Najliczniej produkowany śmigłowiec w Polsce i najdłużej służący, bo mający już pół wieku na "karku". Nazywany przez wojskowych "kijanką", "czajnikiem" czy "plemnikiem" Mi-2 to maszyna legenda. Dowództwo Operacyjne Sił Zbrojnych w ramach przygotowań do obchodów stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości zaprezentowało śmigłowce, które choć są zabytkami, do muzeum jeszcze się nie wybierają. Około 40 maszyn Mi-2 wciąż lata z biało-czerwonymi szachownicami, a ich następców na razie nie widać.
Dowództwo Operacyjne Sił Zbrojnych przygotowuje się do obchodów stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości. W ramach tych przygotowań zaprosiło do współpracy fotografów lotniczych, aby uwiecznili wszystkie maszyny latające z biało-czerwoną szachownicą.
Dar towarzyszy radzieckich
Choć Mi-2 nie jest ani efektowny, ani wyjątkowy, odegrał wielką rolę w historii polskiego wojska oraz przemysłu lotniczego. Przez wiele lat był to "koń roboczy" lotnictwa wojskowego i wychowały się na nim całe pokolenia polskich pilotów wiropłatów. Wynika to głownie z tego, że jest to konstrukcja tania, prosta, niezawodna i z potencjałem do wprowadzania modernizacji.
Zaprojektowali ją na przełomie lat 50. i 60. radzieccy konstruktorzy z biura Michaiła Mila. Początkowo zakładano, że będzie to tania i masowa maszyna do zastosowań cywilnych, głównie dla rolnictwa i transportu. Uznano jednak, że dobrze nada się do spełniania prostych zadań wojskowych. Ponieważ zakłady produkcyjne w ZSRR były obłożone innymi zadaniami, postanowiono zlecić produkcję śmigłowca Mi-2 innemu państwu z bloku wschodniego. Wybór padł na PRL.
Masowa produkcja na potrzeby całego Układu Warszawskiego i wielu zaprzyjaźnionych państw pozwoliła na szybkie zwiększenie potencjału polskiego przemysłu lotniczego. Maszynę wytwarzano w rozbudowanych zakładach PZL Świdnik, a silniki do nich - w PZL Rzeszów. Pierwszy wyprodukowany w Polsce Mi-2 wzbił się w powietrze w 1965 roku.
Produkcji zaprzestano w latach 80., ale do tego czasu z zakładów lotniczych wyleciało łącznie 5500 śmigłowców Mi-2. Trafiły do około 40 państw na całym świecie. Maszyna ta nie ma konkurencji, jeśli chodzi o kategorię "najliczniej produkowane w Polsce śmigłowce". Dodatkowo na bazie doświadczeń zdobytych przy ich produkcji PZL Świdnik był w stanie stworzyć już swój własny śmigłowiec - Sokół.
Tanie i liczne wsparcie z powietrza
Masowo powstające w Polsce Mi-2 trafiły też w dużej liczbie na wyposażenie Ludowego Wojska Polskiego. W 1985 roku osiągnięto szczytowy stan 270 sztuk w służbie. Maszyny te służyły nie tylko do transportu sprzętu, żołnierzy czy rannych. Część została też uzbrojona. Śmigłowiec mający być początkowo prostym "powietrznym rolnikiem" w różnych wersjach otrzymywał między innymi działko kalibru 23 milimetry, kilka ciężkich karabinów maszynowych, wyrzutnie rakiet niekierowanych czy nawet kierowane pociski przeciwpancerne Malutka. Mi-2 w założeniach miały być wsparciem dla znacznie cięższych szturmowych Mi-24.
Ze względu na ograniczone osiągi, dość proste uzbrojenie oraz niezaawansowaną awionikę w warunkach wojny z NATO jednostki uzbrojone w Mi-2 najpewniej szybko poniosłyby ciężkie straty od ognia obrony przeciwlotniczej. Żeby temu zaradzić, szkolono pilotów między innymi do lotów na ekstremalnie małych wysokościach. Mieli chować się za drzewami czy wzgórzami i wychylając się zza nich tylko na chwilę, otwierać ogień, po czym jak najszybciej uciekać.
W kolejce do wymiany
W polskim wojsku wciąż w służbie pozostaje około 40 Mi-2. To nadal drugi najliczniejszy śmigłowiec z biało-czerwoną szachownicą, choć formalnie ma już ponad pół wieku. Duży zapas części zamiennych w połączeniu z łatwością obsługi i remontów sprawiają jednak, iż ciągle nadają się do służby.
Od lat wiadomo, że stare i wyeksploatowane Mi-2 trzeba wymienić. Wojsko prowadzi program o nazwie Perkoz, w ramach którego planuje zakup lekkich bądź średnich śmigłowców, które mają zastąpić Mi-2. Jest jednak jeszcze daleko do finału. Priorytet nadano większym i cięższym śmigłowcom wielozadaniowym oraz szturmowym. Na razie 3. Regionalna Baza Logistyczna ogłosiła na początku marca rozpoczęcie negocjacji z PZL Świdnik w sprawie utrzymania w służbie maszyn Mi-2 do 2021 roku.
"Czajniki", "plemniki" i "kijanki" na razie więc zostają.
Dotychczas w serii artykułów o maszynach polskiego lotnictwa opisaliśmy już:
Autor: Maciej Kucharczyk / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Fotopoork | Filip Modrzejewski