Sędzia Anna Bator-Ciesielska z warszawskiego Sądu Okręgowego w "Faktach po Faktach" w TVN24 tłumaczyła, dlaczego odmówiła wspólnego orzekania z zastępcą rzecznika dyscyplinarnego Przemysławem Radzikiem, który według doniesień medialnych miał uczestniczyć w akcji szkalowania innych sędziów. Rozmowa skończyła się nietypowo.
Sędzia Anna Bator-Ciesielska z warszawskiego Sądu Okręgowego odmówiła wspólnego orzekania z zastępcą rzecznika dyscyplinarnego sędziów sądów powszechnych Przemysławem Radzikiem. Według "Gazety Wyborczej" i Onetu miał on należeć do grupy "Kasta", szkalującej innych sędziów.
W czwartek w "Faktach po Faktach" w TVN24 tłumaczyła powody tej decyzji. - Uznałam, że publikacje, które pojawiły się ostatnio w mediach, wskazują na duże prawdopodobieństwo, że pan sędzia mógł popełnić czyny niegodne sędziego. Ja po prostu musiałam reagować. Nie wyobrażałam sobie orzekania z panem sędzią (Radzikiem - red.), jak również nie wyobrażam sobie tego 17 września z panem sędzią Lasotą (Michałem, drugim zastępcą rzecznika dyscyplinarnego sędziów sądów powszechnych). Non possums - mówiła.
"Dodatek za nicnierobienie"
Na koniec programu okazało się, że padła obietnica spełnienia dwóch jej próśb.
Pierwsza dotyczyła możliwości podziękowania jej przełożonym, "dzięki którym jest tu, gdzie jest". Wyraziła tym osobom wdzięczność za to, że przyczyniły się do rozwoju jej kariery sędziego.
Następnie mówiła o jeszcze jednej, "bardzo krótkiej prośbie do ministra (sprawiedliwości - red.)". - W Sądzie Okręgowym jest wiceprezes, który w zakresie obowiązków ma "nic" i świetnie ten zakres realizuje. Bierze duży dodatek. A Sąd Rejonowy dla Warszawy-Żoliborza stara się od lat o windę zewnętrzną w budynku. Cena tej windy to 120 tysięcy złotych. Ja wiem, że to nie są tanie rzeczy, ale może by się znalazły pieniądze, skoro znajdują się dodatki za nicnierobienie - stwierdziła.
Autor: mjz/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24