To istotna informacja dla rodziny generała Błasika i jego kolegów lotników, niczym przewrót kopernikański - powiedział w "Rozmowie bardzo politycznej" prezydencki doradca Tomasz Nałęcz. Skomentował w ten sposób doniesienia, jakoby słowa, które komisja Jerzego Millera i rosyjski MAK przypisywały dowódcy sił lotniczych gen. Andrzejowi Błasikowi, w rzeczywistości wypowiadał mjr Robert Grzywna, drugi pilot tupolewa. Zdaniem Andrzeja Dery z PiS, śledztwu smoleńskiemu trzeba się jeszcze raz przyjrzeć, bo okazuje się, że jeden z jego elementów okazał się nieprawdziwy.
Nałęcz uważa, że trzeba poczekać na poniedziałkową konferencję prokuratury ws. śledztwa smoleńskiego i na razie niczego nie przesądzać. - Ale jeśli rzeczywiście by tak było, to byłby to istotny element naszej wiedzy o okolicznościach poprzedzających katastrofę - powiedział prezydencki doradca. I dodał, że to istotna informacja dla rodziny generała Błasika i jego kolegów lotników, niczym przewrót kopernikański. - Spotkał się on bowiem (Błasik - red.) z ciężkimi zarzutami - zaznaczył Nałęcz.
"Dzieją się dziwne rzeczy"
Według Dery, doniesienia o tym, że to nie był jednak głos Błasika, to znaczna zmiana jakościowa jeśli chodzi o śledztwo smoleńskie.
- Do tej pory wpisywało się to (że rzekomo gen. Błasik był w kokpicie tupolewa) w narrację rosyjską, że instruował (pilotów - red.), że był pijany - powiedział Dera. Tymczasem, jak zaznaczył, może się okazać, że kolejny element (w wyjaśnianiu katastrofy smoleńskiej), który był uznawany za pewnik, zmienia się i pokazuje, że pewne tezy były stawiane bez żadnych dowodów.
- Dla mnie pokazuje to, że cała narracja rosyjska była od początku ustawiona - stwierdził Dera.
Polityk PiS zaznaczył jednocześnie, że - w jego opinii - Polska to wspierała, nie było zaprzeczenia, że to nie był głos gen. Błasika. - Nie było stwierdzenia, że głos niepewny, nieustalony, tylko było stwierdzenie, że to głos gen. Błasika. To są rzeczy bardzo niepokojące, jeśli tak kluczowy dowód okazuje się inny, to śledztwu smoleńskiemu trzeba się jeszcze raz przyjrzeć - powiedział Dera.
Jego zdaniem, ws. śledztwa dzieją się dziwne rzeczy. Odsunięto bowiem prokuratora Pasionka, uwidocznił się także spór między cywilnymi i wojskowymi śledczymi (ci pierwsi skontrolowali pracę drugich po umorzeniu postępowania ws. przecieku ze śledztwa smoleńskiego, zarzucili wojskowym prokuratorom bezprawne sięganie po billingi dziennikarzy). - Cały czas jest wielki problem z ustaleniem prawdy, a ta się należy obywatelom - podkreślił Dera.
- Między ukrywaniem prawdy, a dochodzeniem do niej jest zasadnicza różnica - ripostował Nałęcz.
Komisja? Za wcześnie przesądzać
Zdaniem Nałęcza trudno stwierdzić, że ktoś celowo przypisał głos drugiego pilota generałowi Błasikowi. - To przecież mówiła wstępna ekspertyza ekspertów - przypomniał Nałęcz.
W jego opinii, za wcześnie jeszcze by przesądzać, czy polska komisja wyjaśniająca przyczyny katastrofy smoleńskiej, powinna wznowić prace. - Poczekajmy na kolejne materiały (prokuratury ws. katastrofy smoleńskiej - red.), żebyśmy nie musieli wznawiać prac komisji co trzy miesiące - powiedział Nałęcz.
Przypomniał jednocześnie, że minister Miller (były szef MSWiA, kierował pracami komisji - red.) mówił, że będzie to możliwe, jeśli będą nowe fakty w sprawie.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24