Nowemu ministrowi zdrowia, profesorowi Marianowi Zembali, nie przeszkadza, że jest - jak to sam mówi - plombą w rządzie. Wybitny kardiochirurg i transplantolog, uratował nie jedno życie. Teraz ma ratować wizerunek partii rządzącej. Bo raczej trudno wymagać, by w te kilka miesięcy mógł cokolwiek uzdrowić w służbie zdrowia. Nawet z jego umiejętnością szybkiego podejmowania trudnych decyzji. Materiał magazynu "Czarno na białym".
Lekarz, który przez ponad 40 lat walczył jako kardiochirurg o ludzkie życie, składając ministerialną przysięgę, wyraźnie był wzruszony.
- Początki były takie jak na filmie "Bogowie", po prostu przyszliśmy do profesora Religi i zaczęliśmy razem działać i tak działaliśmy przez 30 lat - wspomina prof. Andrzej Bochenek z Polsko-Amerykańskich Klinik Serca w Bielsku-Białej, który tak jak profesor Zembala, zaczynał u boku profesora Zbigniewa Religi.
"W głowie do końca życia pozostanie mi ten zabieg"
Dziś nazwisko Zembala to dobry firmowy znak polskiej kardiochirurgi i transplantologii. - Przeszedł do historii dzięki temu, że wykonał pierwszy przeszczep płuc na początku lat dwutysięcznych. I jest słynnym współpracownikiem profesora Zbigniewa Religi - mówi Marek Nowicki, dziennikarz "Faktów TVN". To on był w zespole Religi w Katedrze i Klinice Śląskiej Akademii Medycznej w Zabrzu. W 1985 roku asystował mu przy pierwszym w Polsce udanym przeszczepie serca - co sam tak wspominał: - W głowie do końca życia pozostanie mi ten zabieg i cała noc, pierwsza doba, kiedy zobaczyliśmy, że to serce bije ponownie - wspomina prof. Zembala.
- Trudno nie mieć żadnych odniesień do profesora Religi. Wszyscy wiedzą, że Marian Zembala jest nie tylko zastępcą, ale i następcą profesora Zbigniewa Religi. Choć oczywiście świeci światłem własnym, nie tylko odbitym "religowym" - zaznacza Jan Sarna, dyrektor Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii im. Zbigniewa Religi. Bo już jako szef Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu doprowadził do rozkwitu placówki, sprawiając, że stała się symbolem innowacyjnego ośrodka leczącego chorych z najtrudniejszymi chorobami serca.
"Tylko plomba"
Dziś wkracza w dużą politykę, bo choć rok temu został radnym śląskiego sejmiku z list PO, to teraz przejmuje jeden z najtrudniejszych resortów. Ma autorytet i przekonanie, że mimo wszystko warto podjąć się takiego wyzwania. - Dziękuję tym, którzy napisali do mnie dwa SMS-y: pamiętaj, że jesteś tylko plombą i to tylko na krótki czas. Ja pamiętam. Ale plomba jest też potrzebna nie tylko w hydraulice, ale w stomatologii, wszędzie. Więc nie wstydzę się tego - mówi profesor.
- Wydaje mi się, że to jest bardzo dobry kandydat na dobrego ministra zdrowia. Natomiast problem polega na tym, że profesorowi Marianowi Zembali dano tylko 4 miesiące na to, żeby rozwinął skrzydła - podkreśla Nowicki. Profesor zapewnia, że mimo tak krótkiego czasu jest gotowy na wszelkie wyzwania, a ci którzy go poznali, nie wątpią w jego przygotowanie. - Są czasami potrzebne ostre cięcia, ja jestem przekonany, że profesor Zembala, który wiele razy w życiu musiał podejmować bardzo trudne decyzje lecząc chorych, podejmie także trudne decyzje w ministerstwie zdrowia - ocenia profesor Bochenek.
Próba leczenia sondaży?
Ale - zdaniem politologów - trudno w tej nominacji nie widzieć wizerunkowej próby leczenie przewlekłych sondażowych spadków rządu Ewy Kopacz. - Pani premier porozumiała się z kimś, kto ma niepodważalną renomę w środowisku lekarskim, no tu punkt dla pani premier - twierdzi politolog dr Ewa Pietrzyk-Zieniewicz z UW. Bo opozycji trudno będzie atakować profesora Zembalę, choćby za błędy jego poprzednika. - Może rozładować te miny, na które wsadził nas poprzedni minister. Właśnie minę związaną z pakietem onkologicznym - mówi Janusz Michalak, redaktor naczelny "Menedżer zdrowia".
Coś, co miało być przełomem w onkologii, stało się problemem wielu szpitali - problemem, który - zdaniem współpracowników profesora - dałoby się rozwiązać przy jego idealistycznym podejściu i zamiłowaniu do szczegółów. - Szef jest perfekcjonistą, nie może być niedociągnięć, jeśli wszystko idzie dobrze to tak ma być. Natomiast jeśli pojawia się drobne potknięcie, to chowaj się kto może - podkreśla dr Roman Przybylski. - On taki jest detalista, on by chętnie nauczył recepcjonistę jak należy stać przy desce recepcyjnej - żartuje z kolei Sarna. Mimo nowego miejsca pracy profesor Zembala nie zamierza rozstawać się ze swoim szpitalem w Zabrzu. - Natomiast piątek będę lekarzem w Zabrzu, tak jak byłem zawsze, po to, żeby ten mój kochany szpital działał - zaznacza. Obiecuje też cotygodniowe czwartkowe spotkania z Polakami w różnych placówkach medycznych w całym kraju - pierwsze ma odbyć się w Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi.
Autor: eos/ja / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24