Grzegorz G., oprócz dożywotniego więzienia, został też postanowieniem sądu ukarany pozbawieniem praw publicznych na osiem lat. Ma zapłacić po 250 tysięcy złotych zadośćuczynienia dla każdego z rodziców zabitej kobiety, którzy byli w procesie oskarżycielami posiłkowymi. Ma im również zwrócić ponad 17 tysięcy złotych, które wybrał z konta Jolanty Ś. po jej śmierci.
Sąd zmienił kwalifikację czynu
Prokuratura oskarżyła G. o zabójstwo, ale sąd zmienił kwalifikację czynu. Uznał, że było to zabójstwo z motywacji zasługującej na szczególne potępienie.
Sąd uznał Grzegorza G. za winnego także pozostałych zarzucanych mu przez prokuraturę czynów. Jest to między innymi kradzież samochodu i pieniędzy ofiary, usiłowanie dwóch oszustw oraz kradzież z miejsca pracy sprzętu elektronicznego o wartości ponad pół miliona złotych.
Mężczyzna ma także naprawić szkodę względem swojego pracodawcy w łącznej kwocie prawie 320 tysięcy złotych.
Odczytanie uzasadnienia wyroku - podobnie jak większość procesu - odbyło się z wyłączeniem jawności.
Grzegorz G. przebywa w areszcie. Nie było go na ogłoszeniu wyroku.
Kupili skradziony sprzęt, odpowiedzieli przed sądem
Razem z Grzegorzem G. przed sądem odpowiadały dwie osoby, które prokuratura oskarżyła o nieumyślne paserstwo. Są to Maria M. i Dariusz K., którzy kupili od G. skradziony sprzęt elektroniczny.
W toku śledztwa przyznali się do zakupu sprzętu, ale utrzymywali, że nie wiedzieli, iż jest kradziony. Sąd skazał oboje na kary jednego roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Mają też zapłacić grzywny po 30 tysięcy złotych.
Proces za zamkniętymi drzwiami
Proces rozpoczął się w styczniu 2018 roku. Na wniosek m.in. adwokata oskarżonego i pełnomocnika oskarżycieli posiłkowych (rodziców ofiary) proces toczył się – postanowieniem sądu – w dużej części przy drzwiach zamkniętych. Powodem był "ważny interes prywatny rodziny ofiary". Utajnione zostały kwestie dotyczące głównego zarzutu, czyli zabójstwa.
W toku postępowania prokuratorskiego G. został zbadany psychiatrycznie. Biegli nie stwierdzili, aby w chwili czynu był niepoczytalny lub miał ograniczoną poczytalność.
Zdaniem oskarżenia Grzegorz G. zabił szwagierkę - z którą łączył go romans - uderzając ją wielokrotnie w głowę połową cegły. Jolanta Ś. miała też ranę kłutą szyi. Jak ustaliła prokuratura, przyczyną śmierci kobiety było prawdopodobnie zachłyśnięcie się krwią i uduszenie.
Przyznał się do zabójstwa
Jolanta Ś. była w siódmym miesiącu ciąży, a ojcem dziecka był mąż jej siostry Grzegorz G., co potwierdziły badania biologiczne. Stan rozwoju płodu, ujawniony podczas sekcji zwłok, nie pozwolił na postawienie mężczyźnie zarzutu podwójnego zabójstwa.
W czasie śledztwa mężczyzna początkowo utrzymywał, że śmierć Jolanty Ś. nastąpiła na skutek nieszczęśliwego wypadku - miała spaść ze skarpy. Jednak po przedstawieniu mu dowodów z sekcji zwłok kobiety, które wykluczyły taką przyczynę śmierci, Grzegorz G. przyznał się do zabójstwa. Wskazał też miejsce, w którym ukrył ciało szwagierki. Zapewniał, że nie planował zabójstwa, a myśl o zabiciu kobiety zrodziła się dopiero w czasie kłótni z nią.
Pozostałe zarzuty wobec G.
Grzegorzowi G. prokuratura zarzuciła także kradzież mienia swojej ofiary, w tym samochodu, pieniędzy i sprzętu elektronicznego, a także fałszowanie dokumentów (umowy sprzedaży samochodu) oraz niszczenie dokumentów.
Mężczyzna odpowiadał też za usiłowanie dwóch oszustw na kwotę tysiąca i 5 tysięcy złotych. Próbował popełnić je, podszywając się pod swoją ofiarę i chcąc wyłudzić pieniądze od dwóch osób, jako rekompensatę za rzekome zobowiązania. Oskarżony został także o kradzież z miejsca pracy sprzętu elektronicznego o wartości ponad pół miliona złotych.
Kolejny czyn, o który prokuratura oskarżyła Grzegorza G., to tzw. samouwolnienie. Mężczyzna w marcu 2017 roku zbiegł z sądu w Ropczycach, gdzie brał udział w swojej sprawie cywilnej. Został ujęty po oddaniu przez policjantów strzałów ostrzegawczych.
Zaginięcie Jolanty Ś.
Zaginięcie ciężarnej Jolanty Ś. jej rodzina zgłosiła w sierpniu 2016 roku. Upłynął bowiem termin porodu, a z kobietą urwał się kontakt. Początkowo śledztwo prowadzone było w kierunku handlu ludźmi. Jolanta Ś. miała wysłać SMS-a do swojej matki, że nowo narodzone dziecko sprzedała i że nie chce, aby ją szukano.
Niedługo później żona Grzegorza G. zgłosiła jego zaginięcie. Był już wtedy podejrzewany o udział w zaginięciu Jolanty Ś. Ponadto prokuratura podejrzewała go także o kradzież specjalistycznego sprzętu elektronicznego wartego ponad pół miliona złotych z firmy, w której pracował. Zakładano, że G. chciał za pieniądze ze sprzedaży sprzętu ukryć się przed wymiarem sprawiedliwości.
G. został zatrzymany pod koniec listopada 2016 roku we własnym mieszkaniu - wpadł w zasadzkę policji. Podczas przesłuchania przyznał się do kradzieży sprzętu, a także do nieudzielenia pomocy kobiecie po upadku ze skarpy oraz do tego, że spanikował i zakopał zwłoki w lesie. Nie przyznawał się do zabójstwa. Utrzymywał, że kobieta zmarła na skutek nieszczęśliwego wypadku.
Autor: akr / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24