|

Starej lodówki nie przywiał wiatr, a gruz to nie skutek remontu w borsuczej norze

W lesie można znaleźć niemal wszystko
W lesie można znaleźć niemal wszystko
Źródło: FB / Nadleśnictwo Zdrojowa Góra / Jarosław Ramucki

Wyobraź sobie, że co roku przez polskie lasy przejeżdża nawet dwa tysiące wagonów towarowych wypełnionych po brzegi śmieciami. Co jakiś czas, gdy nikt nie widzi, zatrzymują się i gubią ładunek. Trochę tu, trochę tam... Aż w końcu w wagonach nie ma nic. Byłbyś tym oburzony? To teraz posłuchaj: te wszystkie śmieci naprawdę lądują w lesie.

Artykuł dostępny w subskrypcji

"Zwarty zespół roślinności z przewagą drzew i ze swoistą fauną" - taką definicję lasu podaje Słownik Języka Polskiego. Czy jest w niej mowa o przydrożnych, kolorowych kobiercach z puszek i opakowań po jedzeniu? A może o stercie opon na polanie? Nie, nie ma tu ani słowa o śmieciach, a jednak od wielu lat są one stałym elementem leśnego krajobrazu. Przykładów nie trzeba szukać daleko. Nowe dzikie wysypiska śmieci pojawiają się jak grzyby po deszczu. To przykłady z ostatnich tygodni:

- Dębowiec, 13 kilometrów od Gniezna, niepotrzebne części samochodowe, plastikowe butelki i woreczki; - Nieciszów, 26 kilometrów od Wrocławia, pięćdziesiąt opon; - Aniołki, 30 kilometrów od Ostrowa Wielkopolskiego, kilkanaście worków z odpadami z gospodarstwa domowego; - Sopot, Wielka Gwiazda, do wiaty przyczepiono siatkę ze śmieciami po "pikniku", to, co się w niej nie zmieściło, wylądowało pod drzewem; - okolice Wałbrzycha, dwa samochody; - Świętno koło Wolsztyna, kilkanaście worków z gruzem i plastikami w pobliżu wieży widokowej.

- Takie bezmyślne zaśmiecanie środowiska tłumaczę sobie już tylko tym, że ktoś nie zdaje sobie do końca sprawy, jak duży ma to wpływ na środowisko. Może wciąż za mało obrazowo pokazujemy, że każdy śmieć to szrama na Matce Ziemi - mówi Beata Butwicka, prezes Fundacji Nasza Ziemia.

Zapytaliśmy leśników, ile takich "ran" odkryli, a oni je policzyli.

Las jak wysypisko

Las nie zaśmieca się sam. Starej lodówki nie przywiał wiatr, a gruz to nie efekt remontu w borsuczej norze. Śmieci przynoszą, a często też przywożą ludzie.

Ktoś podrzucił do lasu niepotrzebną pralkę
Ktoś podrzucił do lasu niepotrzebną pralkę
Źródło: Nadleśnictwo Lubliniec

Anna Malinowska, rzeczniczka Lasów Państwowych: - Mamy tu do czynienia z całą paletą odpadów. Największy kłopot jest z tymi, które można określić jako trudno zbywalne. To te rzeczy, za których odbiór i utylizację Kowalski musi zapłacić. Chodzi też o takie odpady, które nie są standardowo przyjmowane przez gminne punkty selektywnej zbiórki odpadów. Może być to papa, styropian lub te rzeczy, wobec których limituje się ilość przyjmowaną nieodpłatnie, jak w przypadku opon.

Turyści, biegacze czy grzybiarze "gubią" pojedyncze śmieci. Ale właściciele domków rekreacyjnych w pobliżu lasów potrafią podrzucić nawet cały worek odpadów.

Anna Malinowska: - Osoby, które opuszczają działkę po weekendzie, nie zawsze chcą pozostawiać odpady, by zostały odebrane za jakiś czas. Powody są różne. Jedni po prostu nie mają podpisanych umów na wywóz śmieci. Inni obawiają się, że długi czas oczekiwania na odbiór odpadów to uszkodzenie pojemników przez zwierzęta, rozniesienie brudów przez wiatr. W takich okolicach powszechne staje się podrzucanie śmieci do ogólnodostępnych kontenerów, śmietników wystawianych na parkingach leśnych lub porzucanie ich w lesie przy drodze.

Wyrzucił śmieci w lesie. Wszystko nagrała fotopułapka
Wyrzucił śmieci w lesie. Wszystko nagrała fotopułapka
Źródło: TVN 24

Jednak najwięcej problemów stwarzają ci, którzy las traktują dosłownie jak wysypisko. Przyjeżdżają, wyładowują to, czego chcą się pozbyć, i odjeżdżają, jak gdyby nigdy nic.

- Jeszcze kilka lat temu skupialiśmy się głównie na walce ze śmieciami z gospodarstw domowych. Teraz osoby, które podrzucają odpady, wyspecjalizowały się. Do lasów trafiają odpady trudno zbywalne, jak gruz, odpady poremontowe, otuliny kabli czy części samochodowe. Problem nasilił się po wejściu w życie ustawy śmieciowej. Mali przedsiębiorcy muszą płacić za odpady, które wytwarzają, a to sporo ich kosztuje. Dlatego część z nich takich nadwyżek śmieci pozbywa się w lesie - mówi Marek Nogawka z Nadleśnictwa Wałbrzych.

Anna Malinowska: - Pojedyncze incydenty, które jednak w skali Polski można podsumować dużymi liczbami, to też pozostawianie w lasach przeterminowanej żywności. Przykłady z ostatnich miesięcy to pieczywo, ryby, jaja. Oczywiście w ilościach, z którymi wyrzucający te produkty mieli poważny kłopot. Mowa tu o setkach kilogramów jedzenia w opakowaniach.

Nieznany sprawca wyrzucił w lesie na obszarze Nadleśnictwa Kudypy na Warmii tysiące jaj (zdjęcie z 2019 roku)
Nieznany sprawca wyrzucił w lesie na obszarze Nadleśnictwa Kudypy na Warmii tysiące jaj (zdjęcie z 2019 roku)
Źródło: Nadleśnictwo Kudypy

Jacek Trembiński z Nadleśnictwa Łopuchówko: - W przypadku części samochodowych możliwe, że podrzucają je też złodzieje aut. To, co im się nie przydaje, po prostu wyrzucają. Montujemy w lesie fotopułapki, ale nie jesteśmy w stanie monitorować całego lasu. Choć swoje sposoby na ustalanie sprawców też mamy.

"Gospodarz sprząta po gościach"

Ze śmieciami na swój sposób próbują też sobie radzić zwierzęta. Chociażby tak jak wilk, którego nagrała fotopułapka w Górach Suchych. Kamera uchwyciła, jak zwierzę przedziera się przez chaszcze, nagle zatrzymuje się i podnosi coś z ziemi. To coś to butelka. Zwierzę złapało ją w zęby i zabrało ze sobą.

Marek Nogawka: - To był młody wilczek. Pewnie ta butelka go zaciekawiła i zabrał ją do nory, żeby się pobawić. Ale fakt, na nagraniu wygląda to trochę tak, jakby gospodarz domu sprzątał po gościach, którzy nie umieją się zachować. Zwierzęta niekiedy próbują "zagospodarować" śmieci, które znajdują. Czasem odpady są wplatane w konstrukcję gniazda. Zdarza się, że jeleń zaplącze się porożem w siatkę i nie może sobie z nią poradzić. Zachowuje się wtedy tak, jakby coś go goniło i próbuje przed tą siatką uciec.

wilki
Wilk zbiera śmieci
Źródło: Nadleśnictwo Wałbrzych/Andrzej Stochel

Anna Malinowska: - Prócz tego, że odpady mogą zawierać toksyczne substancje, długo się rozkładają, szpecą otoczenie, to stanowią też bezpośrednie zagrożenie dla zwierząt. Wabią je resztki pożywienia czy napoju. Masowo w butelkach czy puszkach po napojach giną owady. Zdarzają się przypadki, że z różnych słojów, puszek nie potrafią wydostać się też większe zwierzęta jak lisy, borsuki.

Marek Nogawka: - Auto pozostawione w lesie to zawsze dla nas wielki problem i duże zagrożenie. Nie możemy go usunąć, dopóki nie zostanie ustalony właściciel. Jeśli to jest niemożliwe, to musimy prawnie przejąć taki pojazd i dopiero wtedy możemy cokolwiek zrobić, a procedury trwają. W tym czasie może na przykład dojść do wycieku płynów eksploatacyjnych i skażenia środowiska.

Tymczasem już litr zużytego oleju silnikowego może zanieczyścić nawet milion litrów wody.

Anna Malinowska: - Zanieczyszczone jedzeniem folie bywają zjadane przez zwierzęta. Sznurki i folie bywają wmontowywane w konstrukcję gniazd i stają się pułapką dla piskląt, które wplątują się w nie niczym w sidła.

slajdszoł dla Oli
Na terenie Nadleśnictwa Skwierzyna znaleziono porzucone auto
Źródło: Nadleśnictwo Skwierzyna

Dwa tysiące wagonów

Śmieciarzy tropi Straż Leśna, która ma do dyspozycji m.in. właśnie fotopułapki. Obecnie rozmieszczono około 2 tysięcy takich kamerek. W 2019 roku, dzięki pracy strażników, dwadzieścia cztery sprawy zostały skierowane do sądu. Wystawiono też prawie 800 mandatów karnych na łączną kwotę ponad 200 tys. zł.

Joanna Oleszyńska-Niżniowska, Nadleśnictwo Przedborów: - Sprawcy różnie się tłumaczą. Jedni twierdzą, że nie wiedzieli, że niewłaściwie postępują. Inni przyznają, że po prostu nie mieli pojęcia, co zrobić z tymi rzeczami, więc najłatwiej było je wywieźć do lasu. Zwykle jak już zapukamy do czyichś drzwi, to te osoby przyznają się do winy i z zawstydzeniem przyjmują mandat.

slajdszoł dla Oli nadleśnictwo Gniezno
Śmieci porzucone w lesie
Źródło: Nadleśnictwo Gniezno

Za wyrzucanie śmieci Straż Leśna może ukarać mandatem w wysokości do 500 złotych. Jeśli sprawa trafi do sądu, wysokość kary może wzrosnąć do 5 tysięcy złotych. Ale to tylko kropla w morzu kosztów, jakie za utylizację podrzucanych odpadów ponoszą Lasy Państwowe.

Jacek Trembiński: - Jeśli nie udaje się ustalić sprawcy podrzucenia śmieci, to za ich uprzątnięcie i właściwą już utylizację płaci właściciel terenu, na którym się znajdują, czyli albo nadleśnictwo, albo gmina.

Leśnicy usuwają te kukułcze jaja, ale nie puszczają tego w niepamięć. Wszystkie interwencje są odnotowywane, a w statystykach ujmowany jest każdy śmieć. Co wynika z tak skrupulatnie zliczanych danych? Na przykład to, że w ciągu ostatniej dekady zebrano łącznie 1,19 miliona metrów sześciennych odpadów.

Anna Malinowska: - To objętość przewyższająca kubaturą Stadion Narodowy (milion metrów sześciennych - przyp. red.).

A jak wygląda to w skali roku? Jak podają Lasy Państwowe, co roku w lasach ląduje od 83 do 145 tysięcy metrów sześciennych śmieci.

Anna Malinowska: - Gdybyśmy spróbowali jakoś spakować te odpady, to rocznie potrzebowalibyśmy od 1100 do 2000 wagonów kolejowych. Typowa węglarka ma 72 metry sześcienne pojemności.

Ile wagonów potrzeba, by zmieścić śmieci porzucone w lasach w 2020 roku?
Ile wagonów potrzeba, by zmieścić śmieci porzucone w lasach w 2020 roku?
Źródło: TVN24

"Budżet nie jest z gumy"

W Polsce większość lasów znajduje się pod zarządem Lasów Państwowych, dlatego to na nich spoczywa obowiązek dbania o powierzone tereny, sprzątania też. W ubiegłym roku najwięcej śmieci zebrano na terenie Regionalnych Dyrekcji Lasów Państwowych w Szczecinie, Białymstoku, Katowicach, Olsztynie, Poznaniu, Szczecinie i Toruniu. Co oznacza najwięcej? To, że w każdej z dyrekcji usunięto ponad 6 tysięcy metrów sześciennych odpadów.

Ile śmieci znaleziono w lasach w ostatniej dekadzie?
Ile śmieci znaleziono w lasach w ostatniej dekadzie?
Źródło: TVN24

Anna Malinowska: - Sytuacja w lasach jest zróżnicowana. Warto przypomnieć, że jedna piąta lasów w Polsce należy do prywatnych osób. Są powiaty, gdzie takich lasów jest nawet zdecydowana większość. O ile Lasy Państwowe systematycznie usuwają śmieci z terenów w swoim zarządzie, to już prywatni właściciele nie zawsze chcą i są w stanie sprzątać odpady.

I nie ma się co dziwić, bo tylko przez ostatnie 10 lat Lasy Państwowe na sprzątanie i utylizację podrzucanych śmieci wydały 173 miliony złotych. Statystycznie odpadów z roku na rok jest mniej, ale koszty ich utylizacji wzrastają. Wyjątkiem był czas pandemii.

Anna Malinowska: - Warto zwrócić uwagę, że za te cudze śmieci płacimy podwójnie. Bo gdyby na przykład taka nieuczciwa firma budowlana wywiozła śmieci bezpośrednio do punktu zbiórki, zapłaciłaby tylko za ich odbiór. Transport do lasu i tak się przecież odbył. Tymczasem my najpierw musimy zapłacić komuś, kto na nasze zlecenie te odpady wyzbiera, załaduje i przewiezie. A potem dochodzą jeszcze koszty utylizacji. Wraz ze wzrostem stawek za odbiór śmieci rosną także nasze koszty. O ile w 2011 roku koszt uprzątnięcia 1 metra sześciennego śmieci przez Lasy Państwowe wynosił 104 złote, to już rok temu płaciliśmy za to samo 210 złotych. To my pokrywamy te koszty, których nie chciał ponieść nierzetelny przedsiębiorca. Ponadto śmieci ze zbiórek leśnych na ogół nie nadają się do recyklingu. Nie sposób ich posortować, a pobyt w lesie sprawia, że stają się zanieczyszczone. Zaś odbiór niesortowanych śmieci jest po prostu droższy.

Ile Lasy Państwowe płacą za sprzątanie śmieci z lasów?
Ile Lasy Państwowe płacą za sprzątanie śmieci z lasów?
Źródło: TVN24

Marek Nogawka: - Budżet nie jest z gumy. Jeśli rocznie wydajemy około 20 tysięcy złotych na sprzątanie, to wiadomo, że na coś innego tych środków zabraknie. Na terenach naszego nadleśnictwa znajduje się Zamek Książ, ale też i ruiny pięciu innych zamków. Staramy się, żeby były dostępne dla turystów. Ale takie odkrzaczanie terenu czy wykaszanie trawy też kosztuje.

Jacek Trembiński: - Boli nas to, że musimy wydawać kilkadziesiąt tysięcy złotych na sprzątanie zamiast na infrastrukturę, która mogłaby wszystkim służyć. Przykład? Wiosną musieliśmy wyłączyć z użytku kładkę przy ośrodku edukacyjnym w Biedrusku [w okolicach Poznania - red.]. To taka drewniana kładka, która prowadziła przez mokradła. Żeby powstała nowa, trzeba ją zaprojektować i od początku zbudować. To kosztuje łącznie około 500 tysięcy złotych. Niestety na razie na to środków nie ma, mimo że staramy się też o pozyskanie z dodatkowych funduszy. A nie ma dnia, żebyśmy nie odebrali telefonu z pytaniem: kiedy kładka znów będzie działać?

Zamknięta kładka
Zamknięta kładka
Źródło: FB - Nadleśnictwo Łopuchówko

Joanna Oleszyńska-Niżniowska: - Straty finansowe to jedna strona medalu, ale druga, i to znacznie ważniejsza, to szkody w środowisku, których nie da się w żaden sposób policzyć. Wyrzucanie śmieci do lasu to niszczenie naszego wspólnego dobra.

Czytaj także: