- Pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska mówiła w poniedziałek o "giertychówkach", czyli o protestach złożonych za pomocą wzoru udostępnionego w mediach społecznościowych przez posła KO Romana Giertycha.
- Giertych, powołując się na swojego informatora, napisał, że protesty bez rejestracji nie będą rozpatrywane.
- Posłowi KO odpowiedział Sąd Najwyższy, publikując w mediach społecznościowych zdjęcia protestów i używając określenia "giertychówki". Giertych skomentował ten wpis w TVN24.
Pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska powiedziała w poniedziałek w Radiu Zet, że wśród protestów, które wpłynęły do Sądu Najwyższego, "indywidualnych protestów" jest kilkaset sztuk, zaś około 90 procent stanowią te, których wzór udostępnił w mediach społecznościowych poseł KO Roman Giertych - nazywane przez pracowników sądu - jak dodała pierwsza prezes - "giertychówkami". - Z tych "giertychówek", które wpłynęły do Sądu Najwyższego, bardzo duża liczba, parę tysięcy protestów, ma PESEL-e posła Giertycha, bo ludzie nie potrafili nawet wpisać swojego PESEL-u - mówiła. - Protest, który jest dotknięty tego typu wadami, będzie pozostawiony bez rozpoznania - dodała.
Giertych o protestach, odpowiedź Sądu Najwyższego
W środę Roman Giertych napisał w mediach społecznościowych, że ma "informację od informatora" z Sądu Najwyższego w sprawie protestów. "Protesty bez rejestracji są wsadzane do kartonów. I nie będą w ogóle rozpatrywane. To oznacza całkowite naruszenie praw obywatelskich opisanych w Konstytucji. To kpina, a nie sąd" - stwierdził.
Na jego wpis odpowiedziało konto Sądu Najwyższego. We wpisie zaprezentowano zdjęcie ułożonych na podłodze czarnych teczek. "Tak wyglądają 'giertychówki' przygotowane do rozpoznania. Jak widać, nie ma tu żadnego kartonu. 'Informator' zmyśla albo został zmyślony" - napisała osoba prowadząca konto.
W środę wieczorem w "Kropce nad i" w TVN24 Roman Giertych odniósł się do wpisu i opublikowanych przez SN zdjęć. Powiedział, że był nim "bardzo zbulwersowany". - To jest naprawdę upokarzające. Przecież ci ludzie - abstrahując od tego, że nie są sędziami - to mają płacone przez obywateli, a prawem obywateli jest składać protest - zaznaczył.
- Mam informacje od ludzi, którzy próbują na stronach Sądu Najwyższego ustalić, co się stało z ich protestem. Nic nie wiadomo. Tysiące ludzi nie wiedzą, jaka jest sygnatura akt, jak mogą złożyć wniosek o wyłączenie sędziów, który ja złożyłem. To są wszystko rzeczy skandaliczne. Nic nie jest zrobione, to jest rzucone tak na podłogę - mówił Giertych. Według niego, "nikt już tego nie przeczyta nawet".
Odnosząc się do udostępnionego przez siebie wzoru protestu wyborczego, Giertych zauważył, że "nie wszyscy są prawnikami". - Tysiące ludzi, którzy mieli w tej sprawie takie samo zdanie jak ja, skorzystało ze wzorów, które przygotowałem. Jestem zobowiązany, ja się w ogóle nie spodziewałem, że kilkadziesiąt tysięcy osób może skorzystać z tych wzorów, ale to znaczy, że podzielały moją argumentację - dodał poseł KO.
Kontrowersje wokół wyborów
Po rozpoznaniu wszystkich protestów, na podstawie sprawozdania z wyborów przedstawionego przez PKW, Sąd Najwyższy w składzie całej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych rozstrzyga o ważności wyboru prezydenta RP. Uchwała w tej sprawie zapada na jawnym posiedzeniu w ciągu 30 dni od podania wyników wyborów do publicznej wiadomości. Sąd Najwyższy poinformował, że posiedzenie w sprawie ważności wyborów prezydenckich odbędzie się 1 lipca.
Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych w brzmieniu wyroków europejskich sądów jest nielegalna, nie uznają jej także politycy koalicji rządzącej.
Prokurator generalny Adam Bodnar oświadczył w zeszłym tygodniu, że orzeczenia wydawane przez sędziów Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN nie będą mogły zostać uznane za podjęte w sposób niezależny i bezstronny. Dodał, że w sprawie protestów wyborczych oraz ważności wyborów powinni orzekać sędziowie Izby Pracy SN.
Pierwsza prezes SN Małgorzata Manowska twierdzi, że wszystkie publiczne wypowiedzi, które podważają konstytucyjne kompetencje Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN do orzekania o ważności wyboru prezydenta RP, wynikają z nieznajomości prawa lub motywowane są zamiarem politycznej destabilizacji.
Autorka/Autor: Martyna Nowosielska-Krassowska
Źródło: tvn24.pl, Radio Zet
Źródło zdjęcia głównego: Sąd Najwyższy