Mądra zasada mówi, że nikt nie powinien być sędzią we własnej sprawie. Czasem trudno się jednak powstrzymać od złamania nawet najmądrzejszych zasad i taka chwila właśnie nadeszła. PiS-owska próba przywołania do porządku TVN zmusza mnie do zabrania głosu we własnej sprawie. W branży dziennikarskiej pracuję już ponad sześćdziesiąt lat. W kwestiach niezależności dziennikarskiej, obiektywizmu mediów i tym podobnych mam pewne doświadczenie, którym postanowiłem się podzielić.
Zacznę od tego, że jako dziennikarz pracowałem w różnych ustrojach: w socjalizmie realnym, kapitalizmie raczkującym i kapitalizmie wysoko rozwiniętym. W demokracji ludowej i demokracji liberalnej. Pracowałem w mediach prywatnych i państwowych. Komercyjnych i dotowanych. W małych biznesach i wielkich korporacjach.
Każda z tych sytuacji miała swój wdzięk, ale i swoje wady. Żadna nie była idealna, ale bilans zalet i wad przesądza o tym, gdzie dziennikarzowi jest lepiej lub gorzej, z jakim dziennikarstwem społeczeństwu jest lepiej lub gorzej, jakie media zaspokajają głód informacji, a które tylko tłoczą do mózgu propagandę.
Wielki amerykański dziennikarz Mike Royko, już jako postać znana, wręcz celebryta, odszedł po wielu latach pracy z gazety "Chicago Sun Times" do "Chicago Tribune". Pytany o powód powiedział: "Pod nowym właścicielem żadna przyzwoita ryba nie dałaby się zawinąć w taką gazetę". To pokazuje, że nawet w demokracji liberalnej dziennikarzowi, jeśli ma sumienie, nie jest lekko. Oczywiście osobnikom pozbawionym sumienia, gotowym podlizywać się właścicielowi – a może nim być państwo, może być partia, albo konkretny człowiek - zawsze jest łatwiej. A już nie daj Boże, jeśli tacy osobnicy są inteligentni. Wtedy potrafią wytłumaczyć sobie wszystko, każde świństwo usprawiedliwić wyższymi racjami.
Z politykami jest podobnie. Wszyscy, poza najbardziej ponurymi satrapami, wysoko cenią kontrolną i informacyjną rolę mediów, chociaż w głębi duszy uważają, że media powinny im służyć. W odpowiednim momencie każdy potrafi powołać się na Jeffersona, autora amerykańskiej deklaracji niepodległości, któremu przypisywane jest powiedzenie, że gdyby miał wybierać miedzy krajem bez rządu i krajem bez gazet, to wybrałby pierwszą ewentualność jako mniej szkodliwą.
Wydaje mi się jednak, że tylko nieliczni traktują ten pogląd poważnie. Pamiętam, że kiedy kierowałem warszawskim Biurem Radia Wolna Europa, zostałem obrugany przez ważnego współpracownika premiera Mazowieckiego za to, że informujemy zbyt obszernie o blokadach dróg organizowanych przez rolników. Inny doradca miał znów pretensje, że za mało popieramy premiera w walce z Wałęsą o prezydenturę.
Doradca ten nie był zadowolony, kiedy powiedziałem, że nie jesteśmy od popierania, tylko od informowania. Na szczęście moi amerykańscy zwierzchnicy byli tego samego zdania. To, co piszę, nie oznacza w żadnym stopniu, że moim zdaniem TVN, CNN, Russia Today i TVP Info należą do tej samej kategorii propagandowych szczekaczek. Nie sądzę też, że systemy medialne na całym świecie są jednakowo załgane, opresyjne, oraz że bezstronność i obiektywizm jest mitem. Oczywiście można znaleźć niezliczone dowody na to, że informacja bezstronna i obiektywna jest trudna i niechętnie praktykowana, ale to nie znaczy, że te pojęcia najlepiej wrzucić do kosza.
Z obiektywizmem i bezstronnością jest jak z dziesięciorgiem przykazań. Nie kłam, nie kradnij, nie cudzołóż - to wymagający ideał i nie ma chyba człowieka na ziemi, który przeciw temu ideałowi by nie zgrzeszył. Czy to jednak oznacza, że nie ma o czym mówić? Można do woli kłamać, kraść i cudzołożyć, bo tak jest wygodnie?
Podobnie z bezstronnością i obiektywizmem. Jako wzorzec, do którego warto dążyć, spełniają ważną rolę.
I na koniec w sprawie ideału: nie uważam, że moja stacja macierzysta - TVN, do tego stopnia znienawidzona przez obecną władzę, że aby jej dokuczyć ta władza poszła na wojnę z Ameryką - stanowi ideał łatwy do naśladowania. Uważam, że to niemożliwe i wiem, co mówię, bo w TVN i wśród jego ludzi spędziłem piętnaście nie najgorszych lat mego życia.
Niemożliwe także dlatego, że w Polsce nastąpiło rzadko spotykane odwrócenie ról. W telewizji komercyjnej, jaką jest TVN, pracują ludzie gotowi do poświęceń i pracy dla idei, podczas gdy TVP, czyli teoretycznie telewizja publiczna, stawia na posłuszeństwo i gotowość do kłamania w zamian za lepsze zarobki. Płaci, wymaga i ludzie się na to godzą. Szczególnie dobrze widać to na przykładzie TVP Info.
Ten kanał ma wszelkie możliwe wady telewizji komercyjnej. I ani jednej jej zalety.
Maciej Wierzyński - dziennikarz telewizyjny, publicysta. Po wprowadzeniu stanu wojennego zwolniony z TVP. W 1984 roku wyemigrował do USA. Był stypendystą Uniwersytetu Stanforda i uniwersytetu w Penn State. Założył pierwszy wielogodzinny polskojęzyczny kanał Polvision w telewizji kablowej "Group W" w USA. W latach 1992-2000 był szefem Polskiej Sekcji Głosu Ameryki w Waszyngtonie. Od 2000 roku redaktor naczelny nowojorskiego "Nowego Dziennika". Od 2005 roku związany z TVN24.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24