Sąd Rejonowy Gdańsk-Północ odrzucił we wtorek pozew 62-letniej mieszkanki Tczewa (Pomorskie) o zwrot 46 tys. zł. To kwota, którą kobieta zainwestowała, wykupując lokaty w złocie firmy Amber Gold. - Nie wiem, co teraz robić, jak sobie poradzić i dalej walczyć - powiedziała dziennikarzom. Wyrok nie jest prawomocny.
Sędzia Urszula Minga-Głuszcz powiedziała w uzasadnieniu wyroku, że nie można uznać roszczeń powódki, ponieważ nie zakończyło się jeszcze postępowanie upadłościowe spółki Amber Gold.
"Nie wiem, co teraz robić"
- Powódka nie ma tytułu wykonawczego. Jest nim prawomocny wyrok sądu przeciwko spółce opatrzony w klauzulę wykonalności, bądź też zatwierdzona przez sędziego komisarza lista wierzytelności. Powództwo w tej sprawie okazało się zatem być przedwczesne - dodała sędzia.
- Jestem rozżalona i rozczarowana całkowicie. Nie wiem, co teraz robić, jak sobie poradzić i dalej walczyć - powiedziała dziennikarzom po ogłoszeniu wyroku, chcąca zachować anonimowość, mieszkanka Tczewa.
Wcześniej mówiła dziennikarzom, że zainwestowała w 2012 r. w Amber Gold oszczędności po zmarłym mężu i pieniądze otrzymane przez córkę jako odszkodowanie po wypadku. Za 46 tys. wykupiła trzy różnoterminowe lokaty w złocie na krótko przed wybuchem afery Amber Gold.
"Żadnego ryzyka"
- Pracownicy oddziału Amber Gold powiedzieli mi, że to będzie na 13 procent. Zapewniali mnie, że nie ma żadnego ryzyka, mogę spać spokojnie i wszystko zostanie wypłacone włącznie z odsetkami. Okazało się jednak inaczej - mówiła poszkodowana przez Amber Gold.
62-letnia kobieta tłumaczyła, że znajduje się teraz w bardzo trudnej sytuacji finansowej. - Córka ma tylko 330 zł alimentów na dziecko, wychowuje je samotnie. Ja mam 700 zł renty, powinnam kupować leki za 200 zł, ale nie mam na to pieniędzy i ich nie wykupuję - żaliła się.
Podobnych spraw jak mieszkanki Tczewa z pozwami przeciw b. szefowi Amber Gold złożonych zostało przed V Wydziałem Gospodarczym Sądu Rejonowego Gdańsk-Północ ponad 40.
15 tys. osób i ponad 850 mln zł
Według prokuratury b. prezes Amber Gold Marcin P. i jego żona Katarzyna w ramach tzw. piramidy finansowej doprowadzili ok. 15 tys. osób do niekorzystnego rozporządzenia mieniem ponad 850 mln zł (to równowartość założonych lokat przez wszystkich klientów). Dotychczas w zarzutach stawianych małżonkom ujęto prawie 12 tys. pokrzywdzonych na kwotę 668 mln zł. Oboje są aresztowani.
Pod koniec czerwca prokuratura kolejny raz przesłuchała b. prezesa Amber Gold i jego żonę. Marcin P. usłyszał dodatkowy zarzut wprowadzenia w błąd klientów Amber Gold, którym spółka udzielała pożyczek. Chodziło o objęcie pożyczek rzekomą ochroną ubezpieczeniową, która była warunkiem ich udzielenia. Jego żonie, Katarzynie P., śledczy przedstawili zaś dodatkowy zarzut dotyczący nieskładania sprawozdań finansowych.
Nie przyznają się do zarzucanych im czynów
W śledztwie podejrzani nie przyznają się do zarzucanych im czynów i odmawiają składania wyjaśnień. Obojgu grozi kara do 15 lat więzienia.
Amber Gold to firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem, przekraczającym nawet 10 proc. w skali roku - co znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. W sierpniu 2012 r. firma ogłosiła likwidację, tysiącom swoich klientów nie wypłaciła ani powierzonych pieniędzy, ani odsetek.
Autor: jl//rzw / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24