6-miesięczny Dawidek cierpiał na ostrą niewydolność serca. To okazało się bezpośrednia przyczynę zgonu niemowlaka, którego nie chciały przyjąć dwa szpitale, żądając skierowania od lekarza rodzinnego. Teraz biegli sprawdzą czy śmierć dziecka miała związek z zaniechaniami lekarzy.
W marcu tego roku matka dziecka zaniepokojona jego zdrowiem poszła z nim do szpitala, bo dziecko płakało i wyglądało na bardzo chore. Z placówki w Sierakowicach, matkę dziecko odesłano do Kartuz. Tam zaś.. odmówiono zbadania, gdyż matka nie miała skierowania od lekarza pierwszego kontaktu.
matka z coraz bardziej chorym dzieckiem wróciła więc do Sierakowic. Po drodze stan chłopca się pogorszył i mimo reanimacji dziecko zmarło.
Jak na podstawie sekcji zwłok ustalili lekarze z gdańskiej akademii medycznej, bezpośrednią przyczyną śmierci była „ostra sercowopochodna niewydolność krążenia”, która wystąpiła wraz zapaleniem mięśnia sercowego.
Biegli sprawdzą wyniki sekcji
Czy do śmierci chłopczyka przyczynili się lekarze przez odmówienie mu natychmiastowej pomocy, sprawdzą teraz eksperci. - Wyniki sekcji zwłok trafią do zespołu biegłych, którzy na ich podstawie oraz na podstawie innej dokumentacji lekarskiej dotyczącej dziecka oraz przebiegu ciąży, zeznań świadków itp., określą czy natychmiastowa pomoc lekarska mogła uratować dziecku życie – powiedziała rzeczniczka gdańskiej Prokuratury Okręgowej Grażyna Wawryniuk.
Wcześniej, dyrekcja kartuskiego szpitala zawiesiła w obowiązkach pielęgniarkę oddziałową, która odmówiła przyjęcia Dawidka na początku marca.
Prokuraturę w Kartuzach wszczęła śledztwo pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci oraz "nieudzielenia pomocy osobie, znajdującej się w położeniu graniczącym z bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia". Grozi za to do 5 lat pozbawienia wolności.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24