedzy, że w wynajmowanym mieszkaniu świadczono usługi wątpliwe moralnie
Oświadczenie posła PO odczytał w poniedziałek dziennikarzom jego pełnomocnik Rafał Wiechecki, po widzeniu z nim w Areszcie Śledczym w Szczecinie.
"Kategorycznie stwierdzam, że nie miałem żadnej wiedzy, aby w wynajmowanym mieszkaniu świadczone były przez najemcę usługi wątpliwe moralnie" - napisał Gawłowski. Jak podkreślił, umowa najmu "została zawarta ponad dwa lata temu z kobietą w średnim wieku, która prowadzi działalność gospodarczą w zakresie usług gastronomicznych". "Dochody z najmu były opodatkowane i ujawnione" w oświadczeniach majątkowych - dodał poseł PO.
"Nie miałem żadnych sygnałów, informacji - i tym podobnych - o tym, że w wynajmowanym mieszkaniu dochodzi do jakichkolwiek nieprawidłowości" - podkreślił w oświadczeniu poseł. Poinformował też, że udzielił Wiecheckiemu pełnomocnictwa do rozwiązania umowy z najemcą mieszkania "w celu transparentności".
Gawłowski dodał, że informacje mediów publicznych odebrał jako "kolejny bezpardonowy atak" na siebie, "mający na celu poniżenie" go w oczach opinii publicznej.
Zarzuty dla Gawłowskiego
15 kwietnia w niedzielę Sąd Rejonowy Prawobrzeże i Zachód w Szczecinie zdecydował o trzymiesięcznym areszcie dla sekretarza generalnego Platformy Obywatelskiej Stanisława Gawłowskiego. Gawłowski, który zgodził się na ujawnianie nazwiska i upublicznianie wizerunku, został w piątek 14 kwietnia zatrzymany w Szczecinie przez Centralne Biuro Antykorupcyjne. Usłyszał pięć prokuratorskich zarzutów, w tym trzy o charakterze korupcyjnym.
Autor: JZ//now / Źródło: Onet.pl/PAP