"Logika nie jest mocną stroną osób odpowiedzialnych za koordynację działań podczas katastrof", a akcja ratunkowa po zderzeniu pociągów w Szczekocinach była "żenująca" i "kompromitująca". W ten sposób poseł PO - Piotr van der Coghen zaatakował służby za działania 3 marca, które zostały ocenione jako wzorowe. Teraz 59-letni polityk i wieloletni szef jurajskiej grupy GOPR wycofuje się z zarzutów. - Wiele rzeczy przerysowałem - przyznaje van der Coghen.
Pierwsze służby ratunkowe stawiły się na miejscu już w pięć minut po zderzeniu pociągów pod Szczekocinami. Przyjechało kilkadziesiąt karetek, lądowały śmigłowce, pracowało kilkuset strażaków i policjantów. Na miejscu zorganizowane zostały szpitale polowe. Jednym słowem - akcję ratunkową od początku oceniano bardzo dobrze.
"Koszmar" i "chaos"?
Jednak kilka dni po katastrofie swoją ocenę sytuacji, kompletnie odmienną, przedstawił na swoim blogu Piotr van der Coghen. Twierdzi, że miał "informacje", które pozwoliły mu zamieścić ostrą opinię. "Koszmar! Zjeżdżają karetki i straże. Panuje totalny chaos.(...) Dzięki bucie i ignorancji strażackich VIP-ów złota godzina ratownicza już przepadła" - napisał na blogu van der Coghen.
- Pisząc w tak emocjonalny sposób byłem w stanie zainteresować chyba dość dużą grupę osób. Przyznaję, że wiele rzeczy przerysowałem, ale spowodowało to w tej chwili dyskusję na ten temat - mówi dziennikarzowi "Faktów TVN" poseł PO. Dodaje, że właśnie chciał wywołać dyskusję o - jego zdaniem - źle działającym systemie powiadamiania ratowniczego.
Pisząc w tak emocjonalny sposób byłem w stanie zainteresować chyba dość dużą grupę osób. Przyznaję, że wiele rzeczy przerysowałem, ale spowodowało to w tej chwili dyskusję na ten temat Piotr van der Coghen
Van der Coghen w internecie skarżył się też na to, że sztab kierujący akcją ratunkową nie wezwał od razu na miejsce jurajskiej grupy GOPR, którą obecnie dowodzi jego syn. - Jednostka GOPR nie jest włączona do krajowego systemu ratowniczo-gaśniczego. A nie możemy dysponować podmiotów, których nie mamy rozpoznania - tłumaczy rzecznik prasowy śląskiej straży pożarnej - Jarosław Wojtasik.
Jurajska Grupa GOPR jednak wzięła jednak udział w akcji. Została wezwana przez dyspozytora pogotowia zaraz po tym, jak powiadomił pozostałe służby.
Bez komentarza
Strażacy i pozostali uczestnicy akcji ratunkowej w Szczekocinach nie chcą komentować zarzutów van der Coghena. Mówią, że wolą, by oceniali ich pracę ci ludzie, którym pomogli. - Naprawdę jest nam przykro, że człowiek, który jest ratownikiem, tak określa osoby biorące udział w akcji i kierujące nią - wyznaje kierownik stacji pogotowia w Zawierciu, Marek Czajkowski.
Michał Kołodziejczyk, ratownik Będzińskiej Grupy Ratowniczej PCK, stwierdza z kolei, że słowa posła są "nie na miejscu" i "nie są adekwatne do sytuacji jaka tam miała miejsce".
Piotr van der Coghen też najwyraźniej zmienił swoją opinię, bo wpis, w którym tak źle ocenił działania służb 3 marca, usunął ze swojego bloga.
Źródło: Fakty TVN