Na karę dożywotniego więzienia skazał w piątek Sąd Okręgowy w Rzeszowie 34-letniego Grzegorza G. za zabójstwo 25-letniej szwagierki Jolanty Ś., która była z nim w ciąży. Sąd uznał, że oskarżony działał z motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Wyrok nie jest prawomocny.
Grzegorz G., oprócz dożywotniego więzienia, został też postanowieniem sądu ukarany pozbawieniem praw publicznych na osiem lat. Ma zapłacić po 250 tysięcy złotych zadośćuczynienia dla każdego z rodziców zabitej kobiety, którzy byli w procesie oskarżycielami posiłkowymi. Ma im również zwrócić ponad 17 tysięcy złotych, które wybrał z konta Jolanty Ś. po jej śmierci.
Sąd zmienił kwalifikację czynu
Prokuratura oskarżyła G. o zabójstwo, ale sąd zmienił kwalifikację czynu. Uznał, że było to zabójstwo z motywacji zasługującej na szczególne potępienie.
Sąd uznał Grzegorza G. za winnego także pozostałych zarzucanych mu przez prokuraturę czynów. Jest to między innymi kradzież samochodu i pieniędzy ofiary, usiłowanie dwóch oszustw oraz kradzież z miejsca pracy sprzętu elektronicznego o wartości ponad pół miliona złotych.
Mężczyzna ma także naprawić szkodę względem swojego pracodawcy w łącznej kwocie prawie 320 tysięcy złotych.
Odczytanie uzasadnienia wyroku - podobnie jak większość procesu - odbyło się z wyłączeniem jawności.
Grzegorz G. przebywa w areszcie. Nie było go na ogłoszeniu wyroku.
Kupili skradziony sprzęt, odpowiedzieli przed sądem
Razem z Grzegorzem G. przed sądem odpowiadały dwie osoby, które prokuratura oskarżyła o nieumyślne paserstwo. Są to Maria M. i Dariusz K., którzy kupili od G. skradziony sprzęt elektroniczny.
W toku śledztwa przyznali się do zakupu sprzętu, ale utrzymywali, że nie wiedzieli, iż jest kradziony. Sąd skazał oboje na kary jednego roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Mają też zapłacić grzywny po 30 tysięcy złotych.
Proces za zamkniętymi drzwiami
Proces rozpoczął się w styczniu 2018 roku. Na wniosek m.in. adwokata oskarżonego i pełnomocnika oskarżycieli posiłkowych (rodziców ofiary) proces toczył się – postanowieniem sądu – w dużej części przy drzwiach zamkniętych. Powodem był "ważny interes prywatny rodziny ofiary". Utajnione zostały kwestie dotyczące głównego zarzutu, czyli zabójstwa.
W toku postępowania prokuratorskiego G. został zbadany psychiatrycznie. Biegli nie stwierdzili, aby w chwili czynu był niepoczytalny lub miał ograniczoną poczytalność.
Zdaniem oskarżenia Grzegorz G. zabił szwagierkę - z którą łączył go romans - uderzając ją wielokrotnie w głowę połową cegły. Jolanta Ś. miała też ranę kłutą szyi. Jak ustaliła prokuratura, przyczyną śmierci kobiety było prawdopodobnie zachłyśnięcie się krwią i uduszenie.
Przyznał się do zabójstwa
Jolanta Ś. była w siódmym miesiącu ciąży, a ojcem dziecka był mąż jej siostry Grzegorz G., co potwierdziły badania biologiczne. Stan rozwoju płodu, ujawniony podczas sekcji zwłok, nie pozwolił na postawienie mężczyźnie zarzutu podwójnego zabójstwa.
W czasie śledztwa mężczyzna początkowo utrzymywał, że śmierć Jolanty Ś. nastąpiła na skutek nieszczęśliwego wypadku - miała spaść ze skarpy. Jednak po przedstawieniu mu dowodów z sekcji zwłok kobiety, które wykluczyły taką przyczynę śmierci, Grzegorz G. przyznał się do zabójstwa. Wskazał też miejsce, w którym ukrył ciało szwagierki. Zapewniał, że nie planował zabójstwa, a myśl o zabiciu kobiety zrodziła się dopiero w czasie kłótni z nią.
Pozostałe zarzuty wobec G.
Grzegorzowi G. prokuratura zarzuciła także kradzież mienia swojej ofiary, w tym samochodu, pieniędzy i sprzętu elektronicznego, a także fałszowanie dokumentów (umowy sprzedaży samochodu) oraz niszczenie dokumentów.
Mężczyzna odpowiadał też za usiłowanie dwóch oszustw na kwotę tysiąca i 5 tysięcy złotych. Próbował popełnić je, podszywając się pod swoją ofiarę i chcąc wyłudzić pieniądze od dwóch osób, jako rekompensatę za rzekome zobowiązania. Oskarżony został także o kradzież z miejsca pracy sprzętu elektronicznego o wartości ponad pół miliona złotych.
Kolejny czyn, o który prokuratura oskarżyła Grzegorza G., to tzw. samouwolnienie. Mężczyzna w marcu 2017 roku zbiegł z sądu w Ropczycach, gdzie brał udział w swojej sprawie cywilnej. Został ujęty po oddaniu przez policjantów strzałów ostrzegawczych.
Zaginięcie Jolanty Ś.
Zaginięcie ciężarnej Jolanty Ś. jej rodzina zgłosiła w sierpniu 2016 roku. Upłynął bowiem termin porodu, a z kobietą urwał się kontakt. Początkowo śledztwo prowadzone było w kierunku handlu ludźmi. Jolanta Ś. miała wysłać SMS-a do swojej matki, że nowo narodzone dziecko sprzedała i że nie chce, aby ją szukano.
Niedługo później żona Grzegorza G. zgłosiła jego zaginięcie. Był już wtedy podejrzewany o udział w zaginięciu Jolanty Ś. Ponadto prokuratura podejrzewała go także o kradzież specjalistycznego sprzętu elektronicznego wartego ponad pół miliona złotych z firmy, w której pracował. Zakładano, że G. chciał za pieniądze ze sprzedaży sprzętu ukryć się przed wymiarem sprawiedliwości.
G. został zatrzymany pod koniec listopada 2016 roku we własnym mieszkaniu - wpadł w zasadzkę policji. Podczas przesłuchania przyznał się do kradzieży sprzętu, a także do nieudzielenia pomocy kobiecie po upadku ze skarpy oraz do tego, że spanikował i zakopał zwłoki w lesie. Nie przyznawał się do zabójstwa. Utrzymywał, że kobieta zmarła na skutek nieszczęśliwego wypadku.
Autor: akr / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24