Sąd Apelacyjny w Warszawie utrzymał w mocy karę 15 lat więzienia dla Piotra B., w głośnej sprawie podżegania do zabójstw Elżbiety i Wiesława Drzewińskich z Milanówka oraz ich synów. Wyrok jest prawomocny. Ciał zaginionego małżeństwa nie znaleziono.
We wtorek Sąd Apelacyjny oddalił apelacje obrony - chcącej uniewinnienia skazanego, i prokuratora - wnoszącego o zaostrzenie kary. Zdaniem sądu odwoławczego wszystkie apelacje okazały się nietrafne, wyrok pierwszej instancji prawidłowy, a postępowanie dowodowe przeprowadzone w sądzie okręgowym - wzorcowe. - Usiłowania do podżegania do zabójstwa można dokonać nawet, gdy do zabójstwa nie doszło - przypomniała w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Anna Zdziarska.Utrzymano w mocy ustalenia pierwszej instancji, że zebrany materiał dowodowy wskazuje bez wątpliwości na dokonanie przez oskarżonego wszystkich zarzucanych mu czynów oraz działanie w "bezpośrednim zamiarze". Czyny mu zarzucone uznano za "wysoce naganne" (bo popełnione z chęci przejęcia mieszkania) i o znacznym stopniu społecznej szkodliwości.
Konflikt o dom
Skazany był lokatorem domu w Milanówku, należącego do Drzewińskich. Prokuratura oskarżyła go m.in. o próbę zlecenia w latach 2005-06 kilku osobom (Andrzejowi J. i dwóm policjantom pod przykryciem, udającym przestępców) zabójstwa małżeństwa Drzewińskich oraz o podżeganie w 2011 r. za 10 tys. euro do uprowadzenia i ewentualnego zabójstwa ich synów. Motywem porwania Drzewińskich - jak wskazała prokuratura - był narastający konflikt z Piotrem B. o dom małżonków. Proces toczył się od marca 2013 r.64-letni dziś oskarżony od początku utrzymywał, że padł ofiarą pomówień głównego świadka w sprawie Andrzeja J. - znajomego z Milanówka. To właśnie ta osoba zgłosiła się do prokuratury w 2011 r., informując, że B. nakłaniał ją do zabójstwa Drzewińskich. W wyniku policyjnej prowokacji B. spotkał się następnie z rzekomymi płatnymi zabójcami - w rzeczywistości byli to dwaj podstawieni funkcjonariusze.Jego obrońcy w apelacji próbowali dyskredytować zeznania Andrzeja J. Twierdzili, że cała sprawa była intrygą uknutą przy pomocy policji i mediów. - Na taką tezę nie ma jednak żadnych dowodów - oceniła sędzia Zdziarska, oddalając ich argumenty.
Ciał Drzewińskich nie odnaleziono
Elżbieta Drzewińska zaginęła w październiku 2006 r., po wyjściu z domu do kościoła na próbę chóru, na którą jednak nie dotarła. Jej mąż zaginął w październiku następnego roku. Media informowały o porwaniu. Dotąd nie wiadomo jednak, jaki był los małżeństwa, ich ciał nie znaleziono.Śledztwo ws. zaginięcia małżeństwa początkowo prowadziła Prokuratura Rejonowa w Grodzisku Mazowieckim. Według mediów w postępowaniu popełniono błędy, m.in. nie zabezpieczono zapisu monitoringu miejskiego, na którym widoczny miał być samochód porywaczy Drzewińskiej, nie przesłuchano także dokładnie świadków, którzy mieli widzieć moment wciągania kobiety do samochodu.W styczniu 2009 r. ówczesny minister sprawiedliwości Andrzej Czuma spotkał się z synami Drzewińskich i obiecał pomoc w "ściganiu niewykrytych jeszcze sprawców i doprowadzeniu do należytego ich ukarania". W maju 2009 r. śledztwo zostało przekazane do Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi. W kwietniu 2011 łódzka prokuratura umorzyła śledztwo - powodem był brak dowodów, że doszło do popełnienia przestępstwa. Jak jednak informowała wówczas łódzka prokuratura, umorzenie śledztwa nie oznaczało zaprzestania wyjaśnienia powodów i okoliczności zaginięcia małżeństwa oraz ustalenia ich losów.Prawomocnym uniewinnieniem B. zakończył się w tym roku proces, w oddzielnym wątku tej sprawy dotyczącym nakłaniania do zabójstwa Drzewińskich w 2000 r. innej osoby z grona znajomych oskarżonego. Sąd ocenił, że zeznania tej osoby mogą budzić wątpliwości.
Materiał "Czarno na białym" z 12 września 2013 o sprawie małżeństwa z Milanówka
Tajemnica Chimery
Autor: PM / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24