Pulpit kostkowy - najważniejszy element wyposażenia nastawni kolejowej. Właśnie dzięki niemu dyżurny ruchu steruje ruchem pociągów oraz jest w stanie wykryć wszelkie nieprawidłowości i usterki w pracy urządzeń. Przed takim właśnie urządzeniem siedział dyżurny ruchu, który jest podejrzewany o spowodowanie katastrofy kolejowej w Szczekocinach.
Wszystkie przyciski i lampki sygnalizacyjne mają pomagać w określeniu, gdzie znajduje się pociąg a także w zarządzaniu wszystkimi urządzeniami znajdującymi się na trasie (zwrotnicami, semaforami).
Każdy tor odwzorowany jest na środku takiej tablicy jako podłużne linie lampek. To one pokazują dyżurnemu ruchu, na którym z torów znajduje się przejeżdżający pociąg i w jakiej jest odległości od zwrotnic. W czasie przejazdu, lampki kolejno świecą się na czerwono.
Czarne przyciski blisko rozjazdów służą z kolei do przestawiania zwrotnic, a zielone - do uruchamiania semaforów. Kolejnym ważnym elementem jest rząd przycisków po lewej stronie pulpitu. To jest tzw. blokada liniowa - obsługa tych przycisków blokuje możliwość wjechania pociągu na tor już zajęty.
To właśnie za pomocą takich przycisków dyżurni ruchu współpracują ze sobą kontrolując przejazdy składów. Na panelu wisi jeszcze jedna, dodatkowa informacja. "Telefoniczne zapowiadanie pociągów" - to hasło, które nakazuje dyżurnemu ruchu w momencie kiedy nie jest on pewien sprawności urządzeń, aby komunikacja między dyżurnymi odbyła się podwójnie: za pomocą panelu sterowania i przez telefon.
Na torze była usterka
W Starzynach awarii uległa jedna ze zwrotnic, uniemożliwiając przekierowanie pociągu relacji Warszawa-Kraków na inny tor. W Sprowie kilka minut później wygasł sygnał zezwalający na jazdę, w wyniku czego podano zezwalający na przejazd w sytuacji awaryjnej tzw. sygnał zastępczy. Na tej podstawie na ten sam tor, na którym znalazł się pociąg z Warszawy, wjechał pociąg jadący do Warszawy.
RMF FM dotarło do nagrania rozmowy, które w śledztwie zabezpieczyła prokuratura. Wynika z niej, że zarówno dyżurny z posterunku Starzyny, jak i jego koleżanka ze Sprowy, wiedzieli o usterce zwrotnicy i o tym, iż nie działa jej zdalne sterowanie.
W nagraniu dyżurny miał powiedzieć, że musi iść przestawić ją ręcznie. Gdy koleżanka wywołała go przez radio chwilę później, nie odpowiedział. Według RMF kobieta zeznała w prokuraturze, że była przekonana, iż mężczyzna w tym czasie wyszedł przestawić zwrotnicę.
Z rozmowy dyżurnych wynika też, że oboje byli przekonani, iż puścili pociągi właściwymi torami. Kobietę zaniepokoiło dopiero to, że po około siedmiu minutach - a tyle czasu zajmuje pociągowi przejechanie odcinka pomiędzy stacjami - nie zobaczyła świateł nadjeżdżającego Interregio z Warszawy.
16 zabitych
W sobotę wieczorem w pobliżu Szczekocin koło Zawiercia zderzyły się czołowo pociągi TLK "Brzechwa" z Przemyśla do Warszawy Wschodniej i Interregio "Jan Matejko" relacji Warszawa Wschodnia - Kraków Główny. Pociąg Warszawa-Kraków wjechał na tor, po którym z naprzeciwka jechał pociąg Przemyśl-Warszawa. Zginęło 16 osób, a 57 zostało rannych. Śledztwo prowadzi Prokuratura Okręgowa w Częstochowie.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24