- Według stanu wiedzy na dzień dzisiejszy nic nie podważyło naszych ustaleń - tak wyniki prac krakowskich biegłych dot. katastrofy Tu-154 skomentował Maciej Lasek, członek komisji Jerzego Millera, badającej przyczyny smoleńskiej tragedii. Jego zdaniem - zgodnie z tym, co znalazło się w raporcie - gen. Andrzej Błasik był w kokpicie, ale nie wywierał presji na załogę, był biernym obserwatorem.
Lasek zapewnił, że komisja Millera nie działała intuicyjnie, ale próbowała wyjaśnić jak doszło do katastrofy. - Przeprowadziliśmy analizę otrzymanych materiałów - stwierdził. W wyniku tych prac komisja przypisała dowódcy Sił Powietrznych trzy zdania. - Centralne Laboratorium Policji stwierdziło, że nie jest to głos nikogo z załogi - mówił członek rządowej komisji, a zarazem wiceszef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
Wyjaśnił, że wypowiedzi te przypisano Błasikowi - po pierwsze - "na podstawie analizy kontekstu sytuacyjnego": wśród zarejestrowanych rozmów padają słowa powitania wyraźnie adresowane do "generała". Po drugie - komisja uwzględniła wyniki badań przeprowadzonych na miejscu wypadku przez prokuratorów rosyjskich. – Są materiały świadczące o tym, że dowódca do końca był w kokpicie - powiedział Lasek, przypominając, iż również media donosiły, że ciało gen. Błasika zostało odnalezione w 1. strefie (czyli w kokpicie) razem z ciałem nawigatora.
"To nie podważa żadnej z tez raportu"
Odnosząc się do poniedziałkowej konferencji prokuratury, na której przedstawiono wyniki biegłych z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Jana Sehna, Lasek stwierdził, że to kolejna analiza fonoskopijna, która "w pewnych elementach różni się" od raportu Millera. - Prok. Szeląg przekazał jedynie, że biegłym nie udało się przypisać żadnej wypowiedzi, która pada w kokpicie, Dowódcy Sił Powietrznych. Jak podkreślił jednak, śledczy zaznaczyli, że nie ma dowodu potwierdzającego ani wykluczającego, iż gen. Błasik był w kokpicie. - To nie podważa żadnej z tez naszego raportu - ocenił.
Przypomniał, że we wnioskach raportu napisano, iż nie było nacisków ze strony gen. Błasika i innych osób, była za to seria błędów załogi. - Samolot zszedł bardzo nisko nad ziemię, załoga rozpoczęła proces odejścia na drugi krąg, niestety samolot był za nisko by uniknąć zderzenia z przeszkodą terenową.
Nowe stenogramy
W poniedziałek prokuratorzy wojskowi ujawnili efekty wielomiesięcznych prac biegłych z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Jana Sehna z Krakowa. Eksperci nie przypisali w nich gen. Andrzejowi Błasikowi żadnej z zarejestrowanych wypowiedzi z kokpitu Tu-154M. Prezentujący te ustalenia śledczy stwierdzili jednocześnie, że prokuratura nie dysponuje opinią jednoznacznie wskazującą na to, że dowódca Sił Powietrznych był obecny w kabinie samolotu, który w kwietniu 2010 r. rozbił się pod Smoleńskiem. Zaznaczono, że nie ma dowodów, które pozwalałyby jednoznacznie potwierdzić lub wykluczyć obecność generała w kokpicie.
Natomiast opublikowany w styczniu 2011 r. raport MAK kładł nacisk na błędy polskiej załogi, napisano też, że w kokpicie samolotu był obecny gen. Błasik. MAK uznał, że we krwi generała był alkohol. Według strony rosyjskiej dowódca Sił Powietrznych mógł wywierać nacisk na załogę.
Rodzina i prawnicy Błasika protestowali przeciw tym ustaleniom i żądali ich usunięcia. W rosyjskim dokumencie nie stwierdzono jakichkolwiek uchybień w pracy kontrolerów z wieży lotniska w Smoleńsku.
ODCZYT CZARNYCH SKRZYNEK WYKONANY PRZEZ BIEGŁYCH INSTYTUTU EKSPERTYZ SĄDOWYCH IM. SEHNA W KRAKOWIE LEGENDA DO ODCZYTU CZARNYCH SKRZYNEK
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24