- Sojusz Lewicy Demokratycznej chce samorozwiązania Sejmu i złoży odpowiedni wniosek w tej sprawie - poinformowała w czwartek w Sejmie Anna Bańkowska (SLD). - To jakiś żart - odpowiada Elżbieta Radziszewska (PO). - Nie ma jeszcze stanowiska klubu, ale ja uważam, że nie ma potrzeby pogłębiania chaosu - tak o skróceniu kadencji mówi z kolei Beata Szydło (PiS). Poparcie dla wniosku SLD zadeklarowała jedynie Zjednoczona Prawica.
Tylko klub Zjednoczonej Prawicy, której przewodniczy Jarosław Gowin, jest gotów poprzeć wniosek SLD o skrócenie kadencji Sejmu. PiS ma wstrzymać się od głosu, a pozostałe kluby będą przeciwko. Kluby SLD i ZP liczą łącznie 50 posłów, a do skrócenia kadencji Sejmu potrzebne jest minimum 307 głosów.
- Wniosek jest w dobrym miejscu i w dobrym czasie. Platforma utraciła już jakikolwiek mandat społeczny do rządzenia, najbliższe cztery miesiące do wyborów, to będzie okres topienia się rządu PO-PSL, a szkoda na to czasu Polaków - podkreślił poseł Zjednoczonej Prawicy Arkadiusz Mularczyk.
Po samorozwiązaniu się Sejmu prezydent zarządza wybory i wyznacza ich datę na dzień przypadający nie później niż w ciągu 45 dni od dnia przegłosowania skrócenia kadencji Sejmu.
Szczerski wyszedł przed szereg?
Temat samorozwiązania Sejmu wywołał na Twitterze bliski współpracownik prezydenta elekta Krzysztof Szczerski z PiS. "Jedynym ośrodkiem stabilności w państwie jest dziś prezydent elekt, po jego zaprzysiężeniu, Sejm powinien się natychmiast rozwiązać" - napisał w środę wieczorem.
- Nie ma potrzeby pogłębiania chaosu. To, co Krzysztof Szczerski napisał, to jest własna opinia Szczerskiego. Opinia Beaty Szydło jest inna. Nie ma jeszcze stanowiska klubu, ale ja uważam, że nie ma potrzeby pogłębiania chaosu - oceniła Beata Szydło (PiS).
"Sytuacja polityczna niepewna"
Innego zdania jest jednak SLD, który składa wniosek o samorozwiązanie Sejmu.
- Sytuacja polityczna w kraju jest niepewna. Od wczoraj wszyscy jesteśmy świadkami jawnej już destabilizacji sytuacji w rządzie, Platformie Obywatelskiej, co oznacza de facto destabilizację państwa - powiedziała na konferencji prasowej Anna Bańkowska (SLD).
Posłanka powiedziała, że chce oszczędzić obywatelom "wielomiesięcznych kłótni" między koalicją rządową a PiS, więc SLD złoży w czwartek projekt uchwały dot. samorozwiązania Sejmu. - Sojusz uważa, że ten czas destabilizacji trzeba skrócić. Jesteśmy za skróceniem kadencji Sejmu - oświadczyła.
Wcześniej za dymisją premier opowiedział się też sekretarz generalny SLD Krzysztof Gawkowski. Jego zdaniem zaproponowane przez Ewę Kopacz zmiany w rządzie nie wystarczą, by odbudować autorytet władzy i partii rządzącej. - Ludzie na to się nie nabiorą. Jedyne, co mogłoby przekonać wyborców, że Platforma naprawdę się zmienia, to dymisja premier Ewy Kopacz. To oznaczałoby prawdziwe otwarcie, prawdziwą zmianę. Bez tego dymisje są tylko markowaniem zmian - podkreślił polityk Sojuszu.
Dymisja? "Najgorsze, co może być"
Politycy PO krytykują jednak ten pomysł. - To jest jakiś żart polityczny. Wiem, że oni to złożyli naprawdę, ale nie rozumiem tego. Są oczywiście kłopoty, które pani premier rozwiązała zdecydowanie. Decyzja była bardzo poważna i odpowiedzialna, ale wyciąganie wniosków, że państwo jest w ruinie, albo go nie ma, grozi nam wojna domowa albo najazd Marsjan, jest daleko przesadzona - stwierdziła wicemarszałek Sejmu, Elżbieta Radziszewska (PO).
Szef MSZ Grzegorz Schetyna pytany w czwartek przez dziennikarzy w Sejmie, czy Platforma rozważała pomysł przedterminowych wyborów, powiedział: - Przyspieszone wybory to albo skrócenie kadencji Sejmu, do czego potrzeba dużej większości, lub podanie się rządu do dymisji - to najgorsze, co może być. Bo wtedy Platforma i rząd PO-PSL przyznałby się do porażki, do braku pomysłu, do braku koncepcji ofensywnej - ocenił.
Podobnego zdania jest rzeczniczka rządu Małgorzata Kidawa-Błońska. - Nie ma żadnych powodów do samorozwiązania Sejmu, wybory są w październiku, Sejm powinien dokończyć sprawy, które rozpoczął. Rozumiem, że SLD ma bardzo duże problemy i w sondażach znika ze sceny politycznej, ale to nie znaczy, że my mamy przestać pracować - powiedziała Kidawa-Błońska. Jak podkreśliła, wbrew temu, co mówią politycy Sojuszu, "nie ma żadnej destabilizacji państwa". - Rząd i Sejm pracują normalnie, a zmiany w rządzie były i zawsze mogą mieć miejsce. Premier Ewa Kopacz ma silny mandat, są realizowane zadania z expose, państwo działa normalnie - zapewniła rzeczniczka rządu.
SLD "szuka mocnego akcentu na zakończenie sejmowej egzystencji"
Poseł PO Stefan Niesiołowski nazwał inicjatywę SLD "groteskową". - Partia, która ma 2 proc. poparcia, żąda, żeby decyzję o samorozwiązaniu Sejmu podjęły partie, które mają 30 proc. poparcia. To tak, jak Palikot żąda dymisji całego rządu, a ma jeden procent poparcia, w granicach błędu statystycznego. Ci ludzie są śmieszni, groteskowi - powiedział Niesiołowski.
Także rzecznik koalicyjnego klubu PSL Jakub Stefaniak powiedział, że ludowcy nie poprą wniosku Sojuszu. Według Stefaniaka Sejm powinien się skoncentrować na pracy nad projektami ustaw.
- SLD szuka mocnego akcentu na zakończenie swojej sejmowej egzystencji - dodał Stefaniak.
Autor: eos,pk//gak / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24