Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego ma przekazać sejmowej komisji ds. służb specjalnych ustalenia dotyczące śmierci byłego szefa kontrwywiadu i posła PO Konstantego Miodowicza.
Z prośbą o przekazanie pełnej wiedzy na temat okoliczności śmierci Konstantego Miodowicza zwrócił się do ABW szef komisji Marek Opioła (PiS).
- Poprosiłem szefa ABW o przekazanie tych informacji w trybie pilnym – mówi nam poseł Opioła.
Przyczyną są doniesienia "Gazety Finansowej", która sugeruje że wpływowy polityk zginął w wyniku pobicia a nie wypadku. Dziennikarze powołują się na doktora Leszka Pietrzaka, byłego oficera Urzędu Ochrony Państwa i następnie członka komisji weryfikacyjnej WSI.
- Według jednej (z wersji – red.) poseł zasłabł podczas jazdy rowerem. Inna mówiła, że na spacerze. Jego stan miał się poprawić, a następnie pogorszyć – mówi cytowany przez "GF" Pietrzak.
W artykule jest mowa o dowodach zgromadzonych w materiałach operacyjnych sprawy o kryptonimie "Anakonda 2". Mają one wskazywać, że "przyczyną śmierci Miodowicza był uraz głowy w wyniku pobicia".
Spisek?
Postanowiliśmy sprawdzić, ile w tych doniesieniach może być prawdy. Nie podlegające dyskusji fakty są takie:
- Miodowicz zasłabł 1 maja 2013 roku podczas spaceru w Busku-Zdroju
- Trafił do szpitala wojewódzkiego w Kielcach, gdzie przeszedł wielogodzinną operację
- Ze śpiączki został wybudzony 6 maja
- Zmarł 23 sierpnia w szpitalu MSW w Warszawie
Gdy doznał urazu, był wpływowym politykiem PO i członkiem sejmowej komisji do spraw służb specjalnych.
- Natychmiast poprosiłem szefa ABW o objęcie tej sprawy dokładnym nadzorem. Szef ABW nigdy nie przekazał komisji żadnych potwierdzonych informacji, że doszło do czegoś innego niż wypadku – mówi nam Marek Biernacki, który kierował wtedy pracami komisji.
Inni jej członkowie wspominają, że "spiskowa" wersja o pobiciu Miodowicza trafiła już wtedy do komisji. Z takimi informacjami przyszedł emerytowany funkcjonariusz Urzędu Ochrony Państwa. Wskazywał, że Miodowicz przed śmiercią interesował się transakcją na rynku firm energetycznych. I, że został pobity w wyniku tego zainteresowania.
- Ten trop sprawdzały służby, jednak nigdy go nie potwierdziły. To, co kosztowało życie Miodowicza, to nieszczęśliwy zbieg przypadków – mówi jeden z naszych rozmówców.
Podejrzana transakcja
Według "Gazety Finansowej" transakcja, którą był zainteresowany Miodowicz, polegała na odkupieniu przez jedną z firm energetycznych linii energetycznej Wółka Dobryńska-Brześć. Tę sprzedaż prześwietlił w 2014 roku w swoim programie śledczym dziennikarz Tomasz Sekielski. Według jego ustaleń spółka za linię zapłaciła 15 milionów zł firmie powiązanej z polskim biznesmenem, który miał zajmować się handlem bronią razem z oligarchami z Białorusi.
Transakcję wyjaśniała również Prokuratura Okręgowa w Poznaniu wspólnie z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Ich wysiłki skupiały się na próbie wyjaśnienia, czy kupno sieci miało sens (bo linia nie była wykorzystywana), a także jaka była rola niewielkiej spółki z Kielc, która "za doradztwo" przy transakcji otrzymała milionowe wynagrodzenie. Śledztwo prokuratury i służb zakończyło się umorzeniem.
Autor: Robert Zieliński//plw