Powstaje pytanie, czy prokuratura działa jako strażnik praworządności, czy też działanie prokuratury jest upolitycznione - mówił w "Faktach po Faktach" Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar. Komentował w ten sposób sprawę powieszonych na szubienicach portretów europosłów PO. Od tego incydentu minął rok i mimo dostępnych dowodów nikt nie usłyszał zarzutów.
25 listopada 2017 roku w centrum Katowic członkowie prawicowych organizacji zawiesili na szubienicach zdjęcia europosłów Platformy Obywatelskiej.
Policja ustaliła tożsamość uczestników tego zgromadzenia. Prokuratorskie śledztwo, które toczy się na wniosek europosłów i dotyczy stosowania gróźb bezprawnych z powodu przynależności politycznej, jest przedłużone do końca listopada. Postępowanie toczy się "w sprawie", a nie przeciwko komuś.
Nikomu nie postawiono zarzutów.
"Prokuratura odstępuje, nie zajmuje się sprawami i uważa, że problemu nie ma"
- Prokuratura uznała że to jest po prostu korzystanie z wolności słowa, swoista manifestacja poglądów. Bardzo ekspresyjna, mocna, ale mieści się w wolności słowa - ocenił w "Faktach po Faktach" Adam Bodnar, Rzecznik Praw Obywatelskich.
Dodał, że "jeżeli posługujemy się tego typu symboliką, wykorzystujemy wizerunki osób publicznych, wieszamy je na szubienicy, to nie korzysta to z wolności słowa". - Narusza to prawo do poszanowania dobrego imienia tych osób i jest to nawoływanie do nienawiści. Odwołuje się do bardzo złych tradycji - dodał Bodnar.
- To przykład niepierwszej sprawy kiedy liczymy na to, że prokuratura zajmie się sprawami, które ocierają się o praktyki nazistowskie, a prokuratura odstępuje, nie zajmuje się sprawami i uważa, że problemu nie ma - podkreślił.
"Scenariusz się powtarza"
Bodnar odniósł się również do marszu narodowców zorganizowanego 11 listopada 2017 roku, na którym uczestnicy nieśli banery z takimi hasłami, jak między innymi "Biała Europa braterskich narodów" czy "Europa będzie biała albo bezludna".
- W sprawie tego marszu złożyłem zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Opisałem wszystkie nadużycia czy sytuacje naruszenia prawa. Mija rok, zarzutów nie ma, prokuratura sprawę prowadzi, ale bez determinacji żeby ją zakończyć. Scenariusz się powtarza - stwierdził RPO.
Zaznaczył, że "w tym przypadku mamy dodatkowy wątek". - Na trasie marszu pojawiły się kobiety, działaczki Obywateli RP, które zostały pobite przez demonstrantów. Prokuratura umorzyła postępowanie twierdząc, że nie doszło do przestępstwa - przypomniał Bodnar.
- Powstaje pytanie, czy prokuratura w takich sprawach działa jako strażnik praworządności, czy też działanie prokuratury jest upolitycznione - wskazywał.
Jak dodał, "adresatem tego pytania jest minister sprawiedliwości prokurator generalny" Zbigniew Ziobro. - To on ponosi odpowiedzialność za to, jak prokuratura funkcjonuje, on odpowiada za tego typu decyzje procesowe - wskazywał rzecznik.
- Jeżeli widzimy, że są naruszane normy przepisów prawa karnego dotyczące nawoływania do nienawiści czy propagowania ustroju faszystowskiego i nie są podejmowane działania, bądź prokuratura tylko markuje działania, to można mieć wątpliwości, czy prokuratura działa tak, jak powinna - zaznaczył gość niedzielnych "Faktów po Faktach".
"Nie byłem w stanie uwierzyć"
W piątek 23 listopada 2018 roku Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego wkroczyła do domu operatora TVN Piotra Wacowskiego, współautora reportażu Superwizjera "Polscy neonaziści", wręczając mu pismo z wezwaniem do prokuratury. W piśmie zawarta jest kwalifikacja prawna dotycząca propagowania nazizmu (z art. 256 par. 1 kodeksu karnego) w związku z realizacją reportażu wcieleniowego na temat polskich neonazistów.
W niedzielę Prokuratura Krajowa poinformowała, że "przedwczesne jest stawienie zarzutów operatorowi TVN, który wykonywał gesty nazistowskiego pozdrowienia w trakcie spotkania ku czci Adolfa Hitlera w kwietniu 2017 roku i odwołała wyznaczony mu termin stawienia się w prokuraturze".
Bodnar stwierdził w "Faktach po Faktach", że "osoby, które wiedzą na czym polega dziennikarstwo, nawet nie traktowały tego poważnie, że za wcielenie się można komukolwiek postawić zarzuty". - Jak przeczytałem, że w piątek nawet ABW zostało zaangażowane i wkroczyło do mieszkania, żeby poinformować o postawieniu zarzutów, to nie byłem w stanie uwierzyć - powiedział RPO.
"Służby dokonują aktu, który mógłby być uznany za szykanowanie"
Bodnar przypomniał, że "zaraz po tym jak ukazał się reportaż, premier Moravwiecki dziękował dziennikarzom TVN za robotę, którą wykonali". - Dziękował za to, że przyczynili się do zwalczania praktyk neonazistowskich, i że swoją odwagą i determinacją doprowadzili do ujawnienia tych zdarzeń - wskazywał. - Teraz się okazuje, że służby podległe premierowi robią coś zupełnie odwrotnego. Dokonują aktu, który mógłby być uznany za szykanowanie, czy wrogie działania wobec dziennikarza, czy stacji, która to nadała. Inaczej nie jestem w stanie zinterpretować zaangażowania ABW i postawienia zarzutu - przyznał rzecznik. Dodał, że "możemy się cieszyć, że prokuratura się zreflektowała, ale powstaje pytanie, po co nam to było?".
Autor: ads//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24