Lubi luksus, ale jest skąpy - mówią o Radosławie Sikorskim inni politycy. O tym, że szef MSZ lubi trzymać się za portfel, świadczą m.in. proszone kolacje dzielone "na pół" albo opłacane z pieniędzy podatnika. Wszystko jedno, czy na rachunku widnieje drogie wino, czy jedna kawa. Skąpstwo Sikorskiego przez lata obrastało legendą, a na korytarzach sejmowych do dzisiaj wspomina się, jak minister rozdawał gościom swoją książkę, za którą później kazał im płacić.
Skąd taka opinia o szefie MSZ? Wśród polityków krążą anegdoty o tym, jak to Sikorski koszty wizyt w knajpach bądź wypadów ze znajomymi ma w zwyczaju dzielić "na pół" albo problem rozwiązuje służbową kartą kredytową.
Z drugiej strony minister znany jest również z dbania o "odpowiedni" poziom życia i upodobań do drogich restauracji.
- Zaprosił mnie na obiad do hiszpańskiej knajpy. Kiedy dobiegł końca, Radek zapytał, czy mam jeszcze kartę służbową z ministerstwa. Powiedziałem, że tak. "To zapłać" - powiedział mi, a właściwie polecił Sikorski - wspomniał w rozmowie z "Wprost" Witold Waszczykowski, wiceminister spraw zagranicznych w rządzie PiS.
To Sikorski w 2005 r., kiedy był szefem MON, wprowadził do resortu służbowe karty kredytowe. W ciągu nieco ponad roku na wizyty w restauracjach wydał ponad 20 tys. zł. "Newsweek" pisał, że skwapliwie korzystał z tego przywileju - nawet przy niskich rachunkach.
W sierpniu 2006 r. po uroczystości odsłonięcia tablicy ku czci ofiar stalinowskiej Informacji Wojskowej i Wojskowej Służby Wewnętrznej, Sikorski zaprosił do knajpy Aleksandra Szczygłę (ówczesnego szefa Kancelarii Prezydenta). Szczygło zamówił kawę, Sikorski przekąskę. Mimo, że rachunek był niski, to Sikorski - jak pisali dziennikarze "Newsweeka" - wręczył kelnerowi starannie zafoliowaną wizytówkę z danymi do faktury na MON.
Podwójny zwrot
O tym, że Sikorski wyjątkowo dba o to, by z portfela nie ubywało mu pieniędzy stało się głośno, kiedy w 2006 r. szef resortu obrony zażądał zwrotu pieniędzy od ówczesnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Chodziło o 100 zł, które Kaczyński pożyczył od Sikorskiego na mszy z okazji Święta Wojska Polskiego, by dać na tacę. Sikorski twierdził, że pieniędzy nie dostał z powrotem.
W reakcji na to, roku później, następca Sikorskiego w resorcie obrony - Aleksander Szczygło - w świetle reflektorów pokazał, że oddał pieniądze, które Sikorski pożyczył prezydentowi Kaczyńskiemu.
- Kolejny raz oddaję Ci sto złotych w imieniu prezydenta, o które ciągle się upominasz - napisał do Sikorskiego na blankiecie przekazu Szczygło.
- Pożyczył sto złotych, dostał dwieście. Takiej przebitki nie ma nawet na giełdzie - kpił z Sikorskiego Szczygło, przekonując, że Sikorski już raz pieniądze dostał, ale niestety, nikt tego nie sfotografował.
Zapłata za darowaną książkę
W gronie znajomych, Sikorski - jak go opisał "Super Express" - potrafi nieustannie narzekać na drożyznę i niskie pensje w polskiej polityce.
Skąpstwo Sikorskiego od lat obrastało legendą. Kiedy na początku lat 90. Sikorski wrócił z emigracji w Wielkiej Brytanii, zaprosił do swojej posiadłości w podbydgoskim Chobielinie elitę prawicowych polityków.
Każdy przy drzwiach otrzymywał książkę gospodarza "Prochy świętych" o wyprawie do Afganistanu w czasie interwencji wojsk ZSRR. Po przyjęciu okazało się, że goście muszą za otrzymane egzemplarze zapłacić. Sytuację darowanej nie do końca książki również opisywał "Newsweek".
Podobnie jak sytuację z 1992 r., kiedy Sikorski został wiceministrem obrony w rządzie Jana Olszewskiego. Zaprosił wtedy na obiad legendę bydgoskiej Solidarności Jana Rulewskiego, wówczas posła. Poprosił o wstawiennictwo u Adama Michnika - chciał, aby "Gazeta Wyborcza" - niechętna rządowi Olszewskiego - nie eksponowała tego, że nowy minister ma brytyjski paszport.
Zaproszony Rulewski zamówił drobną przystawkę, a Sikorski trzydaniowy obiad. Na koniec rzucił: "No to co, Janku? Po połowie?"
Autor: MAC/ŁOs-kwoj / Źródło: tvn24.pl