- Konia z rzędem temu, kto odpowie na pytanie, dlaczego Jacek Saryusz-Wolski zgodził się zaryzykować całą swoją karierę - powiedział były ambasador w USA Ryszard Schnepf w programie "Kropka nad i". Komentował kandydaturę byłego europosła PO na szefa Rady Europejskiej wysuniętą przez rząd Beaty Szydło.
Zdaniem Ryszarda Schnepfa, mimo pojawienia się kontrkandydata i braku poparcia ze strony polskiego rządu, dotychczasowy przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk zostanie wybrany na drugą kadencję.
- W moim odczuciu negatywna postawa obecnego rządu w Polsce zwiększyła szanse Tuska. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości - podkreślił Schnepf.
"Gra pozorów" Kaczyńskiego
Argumentował, że wynika to z faktu, iż rząd Beaty Szydło niemal oficjalnie deklaruje się jako antyeuropejski, czym marginalizuje pozycję Polski we Wspólnocie. Dodał, że jego zdaniem prezes PiS Jarosław Kaczyński prowadzi w tej sprawie "grę pozorów".
- Jest w tym pewna gra, że oto Jarosław Kaczyński wymyślił, że skoro nie chce wesprzeć Donalda Tuska jako kandydata - a niezręcznie jest mu z kolei występować przeciwko Polakowi - odpowiedzią jest wybranie trzeciego rozwiązania. A tym trzecim rozwiązaniem jest właśnie Jacek Saryusz-Wolski - powiedział Schnepf.
- Jarosław Kaczyński de facto chce, żeby Donald Tusk został w Brukseli, ale musi jednocześnie pokazać swojemu otoczeniu, elektoratowi, że oczywiście jest przeciwny - uznał gość TVN24.
Za niezrozumiały uznał udział w tych działaniach Saryusz-Wolskiego.
- Konia z rzędem temu, kto odpowie na pytanie, dlaczego Jacek Saryusz-Wolski zgodził się zaryzykować całą swoją karierę - stwierdził były wiceminister spraw zagranicznych.
"Skazaliśmy się na marginalizację"
Monika Olejnik pytała Schnepfa, czy gdyby inna partia tworzyła obecnie polski rząd, nasz przedstawiciel wziąłby udział w poniedziałkowych rozmowach w Wersalu. Pod Paryżem spotkali się przywódcy Niemiec, Francji, Włoch i Hiszpanii, by rozmawiać na temat przyszłości UE.
- My byliśmy już w "wielkiej szóstce". Byliśmy mocnym jej elementem w wielu formatach: polityki ochrony granic, bezpieczeństwa, zagranicznej. My w tym funkcjonowaliśmy już - mówił były ambasador.
- Mam głębokie przekonanie, że w Wersalu nasz wysoki przedstawiciel - premier prawdopodobnie lub prezydent - byłby, gdyby nie to, że sami skazaliśmy się na marginalizację. Na to, że Polska nie jest elementem budującym, lecz czekającym na rozbicie jakiegoś tam systemu, który jednak funkcjonuje - oświadczył Schnepf.
Sprawa ambasadora Przyłębskiego
Były ambasador RP w Waszyngtonie był również pytany o sprawę obecnego polskiego ambasadora w Berlinie Andrzeja Przyłębskiego i jego domniemanej współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa PRL.
- Pozostawiłbym na boku fakt, że podpisał (zobowiązanie do współpracy - red.), bo to odbywało się czasami w bardzo trudnych sytuacjach, i ja nie mam instrumentów do tego, żeby ocenić, co podpisał, a przede wszystkim czy rzeczywiście donosił na swoich kolegów - powiedział Schnepf.
- Natomiast istotny jest fakt, że skłamał. Jeżeli potwierdzi się to, że skłamał, to jest to eliminujące de facto ze służby zagranicznej i do pewnego stopnia z życia publicznego - dodał.
Schnepf odniósł się również do nowelizacji ustawy o służbie zagranicznej, którą we wtorek miał zająć się rząd, ale przełożył to - jak tłumaczono - ze względu na nieobecność ministra Witolda Waszczykowskiego, który przebywa w Brukseli.
Celem noweli jest usunięcie z pracy w służbie osób, które w poprzednim ustroju były tajnymi współpracownikami.
- Są powody, dla których przełożono (procedowanie nad nowym prawem - red.) i nie sądzę, żeby powodem była nieobecność samego ministra. Kwestia jest nieco głębsza. Jest gotowość akceptacji tych współpracowników służb, którzy zachowywali się niekiedy bardzo podle także wobec takich ludzi jak ja, ale pod jednym warunkiem: żeby to byli "nasi" byli pracownicy służb. Jeżeli tak, to będzie to usprawiedliwiało wszystko - mówił Schnepf.
- Promuje się ludzi, którzy mają rzeczywiście zszarganą przeszłość i nie potrafią się zachować godnie dzisiaj - dodał.
Autor: azb//rzw/jb / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24