Krystian Markiewicz, Bartłomiej Starosta, Dorota Zabłudowska, Monika Frąckowiak, Katarzyna Kałwak, Monika Ciemięga - przybywa sędziów, którzy odmawiają stawienia się na wezwania rzeczników dyscyplinarnych sędziów. Stowarzyszenie Sędziów Polskich "Iustitia" opublikowało ich oświadczenia. Jako powody decyzji podają między innymi "przekroczenie uprawnień" przez rzeczników oraz "sprzeciwianie się szykanom".
W ostatnim tygodniu kilkoro sędziów odmówiło stawienia się na wezwanie rzeczników dyscyplinarnych sędziów sądów powszechnych.
Sędzia Krystian Markiewicz
Jako pierwszy o swojej decyzji poinformował Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia".
"Do czasu rozstrzygnięcia przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej zarzutów, dotyczących represyjnego i politycznego systemu dyscyplinarnego sędziów, będę stawiał się wyłącznie przed sądem, a nie osobami, które pełnią funkcje z politycznego nadania i nękają niezależnych sędziów" - napisał Markiewicz w oświadczeniu opublikowanym na stronie Iustitii. "Powyższe poddaję pod rozwagę wszystkim osobom wezwanym przez ww. Rzeczników" - zakończył Markiewicz.
W poniedziałek podobne oświadczenia wydali sędziowie Katarzyna Kałwak, Monika Ciemięga, Monika Frąckowiak i Bartłomiej Starosta, a we wtorek - Dorota Zabłudowska.
Sędzia Katarzyna Kałwak
Sędzia Sądu Rejonowego w Oleśnie Katarzyna Kałwak odniosła się w swoim stanowisku do wezwania szefa Iustitii. "W pełni podzielam argumentację i wartości przywołane w oświadczeniu profesora Krystiana Markiewicza - napisała. Dodała, że stawi się na wezwanie, ale wyłącznie zastępcy rzecznika dyscyplinarnego w odpowiednim sądzie.
Kałwak została wezwana w charakterze świadka w sprawie jednego z sędziów skazanych za molestowanie seksualne. "Swoje obowiązki wykonuję na terenie Opolszczyzny, w jednym z jej sądów nadal na liście sędziów widnieje nazwisko sędziego przestępcy - skazanego za molestowanie seksualne swojej asystentki (wyrok uprawomocnił się w czerwcu ubiegłego roku, a kasacja od niego została oddalona w Sądzie Najwyższym w kwietniu 2019 roku). Zastępca Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych nie chciał, aby toczyło się postępowanie dyscyplinarne przeciwko sędziemu przestępcy" - napisała w oświadczeniu opublikowanym przez Iustitię.
"Obecnie jestem wzywana do złożenia zeznań wobec organu, który to popiera wnioski sędziego przestępcy. Otrzymałam wezwanie z 9 września 2019 r. do stawienia się na dzień 20 września 2019 rok, w charakterze świadka. Ukrywa się przede mną okoliczność, w sprawie jakiego sędziego jestem wzywana" - dodała.
"Stawię się na każde wezwanie zastępcy innego rzecznika dyscyplinarnego, czy też sądu"
Odmówienie stawienia się na wezwanie "nie jest to prezentowanie postawy, że nie przestrzegam prawa" - wyjaśniała sędzia Kałwak w rozmowie z TVN24. - Stawię się na każde wezwanie zastępcy innego rzecznika dyscyplinarnego, czy też sądu, ale nie rzecznika Schaba, Lasoty i Radzika - podkreśliła.
- Mój niepokój wzbudziło to, że ukrywa się przede mną w wezwaniu, w jakiej sprawie, jakiego sędziego ja jestem wzywana. Przecież rzecznik dyscyplinarny zawsze prowadzi postępowania w sprawie konkretnych sędziów, w tam w tym wezwaniu w ogóle mi tego nie wskazano - dodała.
Sędzia Monika Ciemięga
Sędzia Monika Ciemięga, członkini Komisji Rewizyjnej Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia" poinformowała, że 16 września otrzymała wezwanie na przesłuchanie w charakterze świadka "w sprawie m.in. uchybienia godności urzędu poprzez organizowanie i zamieszczanie w komunikatorach i portalach społecznościowych wpisów naruszających zasady etyki sędziów".
Ma się się stawić u rzecznika 20 września pod groźbą wszczęcia postępowania dyscyplinarnego.
Jej zdaniem "wezwanie inspirowane jest tweetami hejterskiego konta ["KastaWatch", na Twitterze - przyp. red.] gdzie zamieszczane są wpisy naruszające dobra osobiste sędziów jako osób prywatnych, jak i obrażana jest ta część środowiska sędziowskiego, która sprzeciwia się upolitycznieniu wymiaru sprawiedliwości".
Przywołała w swoim oświadczenie dwa wpisy internetowe zamieszczone na profilu społecznościowym "KastaWatch" - jeden z 8 września, a drugi z 3 września. W pierwszym mowa jest o "farmie trolli w togach" i padają nazwiska sędziów: "Frąckowiak, Barańska, Strumiński, Starosta, Świst, Kałwak", drugi zawiera podaną dalej fotografię grupy sędziów z Festiwalu Pol'And'Rock i podpis zamieszczony przez administratora konta "KastaWatch": "Profesor Łętowska na farmie trolli".
Profesor Łętowska na farmie trolli @JudgesSsp https://t.co/epnvCN9oL9— JusticeWatch (@KastaWatch) September 3, 2019
Sędzia Bartłomiej Starosta
Kolejnym sędzią wezwanym przez rzeczników jest Bartłomiej Starosta, przewodniczący Komisji Rewizyjnej Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia", na co dzień orzekający w Sądzie Rejonowym w Sulęcinie. Został wezwany w związku z "organizowaniem i zamieszczaniem w komunikatorach i portalach społecznościowych wpisów, które naruszają zasady etyki sędziów".
"Sprzeciwiam się szykanom, które polegają na kierowaniu do sędziów, pisanych w pośpiechu, niezgodnie z procedurą, wysyłanych z niewielkim wyprzedzeniem, a nawet w trakcie urlopu wypoczynkowego, wezwań na przesłuchania z irracjonalnych powodów, również takich jak pobyt na festiwalu muzycznym, udział w symulacjach rozpraw dla młodzieży czy krytyczne wobec działań Ministerstwa Sprawiedliwości wpisy w Internecie" - napisał w oświadczeniu.
Starosta ocenił, że wezwanie go do stawienia się przed rzecznikiem dyscyplinarnym ma na celu "ograniczenie prawa sędziów do wypowiedzi oraz publiczne upokorzenie, niezależnie od odrywania nas od obowiązków sędziowskich".
Sędzia Monika Frąckowiak
Sędzia Sądu Rejonowego Poznań - Nowe Miasto i Wilda Monika Frąckowiak, która także otrzymała wezwanie od rzecznika dyscyplinarnego sędziów sądów powszechnych, wydała oświadczenie, w którym podkreśla, że w pełni podziela argumentację przywołaną przez prezesa Iustitii.
"Nie stawię się na wezwanie rzeczników, którzy, jak wiele wskazuje, sami są zaangażowani w systemowe oczernianie sędziów" - napisała.
Frąckowiak, także należąca do Iustitii, wskazała, że według doniesień medialnych "do hejterskich kont na TT regularnie przesyłane były dokumenty z postępowań dyscyplinarnych, a także z przekazywanych rzecznikom akt osobowych sędziów".
Zauważyła, że "rzecznicy do tej pory nie odnieśli się do tej kwestii publicznie, co rodzić może podejrzenia, że sami te dokumenty udostępniali".
Sędzia zaznaczyła, że w sprawie, w której została wezwana "obiektem zainteresowania rzeczników nie są główni podejrzani, ale ofiary hejtu".
Frąckowiak oceniła również, że "rzecznicy dyscyplinarni Schab, Lasota i Radzik po raz kolejny przekraczają swoje uprawnienia, prowadząc omawiane postępowanie". "Nie są bowiem uprawnieni do wszczynania postępowań dotyczących sędziów okręgowych i rejonowych" - podkreślił sędzia.
"Będąc świadomą doniosłości podjętej przez mnie decyzji, nie stawię się na wezwanie rzeczników dyscyplinarnych Schaba, Lasoty i Radzika. Moje stanowisko jest tym bardziej uzasadnione, że w przedmiocie systemu dyscyplinarnego, w tym statusu rzeczników dyscyplinarnych, wypowiedzieć się ma w najbliższym czasie Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej" - czytamy w oświadczeniu Frąckowiak.
Frąckowiak: sami rzecznicy dyscyplinarni powinni składać wyjaśnienia na tę okoliczność
- Nie zgadzam się z taką sytuacją, żeby podejrzany przesłuchiwał tak naprawdę ofiarę, tak jest w mojej sytuacji - mówiła w rozmowie z TVN24 sędzia Frąckowiak, wyjaśniając powody swojej decyzji.
Podkreśliła, że "od wielu miesięcy regularnie wypływały dokumenty z postępowań dyscyplinarnych do kont hejterskich". - Do tej pory żaden z rzeczników dyscyplinarnych nie wypowiedział się na ten temat, nie wszczął żadnego postępowania w związku z tym - zauważyła Frąckowiak. Dodała, że "wiele wskazuje na to, że to bezpośrednio od rzeczników dyscyplinarnych te dokumenty do tych kont hejterskich wypływały".
- Naprawdę jest jakimś wielkim nieporozumieniem, żeby te osoby przesłuchiwały pokrzywdzonych tak naprawdę w tej aferze. To sami rzecznicy dyscyplinarni powinni składać wyjaśnienia na tę okoliczność - podkreśliła sędzia.
Sędzia Dorota Zabłudowska
Wezwanie otrzymała także sędzia Sądu Rejonowego Gdańsk-Południe Dorota Zabłudowska.
"W związku z zawiadomieniem mnie w dniu wczorajszym [16 września - przyp. red.] o terminie wysłuchania mnie w sprawie dyscyplinarnej wszczętej przeciwko mnie przez Zastępcę Rzecznika Dyscyplinarnego Michała Lasotę na dzień 18 września 2019 r. oświadczam, że nie stawię się w biurze Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych" - poinformowała.
"W moim przekonaniu postępowanie dyscyplinarne przeciwko mnie zostało wszczęte jedynie dlatego, że zażądałam sprostowania komunikatu Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych, w którym insynuował on, iż przyjęłam gratyfikację finansową od oskarżonego, podczas gdy prowadzone wobec mnie czynności wyjaśniające dotyczyły przyjęcia przeze mnie Gdańskiej Nagrody Równości od Prezydenta Miasta Gdańska Pawła Adamowicza (żądanie sprostowania wystosowałam 6 czerwca 2019 r., zaś zarzut postawiono mi 8 czerwca 2019 r., mimo że czynności wyjaśniające były prowadzone w marcu)" - napisała w oświadczeniu.
"Te sprawy zapewne trafią na wokandę sądową i sędziowie mają tego pełną świadomość"
Rzecznik Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia" sędzia Bartłomiej Przymusiński pytany w rozmowie z TVN24, czy niestawianie się przez sędziów na wezwanie to łamanie prawa, odparł, że "to rzeczywiście jest bardzo trudna decyzja dla sędziów".
- Natomiast przypomnę, że toczy się przed Trybunałem Sprawiedliwości [Unii Europejskiej - przyp. red.] w Luksemburgu postępowanie, które może doprowadzić do zakwestionowania w ogóle legalności działania tego sądownictwa dyscyplinarnego i wyrok powinien zapaść już w najbliższych tygodniach - mówił sędzia.
- Dlatego też sędziowie, który odmówili stawiania się przed rzecznikiem dyscyplinarnym, wskazują na to, że robią to w oczekiwaniu na wyrok Trybunału w Luksemburgu, a jednocześnie deklarują gotowość stawienia się przed sądem, czy przed zastępcami rzecznika w sądach okręgowych, czyli tymi lokalnymi - wyjaśniał Przymusiński.
Jego zdaniem "prawo łamią rzecznicy dyscyplinarni, którzy wszczynają postępowania wobec sędziów rejonowych czy sędziów okręgowych, pomimo że nie są do tego uprawnieni". - Zgodnie z przepisami mogliby to robić ci rzecznicy, którzy są umiejscowieni przy sądach - dodał.
- Zatem mamy sytuację, w której rzecznicy Schab, Radzik, Lasota łamią przepisy, wszczynając postępowania, do czego nie są uprawnieni w przypadku sędziów sądów rejonowych i okręgowych - wskazywał rzecznik Iustiti.
- Mamy do tego sytuację, w której dokumenty z biura rzecznika publikowane są na hejterskim koncie w internecie i żaden z rzeczników nie wyjaśnił, jak te dokumenty wyciekły, nie zgłosił włamania do komputera służbowego czy do prowadzonej przez niego dokumentacji - mówił dalej.
- Mamy do tego sytuację, w której doniesienia medialne wskazują, że rzecznik Lasota i Radzik byli w grupie, która zajmowała się hejtowaniem sędziów, w związku z czym jak najbardziej decyzja sędziów, którzy powiedzieli, że się przed tymi rzecznikami nie stawią, ale deklarują, że stawią się przed rzecznikami w sądach czy przed sądem, jest w pełni zrozumiała - przekonywał Przymusiński.
Pytany o konsekwencje, które mogą spotkać sędziów w związku z ich postawą, przyznał, że "zgodnie z tym, co oznajmił rzecznik Schab, będzie tych sędziów, którzy się przed nim nie stawili, chciał ścigać dyscyplinarnie". - W związku z powyższym te sprawy zapewne trafią na wokandę sądową i sędziowie mają tego pełną świadomość, i mówią: wykażemy przed sądem, że racja jest po naszej stronie - powiedział.
Rzecznik nowej KRS: rolą sędziego dla powagi tego urzędu jest po prostu stawić się
Rzecznik nowej Krajowej Rady Sądownictwa Maciej Mitera przyznał, że postawę sędziów ocenia "krytycznie". - Mnie się to nie podoba - podkreślił w rozmowie z dziennikarzami.
Jego zdaniem "zmierza to całkowicie do jakiejś anarchii, chaosu" oraz "troszeczkę trąci podwójnymi standardami". Mitera przekonywał, że kiedy "wzywa czy prosi o wyjaśnienia rzecznik dyscyplinarny, rolą sędziego dla powagi tego urzędu jest po prostu wykonać to i stawić się".
Oświadczenia sędziów, którzy mieli należeć do "Kasty"
Prywatne akty oskarżenia i pozwy w tej sprawie zapowiedzieli między innymi zastępcy rzecznika dyscyplinarnego, sędziowie Michał Lasota i Przemysław Radzik. 26 sierpnia opublikowali oświadczenie, w których podkreślili, że nie brali "udziału w jakichkolwiek działaniach spełniających znamiona dyskredytowania lub oczerniania sędziów".
"Podjęliśmy decyzję o wstąpieniu na drogę postępowania sądowego przeciwko podmiotom bezprawnie naruszającym nasze dobra osobiste, w tym cześć, honor i dobre imię" - poinformowali. Lasota i Radzik uważają, że od ponad roku są celami "niespotykanego wcześniej ataku medialnego oraz ataku części środowisk sędziowskich". "Ataki te godzą w naszą godność oraz narażają każdego z nas na utratę zaufania niezbędnego do pełnienia urzędu sędziowskiego i wykonania funkcji Zastępców Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych" - napisali.
"Pełniąc służbę, zawsze kierowaliśmy się treścią ślubowania sędziowskiego i zasadami zawartymi w Zbiorze Zasad Etyki Sędziów i Asesorów Sądowych" - oświadczyli.
Mający stać za akcją hejtu ówczesny wiceminister Łukasz Piebiak, gdy odchodził z Ministerstwa Sprawiedliwości, wydał oświadczenie, w którym zapewnił, że będzie z determinacją bronić swojego dobrego imienia. "Wnoszę do sądu pozew przeciwko redakcji Onet, która rozpowszechnia pomówienia na mój temat oparte na relacjach niewiarygodnej osoby" - napisał.
Autor: mjz, akr//now / Źródło: tvn24