- To jest ten rodzaj nieodpowiedzialności wobec własnego państwa, który powinien skutkować natychmiastową dymisją - stwierdził w "Faktach po Faktach" były szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz, komentując słowa prezydenckiego doradcy o tym, że Komitet Obrony Demokracji może być sterowany z Moskwy i to element wojny hybrydowej. - Dziwię się, że ten doradca jeszcze pracuje za państwowe pieniądze - stwierdził.
Doradca prezydenta Andrzeja Dudy prof. Andrzej Zybertowicz na antenie TVN24 zasugerował we wtorek, że manifestacje KOD-u mogą być częścią wojny hybrydowej prowadzonej przez Kreml.
- To jest wejście na ścieżkę, która jest szalenie niebezpieczna, bo ona sprowadza się do jednej rzeczy: każdy, kto jest przeciwko nam, rządzącym, jest tak naprawdę obcą agenturą - uznał Sienkiewicz.
Ocenił, że takie wypowiedzi, jak prof. Zybertowicza, są "nie tylko napuszczaniem ludzi na siebie i wygadywaniem piramidalnych głupot", ale także jest to "ten rodzaj nieodpowiedzialności wobec własnego państwa, który powinien skutkować natychmiastową dymisją".
Sienkiewicz: PiS nie jest w stanie znieść kpiny i szyderstwa
B. szef MSW powiedział, że dziwi go to, iż pracownicy Kancelarii Prezydenta próbują bronić wypowiedzi Zybertowicza. - Mam wrażenie, że PiS cały czas ucieka od odpowiedzialności. Sprawuje władzę, jego ludzie wygadują najróżniejsze rzeczy, ale to zawsze się znajduje zewnętrzny wróg - ocenił. - Jeśli ta władza budzi sprzeciw, to nagle się okazuje, że wysoki urzędnik państwowy może powiedzieć, że ten sprzeciw pochodzi z Moskwy - podkreślił.
I dodał: - W jakim kraju my żyjemy? Moskwa zakłada KOD, Rada Europy razem z Niemcami dybie na polską suwerenność, a Komisja Wenecja razem z "Gazetą Wyborczą" chce obalić rząd Jarosława Kaczyńskiego. Proszę mi nie kazać komentować rosnącego steku absurdów, wobec którego normalni ludzie są coraz bardziej bezradni. Zaczyna to przypominać dom wariatów.
Sienkiewicz ocenił, że PiS "nie jest w stanie znieść" tego, iż opozycja w Polsce "porusza się na poziomie żartu, kpiny i szyderstwa". - To dowód bezradności - ocenił były szef MSW. - To musi bardzo boleć.
Policja wytrzyma bez komendanta dwa tygodnie
Sienkiewicz pytany o stan MSW w czasach ministra Mariusza Błaszczaka, stwierdził, że resort w ciągu ostatnich miesięcy "przeszedł największą destabilizację". Podkreślił, że "to nie jest problem jakiegoś ministerstwa". - To jest problem państwa w całości, a ten chaos jest ewidentny - ocenił.
Podkreślił, że "zabawa PiS służbami" nie ma tak dużego oddziaływania na życie i bezpieczeństwo przeciętnego obywatela, jak z policją. - Policja to jest państwo i to państwo w takim najbardziej podstawowym wymiarze - wyjaśnił.
Sieniewicz pytany o to, jak długo może sprawnie działać bez komendanta głównego, odpowiedział, że dwa tygodnie.
"Polowanie na papiery"
Były szef MSW był także pytany o sprawę dokumentów zabezpieczonych w domu Kiszczaków. Stwierdził, że nie rozumie tego "polowania na papiery" ani tego, dlaczego IPN zainteresował się PRL-owskimi archiwami prywatnymi dopiero teraz.
Podkreślił, że Instytut nie robił nic w tej sprawie od powstania, choć pion śledczy był od zawsze, tak samo jak plotka, że wysocy funkcjonariusze trzymają w swoich domach dokumenty.
- Nie mogę się oprzeć wrażeniu akcyjności tego i mam nadzieję, że te informacje o tym, że jest to związane z walką obecnego prezesa IPN-u są nieprawdziwe. Mam taką nadzieję - powiedział.
Sienkiewicz nie chciał komentować dokumentów dotyczących Lecha Wałęsy. - Dla mnie ta historia ma inny wymiar. Nawet jeśli założymy, że to jest prawda, to Lech Wałęsa jest dla mnie taką arcypolską opowieścią o słabości, która potem przeszła w siłę, o odkupieniu win - stwierdził krótko. - Nie da się napisać historii "Solidarności" bez Lecha Wałęsy i nie da się napisać historii współczesnej Polski bez Lecha Wałęsy, kimkolwiek by nie był na początku lat 90. - przekonywał.
Autor: pk//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24