Podczas gorącej dyskusji w Sejmie, która poprzedziła głosowanie w sprawie przedłużenia stanu wyjątkowego, przemawiał poseł Koalicji Obywatelskiej Artur Łącki. Pokazywał zdjęcie dziecka migrantów z Michałowa. Kiedy skończył mówić, wrzucił zdjęcie do ławy sejmowej Pawła Solocha z Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Ten je wyrzucił.
Sejm zgodził się na przedłużenie o 60 dni stanu wyjątkowego, który obowiązuje w części województwa podlaskiego oraz lubelskiego. Ostatecznie za tym rozwiązaniem głosowało 237 posłów, 179 było przeciw, zaś 31 wstrzymało się od głosu.
Głosowanie poprzedzone było gorącą dyskusją. W pewnym momencie do mównicy podszedł poseł Koalicji Obywatelskiej Artur Łącki, który w rękach trzymał zdjęcie dziecka migrantów, które trafiło do Michałowa, ale jego obecny los jest nieznany.
Sejm. Szef BBN odrzuca zdjęcie
- Dlaczego pozwalacie szczuć psami na te dzieci? Ale was nie ma o co pytać, bo to jest wołanie na puszczy. Pytam się pana prezydenta: niech nam pan powie, gdzie jest to dziecko? Co się z nim stało? Oczekujemy odpowiedzi od pana prezydenta – powiedział Artur Łącki.
Poseł Koalicji Obywatelskiej następnie skierował się w stronę szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego Pawła Solocha i wrzucił zdjęcie do ławy sejmowej. Szef BBN strącił je i spadło na ziemię. Wtedy poseł Łącki ponownie wrzucił zdjęcie do ławy sejmowej Pawła Solocha. A ten ponownie wyrzucił zdjęcie.
Źródło: TVN24