Prokuratura umorzyła śledztwo ws. śmierci Remigiusza Musia, technika Jaka-40, który 10 kwietnia wylądował na lotnisku w Smoleńsku- ustalił portal tvn24.pl. Prokuratura stwierdziła, że na jego zgon nie miały wpływu osoby trzecie.
Decyzja o umorzeniu śledztwa zapadła w środę.
- Z zebranego w toku śledztwa materiału dowodowego wynika jednoznacznie, że śmierć Remigiusza Musia nie była spowodowana działaniem osób trzecich. Nie stwierdzono, aby ktokolwiek w jakikolwiek sposób nakłaniał pokrzywdzonego do targnięcia się na własne życie, czy też udzielił ww. pomocy w celu doprowadzenia go do samobójstwa - poinformował w środę rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Dariusz Ślepokura. Decyzja o umorzeniu śledztwa nie jest prawomocna. Osobom najbliższym przysługuje prawo do zażalenia.
Samobójstwo ważnego świadka
Remigiusz Muś zmarł 27 października. Jego ciało znalazła w piwnicy rodzinnego domu pod Warszawą żona. Muś był jednym ze świadków ws. katastrofy smoleńskiej.
Według niego, również załoga Jaka dostała zgodę na zejście do 50 m, podobnie jak załoga rosyjskiego Iła z funkcjonariuszami ochrony, który po nieudanej próbie lądowania odleciał na inne lotnisko. W wywiadzie technik potwierdzał, że polskie załogi wiedziały, iż na lotnisku w Smoleńsku obowiązuje 100 m jako wysokość decyzji. Określona była ona w tzw. "karcie podejściowej".
Autor: Maciej Duda, nsz / Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 / nk.pl