W 2016 roku PiS dało kuratorom prawo weta w sprawie likwidacji szkół, a ci chętnie z niego korzystają. Według danych zgromadzonych przez tvn24.pl dotychczas nie zgodzili się na zamknięcie ponad 400 placówek, nawet takiej, w której jest 19 uczniów i 12 nauczycieli, a nikt nie chce zostać dyrektorem. – To cios w samorządność – ocenia Krzysztof Iwaniuk, przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP. Minister edukacji Dariusz Piontkowski argumentuje, że "szkoła to nie fabryka gwoździ", więc o likwidacji nie mogą decydować tylko względy ekonomiczne.
Nierośno, mała wieś na Podlasiu. W tutejszej podstawówce uczy się 24 dzieci. Utrzymanie szkoły kosztuje około miliona złotych rocznie, samo ogrzewanie to około 100 tys. złotych. Władze gminy Dąbrowa Białostocka w zeszłym roku zdecydowały, że szkołę lepiej zamknąć i podjęły stosowną uchwałę. Ale szkoła nadal istnieje. "Nie" jej likwidacji powiedział podlaski kurator oświaty. W 2019 roku odmówił likwidacji czterech z 25 placówek, które chciały zamknąć podlaskie samorządy.
Samorządowcy na Podlasiu i tak mieli szczęście, bo w tym samym czasie na przykład śląski kurator oświaty nie zgodził się na likwidację ośmiu z 18 przeznaczonych do zamknięcia szkół, a rok wcześniej powiedział "nie" w 13 z 15 przypadków.
Po odmowie kuratora burmistrz Dąbrowy Białostockiej Artur Gajlewicz próbował namówić do prowadzenia szkoły w Nierośnie jedno z lokalnych stowarzyszeń. Bez powodzenia. Gmina, w której działa osiem szkół, jest w poważnych tarapatach. Burmistrz twierdzi, że subwencja oświatowa, którą dostaje od państwa, nie pokrywa już nawet połowy kosztów utrzymania szkół na jego terenie. Dlatego w połowie stycznia radni po raz drugi przyjęli uchwałę o woli likwidacji podstawówki w Nierośnie. I liczą, że tym razem kurator się zgodzi.
– A to, czy się zgodzi, czy nie, to tylko kwestia jego widzimisię – komentuje Krzysztof Iwaniuk, wójt Terespola i przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP. – W całej Polsce mamy do czynienia z absurdalną sytuacją z utrzymywaniem szkół, w których uczy się po kilkanaścioro dzieci. Działają nie dlatego, że to lepsze dla uczniów, ale dlatego, że tak życzy sobie kurator. To rujnuje budżety gmin i wcale nie przekłada się na lepszy poziom edukacji – dodaje Iwaniuk.
- To cios w samorządność, a najbardziej cierpią gminy najsłabsze i najbiedniejsze, te daleko od szosy – tak Iwaniuk ocenia decyzje kuratorów blokujące likwidacje szkół.
Minister: nie ma zakazu, ale szkoła to nie fabryka gwoździ
Choć samorządy zarządzają szkołami i mają prawo decydować o sieci szkół na swoim terenie, to od 2016 r. nie mogą tego robić bez porozumienia z kuratorem. To wtedy rząd PiS przyznał kuratorom prawo weta w kwestii likwidacji szkół. Wcześniej mogli wystawić negatywną opinię, ale nie była ona dla lokalnych władz wiążąca. Samorządowcy twierdzą, że kuratorzy korzystają ze swoich uprawnień zbyt często. Decyzję kuratora można co prawda podważać w sądzie administracyjnym, ale to wydłuża proces likwidacji i mnoży koszty.
– Czy jest zgoda kuratorów na racjonalizację sieci edukacyjnej? Czy możemy likwidować szkoły, w których nie mamy uczniów? – pytał Marek Wójcik, pełnomocnik ds. legislacyjnych Związku Miast Polskich w czasie ubiegłotygodniowej senackiej komisji edukacji.
– Nie ma zakazu wyrażania zgód na likwidację szkół. Zresztą w poprzednich latach też takiego zakazu nie było – odpowiedział minister edukacji Dariusz Piontkowski. – Generalnie podchodzę do tego w ten sposób, że trzeba brać pod uwagę różne warunki, ale nie tylko i wyłącznie ekonomiczne, bo szkoła to nie fabryka gwoździ i nie musi się samofinansować. Trzeba brać pod uwagę także uwarunkowania społeczne, warunki, jakie tworzy się uczniom w innej szkole, do której ten uczeń ma być dowożony, ale i także odczucia społeczne – dodał.
Kto nie zgadzał się na zamykanie szkół?
By zebrać dane na temat likwidacji szkół w latach 2016-2019, rozesłaliśmy pytania do wszystkich kuratoriów. Według zebranych przez nas informacji, w latach 2016-2019 samorządy próbowały zamknąć co najmniej 1887 szkół. Odpowiedź odmowną usłyszały 434 razy, czyli w co najmniej 23 procentach przypadków. Co najmniej – bo gdy zbieraliśmy odpowiedzi, część kuratorów nie miała jeszcze danych za grudzień.
Odsetek decyzji negatywnych mógłby być wyższy (co w przesłanych odpowiedziach podkreślają pracownicy kuratoriów), ale część likwidacji dotyczyła szkół, które znikały z powodu zmiany prawa i w ich przypadku kurator nie mógł protestować. Chodziło m.in. o zlikwidowane licea profilowane i technika uzupełniające dla dorosłych. – To zdecydowana większość pozytywnych opinii w sprawie likwidacji szkół wydanych przez lubuskie kuratorium – twierdzi Grażyna Kołogrecka-Dul, starsza wizytatorka z Kuratorium Oświaty w Gorzowie Wielkopolskim. W Lubuskiem w latach 2016-2019 gminy chciały zamknąć 109 szkół, kurator odmówił w 22 przypadkach.
W tym czasie najwięcej uchwał o woli likwidacji podjęto na Lubelszczyźnie – 356, najmniej na Dolnym Śląsku – 22. Samorządowcom najrzadziej odmawiał kurator z Wielkopolski (w ok. 6 proc. przypadków), a najczęściej ze Śląska (jego decyzja była odmowna w 46 proc. przypadków).
– Pozytywne opinie dotyczyły w większości szkół i placówek, które już od pewnego czasu nie funkcjonowały i były bez uczniów. W szczególności były to szkoły dla dorosłych. Opinie takie dotyczyły 55 szkół i placówek – informuje Jolanta Michalska, rzeczniczka małopolskiego kuratorium. Kierująca nim Barbara Nowak tylko w 2017 r. odrzuciła 60 proc. wniosków samorządów o likwidację szkół (27 z 45).
– Każdy przypadek wystąpienia przez jednostkę samorządu terytorialnego z wnioskiem i uchwałą intencyjną o zamiarze likwidacji prowadzonej przez siebie szkoły lub placówki oświatowej podlega szczegółowej analizie – przekonuje Andrzej Kulmatycki, rzecznik mazowieckiego kuratorium. Jak mówi, pod uwagę brane jest przede wszystkim to, czy uczniom zlikwidowanej szkoły zostaną zapewnione co najmniej takie same warunki nauki. – Analizowane są kwestie między innymi liczebności klas, zmianowości, organizacji pracy świetlicy, pomocy psychologiczno-pedagogicznej, zapewnienia odpowiedniego dowozu do i ze szkoły oraz kwestie bezpieczeństwa – wylicza Kulmatycki.
Na przykład w roku szkolnym 2018/2019 do mazowieckiego kuratora wpłynęło 38 wniosków o likwidację szkoły. Odmów było 16. Rok wcześniej stosunek był korzystniejszy dla samorządów, 3 do 48. Skąd odmowy? – W wielu przypadkach rozwiązania wskazywane w uchwałach przez organy prowadzące nie gwarantowały uczniom, w szczególności klas młodszych szkół podstawowych, odpowiednich standardów nauki i opieki – mówi Kulmatycki. Chodziło między innymi o to, że w związku z dojazdami dzieciom wydłużyłby się czas spędzany poza domem.
"Mnożące się koszty utrzymania szkół to początek końca samorządów"
Przed reformą edukacji w niemal co trzeciej polskiej podstawówce uczyło się kilkudziesięciu uczniów. 92 proc. takich szkół znajdowało się na terenach wiejskich. Sytuację części z nich poprawiło wydłużenie nauki w podstawówkach o dwa lata. W innych jest gorzej, bo przed reformą działały w zespołach z gimnazjami, co pozwalało optymalizować koszt utrzymania, a uczniów było więcej niż dziś. Do tego reforma zmusiła małe wiejskie szkoły do zatrudnienia nauczycieli, którzy dotąd nie byli im potrzebni, między innymi fizyków i chemików (wcześniej w podstawówkach była tylko przyroda). Dodatkowo szkoły często mierzą się z niżem demograficznym. Klas przybyło, ale uczniów nie.
Kuratorium nie zgodziło się np. na likwidację szkoły w miejscowości Dobra w gminie Sieniawa (woj. podkarpackie). Jest tam 19 uczniów i 12 nauczycieli. Nie ma w ogóle klasy pierwszej ani trzeciej. Nikt nie chciał zostać dyrektorem placówki. Kuratorium twierdziło jednak, że perspektywy demograficzne są dobre.
– Tymczasem perspektywy demograficzne na prawdziwej wsi, nie tej pod metropoliami, która wsią jest zwykle tylko z nazwy, są dramatyczne – komentuje przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP Krzysztof Iwaniuk. – W mojej gminie cztery autobusy szkolne kursują niemal non stop od 6 do 16, żeby do szkół dowozić dzieci rozrzucone po okolicznych wsiach. Mnożące się koszty utrzymania szkół to jest początek końca samorządów. Konieczne są standardy, zmiana systemu finansowania płac nauczycieli i obsługi, co wiąże się ze zmianą ustawy o dochodach jednostek samorządu terytorialnego. Ten sposób finansowania się wyczerpał – uważa.
Należy zwiększyć nakłady na edukację. W przeciwnym wypadku wiele samorządów lokalnych stanie przed paraliżem budżetów
"Wraz z reformą oświaty koszty drastycznie wzrastają, a subwencja oświatowa w coraz mniejszym stopniu wystarcza na ich obsługę. Poziom niezbędnego udziału własnych środków w finansowaniu podstawowych działań oświatowych uniemożliwia prawidłową realizację zadań własnych gminy. Należy zwiększyć nakłady na edukację. W przeciwnym wypadku wiele samorządów lokalnych stanie przed paraliżem budżetów" – napisali pod koniec ubiegłego roku wójtowie ze Związku Gmin Wiejskich RP, którzy domagają się przywrócenia wpływu samorządów na organizowanie sieci szkół.
Jak wiele szkół zechcą zamknąć samorządy w tym roku? Zgodnie z prawem oświatowym na podjęcie tak zwanych uchwał o woli likwidacji szkoły gminy mają czas do 28 lutego. Jednak często robią to w ostatniej chwili, by uniknąć zazwyczaj nieprzyjemnych dyskusji z mieszkańcami broniącymi placówek.
Kuratorzy odmawiają, ale samorządowcy rzadko się skarżą. Według statystyk, które posłom przedstawiło Ministerstwo Edukacji Narodowej, w zeszłym roku do resortu wpłynęło 19 zażaleń na negatywne opinie kuratorów o likwidacji szkół (według danych, zebranych przez tvn24.pl, wszystkich odmów było w 2019 roku 75).
Cztery gminy zdecydowały się na złożenie skargi do sądu administracyjnego.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock/tvn24