Do Sądu Najwyższego wpłynęło do tej pory 46 protestów na przebieg wyborów prezydenckich. 24 z nich zostały wniesione przed terminem i nie będą rozpatrywane. Pozostałe dotyczą głównie utrudnień w głosowaniu związanych z powodziami. Sąd zacznie je rozpatrywać najpewniej dopiero w przyszłym tygodniu.
Od wtorku do czwartku każdy wyborca, a także komitet wyborczy lub komisja wyborcza, jeżeli uważa, że w trakcie wyborów prezydenckich naruszone zostały procedury wyborcze, może złożyć protest wyborczy do Sądu Najwyższego.
Powodem protestu może być naruszenie przepisów ustawy o wyborze prezydenta albo dopuszczenie się przestępstwa przeciwko wyborom. Jeśli SN potwierdzi naruszenie lub przestępstwo i uzna, że miały one wpływ na wynik wyborów, może wybory unieważnić.
Większość przed terminem
Jak dowiedzieliśmy się w biurze prasowym Sądu Najwyższego, do wtorkowego popołudnia do sądu napłynęło już 46 skarg. Aż 24 z ich nie będzie jednak rozpatrzone, ponieważ dotarły lub zostały wysłane do SN przed ustawowym terminem (czyli przed wtorkiem).
Wśród tych protestów, którym SN się przyjrzy, większość związana jest z prowadzeniem kampanii wyborczej w czasie powodzi. - Dziesięć z nich to protesty wypełnione na drukach dostępnych w internecie, gdzie protestujący zarzucają naruszenie konstytucji i ustaw. Podnoszony jest zarzut wyznaczenia wyborów po okresie klęski żywiołowej, która dotknęła 2157 miejscowości z 14 województw. Według protestujących, mieszkańcy terenów zalanych nie mieli możliwości udziału w kampanii wyborczej ze względu na brak dostępu do mediów, a potem mieli utrudniony dostęp do głosowania - tłumaczy Teresa Pyźlak z zespołu prasowego SN.
Jak dodaje, we wnioskach protestujący zarzucają też rządowi, że nie wprowadził stanu klęski żywiołowej "ze względu na fakt, że wówczas wybory musiałby zostać odłożone (zgodnie z ustawą o co najmniej 90 dni), a mieszkańcy z terenów powodziowych mieliby możliwość normalnego głosowania przeciw kandydatowi popieranemu przez partię rządzącą".
Poparcie Cimoszewicza? "Korupcja"
Inna skarga, która dotarła do SN, dotyczy poparcia Bronisława Komorowskiego przez Włodzimierza Cimoszewicza. - Protestujący napisał, że komitet wyborczy Bronisława Komorowskiego zorganizował konferencję prasową, na potrzeby której nakłoniono Włodzimierza Cimoszewicza, by publicznie powiedział na kogo będzie głosował. W ten sposób próbowano wywierać wpływ na wynik głosowania przy pomocy autorytetu cieszącego się powszechna sympatią. Zdaniem protestującego stąd może wynikać charakter korupcyjny działania tych polityków - mówi Pyźlak i od razu zaznacza, że to nie jest sprawa, którą zajmie się SN.
- Sąd Najwyższy nie zajmuje się protestami, w których podnoszone są zarzuty, odnośnie do których przysługuje skarga do Sądu Okręgowego w trakcie kampanii - tłumaczy.
Ten sam wyborca przysłał też drugi protest. Argumentuje w nim, że osoby, które głosowały na podstawie zaświadczenia poza miejscem zamieszkania, mogły oddawać także głos w swojej komisji wyborczej i co za tym idzie głosować dwukrotnie. - Na poparcie tego protestujący cytuje wpisy z for internetowych - dodaje Pyźlak.
Czas do jutra
Na wnoszenie swoich protestów wyborcy mają czas do czwartku. SN weźmie pod uwagę także skargi wysłane pocztą - w tym wypadku decyduje data stempla pocztowego. Rozpatrywanie protestów SN zacznie najprawdopodobniej na początku przyszłego tygodnia. Po zakończeniu tej procedury rozstrzygnie o ważności wyborów prezydenckich. Uchwała w tej sprawie musi być wydana nie później niż w 30. dniu po podaniu wyników wyborów do wiadomości publicznej przez Państwowej Komisji Wyborczej (czyli od poniedziałku).
600 tys. skarg w 1995 r.
Jeszcze nigdy w historii nie zdarzyło się, by SN unieważnił wybory. Najwięcej pracy sędziowie mieli po wyborach w 1995 roku, kiedy prezydentem został Aleksander Kwaśniewski. Do Sądu Najwyższego wpłynęło wówczas 600 tys. protestów (1040 indywidualnych oraz ponad 598 tys. zbiorowych). Większość osób domagała się wówczas unieważnienia wyborów z powodu podania przez Kwaśniewskiego nieprawdziwego wykształcenia oraz pominięcia w oświadczeniu majątkowym akcji "Polisy" jego żony.
W 2000 r., gdy ponownie wygrał Kwaśniewski, do sądu wpłynęło już tylko 96 protestów wyborczych. Z kolei w 2005 roku do sądu wpłynęło 51 protestów z czego tylko trzy zostały wzięte pod uwagę. Sąd jednak uznał, że zarzuty w nich zawarte nie miały one wpływu na wynik wyborów.
Źródło: tvn24.pl, PAP